Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Czołem Mirki. Mam pytanie do osób interesujących się psychiką ludzką, czy warto iść do specjalisty, czy olać i funkcjonować tak, jak funkcjonuję - mam 23 lata, dobrze płatną pracę, zarabiam więcej niż średnia wśród moich rówieśników. Jednak w moim życiu jest jeden dosyć istotny problem - ja. I to dosłownie jestem problemem, który według mnie rujnuje mi życie. Będzie to jeden z dłuższych wpisów, jeśli kogoś interesuje i chce w jakiś sposób pomóc - proszę o przeczytanie do końca. Pozwolę sobie podzielić to na poszczególne tematy.

PRACA
Mam dobrze płatną pracę. Szef nigdy nie był niezadowolony z mojej pracy, natomiast mam wrażenie, że wkrótce zacznie się to zmieniać. Każda praca zadana mi przez szefa była wykonywana przeze mnie w normach czasowych i nigdy nie była zrobiona źle. Perfekcjonizm - to coś, co zjada człowieka. Wychodząc z domu ciągam klamkę 3 razy, co dziesięć sekund. Po co? Żebym był pewny, że drzwi są zamknięte. Wyobraźcie sobie, jak wygląda to z boku. A dla mnie to norma. Każda praca, jest dla mnie albo do zrobienia idealnie, albo do zrobienia wcale. Z doświadczeń wiem, że każda praca jest do zrobienia, i tak jak kiedyś robiłbym swoje bez zmartwień, tak teraz, gdy już wiem, że nie da się tego zrobić idealnie, robię to na mus, przez co efekty są dużo gorsze, niż byłyby dwa lata temu. Jeśli coś położę - zawsze jest to na oko, ale od linijki. Nie wszyscy zrozumieją, po prostu każdy przedmiot ma swoje miejsce, i już. Jeżeli jest o dwa centymetry dalej, to skręca mnie od środka i muszę to poprawić. Jak nie mam siły na sprzątanie, to układam przedmioty tak, żeby ładnie wyglądały. I to w pracy, i to w domu.
ZNAJOMI
Kilka lat temu miałem ogrom znajomych. Wychodziłem na imprezy, a zaproszenia szły co chwilę. Wyjścia z domu co chwilę. Kilka czatów na raz, spontaniczne wyjścia. Zniknęło.
I to nie tak, że zniknęło, bo przestałem się ludziom podobać. Ja poucinałem kontakty, przestawałem się odzywać, aż do momentu, że nikt nie odzywa się do mnie. Bo wiedzą, że albo nie odpiszę, albo odpiszę, że jestem zmęczony i mam dużo pracy. Mógłbym od jutra poustawiać plan spotkań na następny miesiąc, mógłbym zawierać nowe znajomości, ale po prostu nie chcę. I jest tutaj jedno zasadnicze pytanie - dlaczego? Osobiście - nie wiem. Bywam na imprezach, niekiedy, z przymusu, ale jestem z tych osób, które siedzą z boku i obserwują. Dlatego ludzie już tak ochoczo nie zapraszają mnie na imprezy - bo wiedzą, że jakby postawili karton w rogu w kształcie ludzika, to spełniłby taką samą funkcję jak ja.
MIŁOŚĆ
Mam kobietę od 2 lat, rok młodszą, ma 21 lat, dosyć często się spotykamy, kilka razy w tygodniu. W sumie jest to jedyna osoba, dla której wychodzę z domu, i która przychodzi do mnie. Mam wrażenie, że jestem totalną nudą dla niej i w sumie nie mam pojęcia, co ona pokochała. Dbam o nią, ona doskonale zdaje sobie z tego sprawę, i to jest chyba jedyny powód przez który utrzymuje ze mną kontakt i ze mną jest. Nie zainicjuję rozmowy, bo nie mam tematów. Nasze spotkania opierają się głównie na bezcelowej jeździe po mieście, a jak jesteśmy u mnie, to oglądamy seriale. Nie jestem romantyczny, nie zabieram jej na kolację, nie umiem załatwić czegoś spontanicznego - znów dlaczego? Nie wiem.
RODZINA
Pochodzę z bardzo dobrej rodziny, całe życie byłem wychowywany na jak to ja lubię nazywać kredycie zaufania - mogłem wszystko, co chcę. Głównie dlatego, że zawsze byłem grzecznym dzieckiem, byłem z dala od kłopotów, a właściwie rodzice w życiu nie musieli unieść na mnie głosu. Nie byłem jak inni rówieśnicy - nawet jak byłem w punkcie kulminacyjnym moich znajomości to nigdy nie wróciłem do domu po alkoholu, jedynie złapali mnie na papierosach i zielonym, ale to już przeszłość - rzuciłem obie rzeczy.
JA
Moim marzeniem jest założenie firmy. Jestem kreatywny, umiem dużo wymyślić, ale w założeniu firmy przeszkadza mi perfekcjonizm. Coś, co kolega robi godzinę, ja będę robił dwie. Żebym był pewny, że jest idealnie - i nie żebym przesadzał, ale już mam powolutku opinię osoby do oceniania. Jak ktoś nie wie, czy jest okej, to zwykle woła mnie. Wiedzą, że dla mnie nie ma czegoś w pół okej. Jest albo dobrze, albo źle. Myślenie mnie denerwuje - jeżeli muszę nad czymś myśleć, to po kilku minutach zaczynam się denerwować. Jestem osobą mądrą, nigdy w życiu nie siedziałem przy książkach, a wszystko zdawałem na 4/5. Nie siedziałem przy książkach, bo po 10 minutach traciłem wszystkie możliwe chęci. Wystarczy, że przeczytam coś raz, i napiszę egzamin na 4-5.
