Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Cześć. Post jest długi, będę wdzięczny jeżeli dotrwa ktokolwiek. Jestem pod opieką psychiatry (z różnych powodów), ale kryzys bardzo nasilił się wraz z sytuacją z początku stycznia br. Od początku – w czerwcun 2021 poznałem mężczyznę, do stycznia 2022 byliśmy w bliżej nieokreślonym romansie-układzie, z dużą ilością emocji i dopasowaniu na poziomie pozafizycznym jak to często bywa (wszak spotkanie nr 1 było z "aplikacji"). W styczniu oświadczył mi, że relacja jest niesymetryczna i że niestety to koniec – nie byliśmy oficjalnie razem, umówiliśmy się luźno jeszcze latem/jesienią że niech idzie samo i zobaczymy co wyniknie. Poza niewielkimi problemami z uwagi na przeszłość każdego z nas (braki zaufania, problemy ze zdrowiem, pojedyncze niedomówienia) spełnialiśmy się idealnie w zwykłym spędzaniu czasu, w fizyczności. Mi pomógł się otworzyć i jestem na etapie comming-outu dzięki niemu, wcześniej bałem pokazać się nawet na kawie z typem w dużym mieście wojewódzkim. Ja biseksualny przed 30, on gej prezed 40 (on po związku długim, już jakiś czas był sam, ja po jednym "niby: związku bardzo boleśnie przechorowanym). Generalnie jest tak, że bardzo za nim tęsknię i nie mogę się zająć niczym innym. Zapełniałem to i używkami, i randkami, i zdrowymi aktywnościami, przechodziło mi aż.. co jakiś tydzień maks dwa, ciągnie się to 3 miesiące – jest kilka dni rozpaczy, lęku, paniki w zasadzie. Mamy kontakt, widzieliśmy się z 4-5 razy, gadając normalnie otwarcie o wszystkim. W rzeczonym styczniu pożegnał się ze mną bardzo na poziomie, tłumaczył, że nie czuje "tego czegoś" – widziałem rzeczywiście, że o ile dużo rozmawiamy, piszemy, to powoli bardziej emocjonalny jestem ja, on się wycisza. Polubiliśmy się niesamowicie i z żyliśmy, bo niby nie byliśmy razem, ale spędzaliśmy czas prawie codziennie, często nocowałem, pracowaliśmy niekiedy razem z domu. Daliśmy sobie ogromne zaufanie i wsparcie, nigdy nie czułem się tak dobrze że sobą, mimo iż nad samoakceptacją mimo wieku jeszcze pracuję. Dalej wspiera mnie, martwi się jak to przechodzę, ale ja nie widzę sensu życia po tym wszystkim. Mam leki, ogarnąłem się, ale praca i nauka na pół gwizdka, a najbliższe tygodnie są z pewnych przyczyn dla mnie najważniejsze w "karierze" edukacyjno-zawodowej od dekady, prawie od matury. A ja jestem zupełnie rozsypany i nie umiem nic zrobić. Wiem, że on ma wiele obaw przed zaangażowaniem, sam jest depresyjny i się leczy (skutecznie całkiem) i niekiedy boi się na przyszłośc o mnóstwo spraw. Nie chciałem się łudzić, ale jednak utrzymujemy kontakt, całkowicie odcięcie mnie zabijało. Chciałem się jakoś uwolnić, pisałem w lutym duży tradycyjny papierowy list. Mówił, że płakał jak to czytał. Mnie miało oczyścić, coś sobie uświadomić, a tymczasem chyba podtrzymałem jakoś jakiś żar. Starałem się sobie nic nie wkręcać, ale czuję, że coś jednak jest. Pytałem – wprost mówiłem czy czymś go zraziłem, on mówil że wszelkie nasze nieporozumienia są do przepracowania, że nie żałuje ani chwili, ale jednak nie jest to 'to". Było też tak, że w grudniu krótko przed rozstaniem spotkał się z kolegą o czym wiedziałem i miał niby "para-chłopaka" jak sam to zgrabnie ujął, ale to trwało 3-4 tygodnie, jakaś iskra niby była i to był m.in. Powód, że ze mną jednak nie chce nic budować. Ja nigdy nie byłem tak szczęśliwy jak te 6-7 miesięcy naszej bliskiej relacji, całe lata unikałem głębszych relacji, wstydziłem sie i bałem wszystkiego i wszystkich. Dotarło do mnie, kim jest dla mnie ten człowiek całkowicie dopiero jak to się skończyło. Kompletnie nie jestem w stanie się pozbierać, jednocześnie wiem że jakieś szanse są. Nie wiem, co mam zrobić ze soba. Nic mnie nie cieszy, lekarz wszystko wie, potrzebuję być w garści, a jestem jak galareta, zmienny, płaczliwy, i zniechęcony wszystkim. Oczywiście że czytam wiadomości i przeglądam zdjęcia, ale jak pare tygodni tego nie robiłem było jeszcze gorzej. Chcieliśmy mieć kontakt i tak się umawialiśmy, ale ja nie samowicie cierpie. Do rzeczy, bo tu jest jeszcze setki zdań jakie powinienem dodać, żeby to rozjaśnić. Naprawdę połączyliśmy się pełnym zrozumieniem psychicznym, identyczne poczucie hunoru, wartości – naprawdę fizyczność nie była najważniejsza, a jednak często taki pogląd pokutuje o parach jednopłciowych. Co jednak teraz ? Skoro nie uznawaliśmy że jesteśmy razem, to co jak "wrócić" próbować