Wpis z mikrobloga

Miesiąc temu założyłem Tindera po nieudanym długoletnim małżeństwie. To mój wysryw na temat tej aplikacji
- Tam nie ma co pisać. Jak w 10 zdaniu nie umówiłeś się z laską, to zostaniesz zghostowany, bo ktoś cie uprzedzi.
- Jak na spotkaniu będziesz pierdzielił o pracy i podróżach to laska nie będzie zainteresowana. O robocie to sobie może pogadać z kolegami z pracy.
- Każda jest taka niezależna. Po naprawdę sporej liczbie spotkań ŻADNA nie zapłaciła za siebie. Nawet za #!$%@?ą kawę.
- Bez Golda i boosta algorytm przerzuca cie na szary koniec listy. Po prostu nikomu się nie pokażesz. Ta aplikacja na tym zarabia.
- Nie ma co opowiadać komuś obcemu swojego życiorysu na pierwszym spotkaniu. Jak ktoś jest niezainteresowany, to zaczynanie znajomości od tego że masz rozwód/psa/dziecko/wadę wzroku tylko nadwyręża Twoją psychikę.
- Polki są bardzo roszczeniowe. Płać za nie, zabawiaj, organizuj czas. Ona ma nie dawać od siebie nic.

#tinder #p0lka #podrywajzwykopem
  • 23
  • Odpowiedz
i 90% takich spotkań kończy się "fajny jesteś, ale nie było chemii".


@director: to chyba dobrze? Przynajmniej sprawa jasna i wyjaśnia się po 1 spotkaniu. Dlatego też wolę iść na spacer czy szybkie piwo/kawę, a nie pajacować. Chemia, jak ma być, to przyjdzie. I tak - teraz jest sporo księżniczek, co nie tylko ma wychowanie wpływ - znam przypadki lasek, które w ten sposób odreagowują długie związki, po prostu chcą Netflixowego
  • Odpowiedz