I tu najciekawsze. Nie zrozumcie niczego, co tutaj napiszę źle. Ja osobiście uważam, że jestem dobrym człowiekiem i moja psychika jest jak najbardziej okej. Czuje się osobą inteligentną i bardzo wyróżniam się wśród ludzi - nie jestem z tych typów, którzy jak pomyślą "Idę po podwyżkę do szefa" to idą. U mnie procesy myślowe przebiegają dużo inaczej - jeżeli wymarzę sobie podwyżkę, to w głowie ustalam sobie przebieg rozmowy. Ustalam, co może odpowiedzieć mi szef, każda możliwa opcja, każdy możliwy argument mam przemyślany. Jeżeli czegoś nie jestem pewny, nie idę. Jeżeli jestem pewny - idę. I najlepsze - zawsze osiągam swój cel, a szef żadną odpowiedzią mnie nie zaskakuje.
Wśród osób, z którymi rozmawiam, mam opinię bardzo trudnego charakteru. Nie ma osoby w firmie, która wygrałaby ze mną w rozmowie na argumenty. Jeżeli jest temat, który znam i zaczynam rozmawiać z kimś, to zwykle pokonuję go na argumenty. Jeżeli jestem czegoś pewien, to z automatu wygrywam. Jeżeli nie jestem czegoś pewien, to i tak ubiorę to tak, aby wygrać. I tak jest zawsze, dlatego większość osób w firmie nie próbuje się ze mną kłócić. Chodzi o to, że zanim cokolwiek zrobię, muszę rozważyć każdą możliwą opcje w głowie. Każdy przebieg rozmowy mam już wcześniej przygotowany w głowie. Każda drobna rzecz, co się stanie jeśli coś zrobię tak. A co, jeśli tak. I jeżeli czegoś jestem pewien, to wtedy działam - badam ludzi, badam ich charaktery, wiem jak zachowuje się większość ludzi z mojego otoczenia i w jaki sposób z nimi rozmawiać, by osiągnąć swoje. Wiem, jak prowadzić rozmowę, by być tym, który przebiegiem tej rozmowy kieruje.
Dużo osób uważa mnie za osobę godną zaufania. I tak jest - nigdy nie podałem dalej czyjegokolwiek sekretu. Badam osoby, sprawdzam ich charaktery, poznaję w 100%, i jestem naprawdę dobrym kolegą. Natomiast jestem osobą mściwą i pamiętliwą - to znaczy, jeżeli ktoś chce zrobić mi źle, a ja trzymam się z dala od kłopotów - wtedy uderzam pełną mocą. Nikt się ze mną nie kłóci, nigdy nie miałem problemów. Zawsze potrafiłem przekonać osobę z problemem do mnie do odpuszczenia dając do zrozumienia w jaki sposób działam ja, i że to nie ma sensu. A ja rozwiązuje problemy rozmową, nigdy nie siłą. Jestem zdania, że uszkodzona psychika to dużo większy problem, niż uszkodzona szczęka. Nigdy w życiu nie podniosłem na nikogo ręki, a nikt nigdy nie podniósł ręki na mnie. Wiem jak uspokoić człowieka, a ja sam jestem oazą spokoju i ciężko wyprowadzić mnie z równowagi. Nigdy nie podnoszę tonu.
I właśnie jest jedna rzecz we mnie, o której nie wie nikt. Rodzina, znajomi, kobieta. Właściwie chodzi o to, że nikt mnie nie zna. Nikomu nie mówię o swoich problemach, zmartwieniach. Jeżeli chce mi się płakać, to i tak wszyscy twierdzą, że wiecznie się uśmiecham. Potrafię doskonale kryć emocje, a nawet jeżeli ktoś coś podejrzewa, to w ciągu minuty od poinformowania mnie o tym, zmienia zdanie i znów twierdzi, że faktycznie jestem bardzo szczęśliwy. A problem w tym, że nie jestem. Dla mnie życie nie ma sensu, mówię to ze 100% pewnością. Najchętniej leżałbym całymi dniami w łóżku, choć nie czuję, że jest mi smutno, normalnie się uśmiecham i funkcjonuję. Nie wychodzę po pracy, bo leżę w łóżku. Dom, praca, dom, praca i praktycznie w kółko to samo, a nie chcę niczego zmieniać, bo czuję, że nie mam na to siły. Wolę leżeć w domu. Czuję się normalnie jeśli chodzi o odczucia psychiczne. Kiedyś, gdy paliłem zielone, to faktycznie nastrój zmieniał się o 180 stopni - byłem smutny na fazie, powiedziałbym nawet, że bardzo smutny, coś w rodzaju depresji. Ale jak wygląda depresja? Nie wiem. Czuję, że wszystko ze mną w porządku, a mimo to widzę, że bardzo różnię się od innych. Silnie reaguje na stres, mam powyrywane większość skórek dookoła paznokci. Gdy jest stres przeogromny, to trzęsą mi się kąciki ust. Mimowolnie. Nie lubię tłumów, nienawidzę nowych relacji i ciężko mam się przyzwyczaić do nowych ludzi.
Mirki, czy to poważny problem?
#depresja #przegryw #psychologia #zwiazki #seks #znajomi #psychiatra #nerwica

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
ID: #626f0522bbb45c13443d46b1
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: karmelkowa
Przekaż darowiznę
  • 5
via Wykop Mobilny (Android)
  • 0
@AnonimoweMirkoWyznania:

Dla mnie życie nie ma sensu, mówię to ze 100% pewnością.

Dla mnie tu leży problem. Możesz się wybrać do psychologa i popracować nad swoim perfekcjonizmem, ale sensu to nie przywróci. Mi sens daje wiara w Boga, modlitwa, szukanie Go. Jeśli Boga nie ma, to lepiej kraść niż pracować.