coś naprawić ? Przyjmijmy proszę hipotezę, że są na to szanse i możliwości, analogicznie do przeczytanych przeze mnie namiętnie kilkudziesięciu opracowań co robić po rozstaniu/kiedy są oznaki na szanse na powrót. Nie powiem przecież "wróćmy" do siebie, jak nie byliśmy razem. Jak odbudowywać taką relację, która miała prawie wszystkie komponenty związku poza przyznaniem sobie wzajemnie i na zewnątrz, że tak jest ? W sensie, co można zrobić, jak naturalnie wejśc w to ? Wiem, że zadaję pytania jak 15 latek, ale nie mam pojęcia co robić. Widywaliśmy się od tego czasu wyłącznie pogadać, zjeść coś, ale widziałem że dalej się o mnie troszczył jak wcześniej, minimalny kontakt fizyczny (jak w tamtym czasie, nie seks, po prosty przytulenie i tv – też był). Kompletnie czuję, że to możliwe, jednocześnie mam tereaz tak rozdygotany okres że boję się, iż ponowne ewentualne wejście w to pod "zobaczymy, może pyknie" skończy się jeszcze większym hukiem i rozwaleniem psychiki. To jedyna osoba i pierwsza w życiu, przy której nie bałem się, że ktoś z liceum albo innego srodowiska mnie zobaczy i coś pomyśli, nadał mi mnóstwo pewności siebie i czułem, że też się zauroczył. Nie jest w stanie wytłumaczyć dlaczego czegoś nie ma dalej, wiem że z nikim się nie spotyka i nikogo nie ma – jednocześnie wiem, że w grudniu jakoś tak obaj czuliśmy się "dalej" od siebie, przy czym na jakieś spotkania ze znajomymi byliśmy otwarci – nie był to związek otwarty, bo nie związek, ale na poziomie romantyczno-emocjonalnym byliśmy zupełnie na wyłącznośc i totalnie szczerzy. Różnica wieku nieoduczwalna, fizycznie wygląda młodziej, ja starzej, kompatybilność w łóżku pełne dopasowanie, w ogóle pierwszy raz poczułem z paniką i radościa jednocześnie, że to osoba z którą mogę iść i nawet wyjść przed większością przyjaciół (mam wizerunek osoby konserwatywnej, mało kto mnie podejrzwałkby – teraz wie już nawet dobry kolega z liceum, przełamałemm się). Wracając znów na tory – jak rozmawiać, jak próbować (zakładając, że można i chcemy obaj, ja nie będe się oszukiwał jak powie twardo nie) – reanimować coś, co wyglądało tak że: widujemy się regularnie, wspieramyh się cały czas, pomieszkujemy (ja u niego), mamy wspólne zmartwienia i bardzo sie wspieramy w problemach, rozumiemy się, jemy razem, bawimy się razem – a nie był to związek ? Najbardziej mnie boli interpretacja tego właśnie, że może nie weszliśmy w niego "oficjalnie" w tym sensie, że sobie tego nie przyznaliśmy żeby.. może szybko wyjść ? Wiem, że był bardzo zraniony po rozstaniu ale to było 2 lata przede mną i miał to przepracowane, wiem że cenił sobie tez niezależnośc – tak jak i ja, nie zakładałem że to będzie związek. Ale stał się częścią mojego życia a ja dalej dryfuję, zupełnie dryfuję. Wiem, że też nie jest mu lekko, sam przyznał i dziękował jak bardzo mu pomogłem w tym naszym czasie. Nie mam pojęcia jak do tego wszystkiego podejść. Wiem że chaos i brak wielu informascji, ale musiałem zacząć ten post w ten sposób – piszcie, dopytujcie, powiedzcie mi cokolwiek.
PS tak czekam tez na psychoterapie, z uwagi na finanse i czas pracy/nauki wzmożony – zaczynam ją po lecie br. Póki co doraźnie psychiatra na silny epizod depresyjny który wynika z paru spraw, ale nasilił się i walnęło w styczniu wskutek w/w sytuacji (wcześniej leczyłem się już kiedys u psychiatry, ale miałem 1.5 r przerwy wskutek stabilizacji sytuacji, lekki nerwice itd.).

#zwiazki #teczowepaski #kryzys #zlamaneserce #problemy #zycie #relacje

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
ID: #6242096a9df1c36994525b6c
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: karmelkowa
Przekaż darowiznę
  • 7
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@AnonimoweMirkoWyznania: Byłeś w klasycznym FWB a zachciało ci się małżeństwa. Gościu uczciwie postąpił że cię odsunął, może trochę za późno. Poziom relacji czy to FWB czy związek powinniście mieć ustalony wcześniej.
  • Odpowiedz
Drzewo: Hej. Brakuje tutaj jakichkolwiek sensownych komentarzy, wiec odpiszę. Będzie bolesne, ale musisz zakończyć tą znajomosc. Wcześniej dobrze będzie sie skonfrontować ze swoimi odczuciami i zobaczyć reakcję. Sama w takim czymś byłam. Trwało troszkę krócej. Bliskosc, dajace wypieki na twarzy rozmowy…
Dopóki 2 (lub więcej) osoby nie określa, ze to w czym są to jest „związek” to go nie ma. Ktoś może traktować Cię tak jakby był z tobą w zwiazku,
  • Odpowiedz