Wpis z mikrobloga

Drodzy Wypokowicze, mam problem. Tyczy się on mandatu w warszawskiej komunikacji miejskiej. Sytuacja (bez oszukiwania Was i siebie samego): wbiegłem do autobusu, nie byłem pewien czy to ten, na który pędziłem, czy późniejszy, więc chciałem sprawdzić godzinę, żeby wiedzieć czy wyrobię się na drugi autobus z mojego połączenia i tym samym wiedzieć czy mam skasować 20- czy 40- minutowy bilet. Rzuciłem okiem na telefon, sięgnąłem do kieszeni po portfel z biletem i gdy odwróciłem się w stronę kasownika tam stał już kanar. Kasownik zablokowany, po robocie. Nie muszę mówić, że tłumaczenie gówno dało :) Po przyjęciu cholernego mandatu zająłem miejsce w pięknym rozsypującym się autobusie. Niestety nie było tam kamer, więc nie mam co liczyć na odwołanie. ALE, odezwał się do mnie pan siedzący obok, że może poręczyć, że nie miałem czasu na skasowanie biletu i sięgnąłem po niego jeszcze zanim zobaczyłem kanara. Dał mi na siebie namiary itd. Teraz pytanie: czy warto pisać odwołanie i szarpać siebie samego i tego dobrego człowieka, czy nie ma szans?

Nie pytałbym się o to, tylko po prostu złożył odwołanie, gdyby nie fakt, że jeśli nie zapłacę w ciągu 7 dni, to będę miał 30% ulgi. Oni mają 30 dni na rozpatrzenie wniosku, więc jak się domyślam, nie zrobią tego w ciągu tygodnia.

#gorzkiezale #warszawa #prawo
  • 14
@safian: Bo wcześniej pan się nie odezwał i myślałem, że jestem bez szans. Poza tym spytałem się o odwołanie i kanar powiedział mi, że mogę się odwołać, więc sądziłem, że w razie czego jeszcze mam szansę. Do tej pory dostałem mandat tylko raz, dawno temu za brak legitymacji. Przyjąłem go, pokazałem legitkę w punkcie obsługi i mandat został cofnięty. To tyle moich doświadczeń.