Wpis z mikrobloga

#mirki, Moi czcigodni przyjaciele, nie jestem nieomylny, ani bezgrzeszny, i chcę byście swą zdolnością sędziowską mnie osądzili, a wyrok Wasz z pokorą przyjmę, niezależnie jaki będzie. Przechodząc do sprawy, sześć miesięcy temu wędrówkę odbyłem do sklepu, niewątpliwie dla wyższej sfery, mianowicie działającego pod marką Gu**i, i tam właśnie goniłem za egzotycznym garniturem, notabene niedrogim za 15-20 tys. zł, a gdy kroczyłem po tym ekskluzywnym salonie garniturów nie odstępowała mnie ani na jotę nadobficie uśmiechająca się i przesadnie wystrojona pani ekspedientka, więc postanowiłem dysputę wywołać sprawą garnituru, dodam, że rozmowa z nią kleiła się znakomicie, że aż zżyłem się z jej duchem, tymczasem swe ciało w rozmaite garnitury odziewałem, a ekspedientka potęgę zachwytu mną okazywała robiąc wielomówne wrzutki erotyczne, a gdy spotkaliśmy się wzrokiem, jej oczy wyrażały myśli rozmaite, nawet te najbrzydsze, lubieżne, natomiast ja wzruszałem ramionami, gdyż byłem daleki od zagłębiania się chętnie i owocnie w tę znienacka powstałą znajomość. Po spojrzeniu na zegarek wreszcie me oczy utkwiły w pewien garnitur, który postanowiłem kupić. Poszedłem do kasy i ta ekspedientka, która uporczywie i namiętnie na mnie patrzyła odsłaniając oczami swe bulgoczące wewnętrznie zachcianki fizyczne, obsłużyła mnie, i wyszeptała mi do ucha swą prośbę o mój numer telefonu, nawet nie namyśliłem się przez chwilę i stanowczo powiedziałem NIE, a ona wtedy zaczęła ofensywę słowną wypluwać ze swej buzi, rzecz jasna posiłkowała się wulgarnym swym słowotokiem, którego tutaj z szacunku do Was, nie wyłuskam, chodziło jej oto, że jestem okropnie niesprawiedliwy, gdyż nie daję jej „szansy”. Usłyszawszy od niej wiele, chciałem zagłuszyć jej żałosny monolog, więc z uśmiechem rzekłem w jej stronę–„Zapraszam Cię na kolację”, wtedy ona ugryzła się w wargę z podniety, ja po prostu chciałem uprzejmie i gentelmensko publicznie akcentowaną sprawę zakończyć, nic więcej. Tak więc, zaprosiłem ją na obiad do renomowanej restauracji, i proszę #mirki nie bądźcie na mnie źli, że tak postąpiłem, bowiem savoir vivre i pewną etykę wyniosłem z domu, więc nie cierpię ozdabiać gołosłownością swą personę. Tak więc, doszło do obiadu , podczas którego nęciła mnie swą kobiecą ekspresją ruchowo-fizyczną, bo jak spoglądałem na nią, rękami swymi miętosiła piersi i pod stołem swą nogą mnie macała obficie, niby niezły początek przyjaźni…, niestety był to mój błąd życiowy, trudny do przezwyciężenia, wynikający z drzemki mego umysłu, i sztywności pionowej pewnej dolnej części…, ale o tym później, wyszło tak, że i pisaliśmy do siebie, i w moim domu spotykaliśmy się ze sobą niemało, i aż tyle mi wystarczało, nie byłem zbytnio wymagający. Po kilku miesiącach ta kobieta, rzecz jasna polka, z walizkami przywędrowała pod mój dom, wpatrywała się w niego przesadnie, jednocześnie tysiące łez wylewała bez żadnego pohamowania, więc króciutko zapytałem się jej co się stało, a ona wysiliła się niemal na kilka słów, że mieszkanie jej stanęło w płomieniach i nie może gdzie się podziać przez jakichś czas… , w tej sytuacji egoistycznie nie postąpiłem, zatem pozwoliłem tej polce w murach mej willi się osadzić . W następnych dniach przewrót w mych pokojach, a zwłaszcza w łazience gwałtowny zrobiła, wręcz można słowem rzec, że rozpanoszyła się, lecz me współczucie i życzliwość były przeogromne ze względu na jej sytuację, zatem nic negatywnego nie wysławiałem, i nie negowałem jej przewrotnych poczynań wykrzykujących wielką niedorzeczność. Ma „świetna” decyzja o jej bytowaniu ze mną przyłożyła mi kosztów większych niż lotna wyobraźnia mogłaby sobie zobrazować. W każdym bądź razie, emocjonalną kartą zagrywała, że aż ciuchy i eleganckie, i drogie, i z wyższych półek jej kupowałem, mało tego, i na rozmaite jej zachcianki jedzeniowe, w rozgłośnych, ekskluzywnych restauracjach wydawałem fortunę, właściwie rzucę tutaj przykładem, że i ryż z grzybami matsutake, i stek z antrykotu japońskiego wagyu, i szynka iberyjska de cebo znajdowały się wśród jej repertuaru dziennych zamówień. Byłem tak omamiony jej psychomanipulacją, bałamuctwem i osaczeniem, że mój umysł racjonalną ścieżyną nie kroczył, i bezkrytycznie jej wszystkie wymysły przyjmował, i dyrygowała mną jak chciała, i tak wyszło, że mą dziewczyną została, mogę to wytłumaczyć tylko tak, że stałem się ofiarą, a ona oprawcą psychicznym, powiedzmy, że owa relacja obleczona była syndromem sztokholmskim, która trwała przez szmat czasu, a me zdrowie psychicznie przez nią podupadało, werwa we mnie zgasła… a w ubiegłym miesiącu rzuciłem się w wir oglądania maratonu wiadomości, które były mocno dotkliwe z powodu ataku Rosji na Ukrainę. Ma dusza błąkała się w rewirze smutku i bólu z przeżuwania tragicznych informacji o Ukrainie wypływających z obiegu medialnego, no nie powiem, chciałem, żeby mój umysł i serce były odległe od tego, lecz sumienie mi na to nie pozwoliło, i dobrze, bo rościłbym zbytnią pretensję do swej persony. Tak więc, zacząłem jeździć na granicę polsko-ukraińską, by pomagać i takie szczęście miałem, że poznałem pięknolicą, i inteligentną Ukrainkę o kulturze wysokiej, która tchnęła we mnie chęci do życia, co więcej, moja duchowa i psychiczna poprawa stanowiła wykwit tej nowej relacji! Zacząłem codziennie spotykać się z klasyczną pięknością, pełną gracji, rzecz jasna z Ukrainką, dzięki której me serce napełniło się prawdziwą miłością, i me życie zaczęło po właściwym szlaku kroczyć, na domiar tego, diamentowe jej błyski oczu zamieszkały w żarze mego serca. A polkę bezduszną, nieokrzesaną, rozwichrzoną, nader impertynencką, opatuloną obłędem roszczeniowym wyrzuciłem ze swego domu, był to najcięższy los w mym życiu. Dzisiaj mieszkam z Ukrainką, mą kochającą, wspierającą, i lojalną żoną.
Wasz JoeBoss, pełen energii i witalności dzięki wspaniałej swej żonie, Ukraince.


#p0lka
#ukraina
#polska
#wojna
  • 9