Wpis z mikrobloga

#coolstory #atencyjnyrozowypasek #ocieplaniewizerunkupolicji

TL;DR - Zgarnęła mnie policja i jechałam 110 km/h przez zakorkowane miasto ;;

Myślałam, że takie rzeczy to tylko w stolycy albo innym wielkim świecie, ale to wydarzyło się tu, u mnie, ze mną w roli głównej.

Idę sobie przemarznięta i przemoknięta do domu (od rana napieprza śnieg z deszczem w dużych ilościach), mam do przejścia między innymi dwa przejścia dla pieszych tuż obok siebie. Korek spory na jezdni, więc nikt nie daje mi przejść (wszyscy się spieszą, a mają w środku tak ciepło i sucho ;
;). W końcu przechodzę przez jedno przejście. Czas na drugie.

I tu trafia mnie szlag, jak zwykle w takich sytuacjach. Jakiś samochód stoi na przejściu. MOIM PRZEJŚCIU. Więc, jak zwykle, przechodzę mimo to i staję przed drzwiami z miną wrednej suczy, domagającej się swoich praw pieszochodów. Aż w końcu do mnie dociera, że stoję przed radiowozem.

I miły pan otwiera drzwi, mówiąc "zapraszamy do środka".

Well fuck. Tysiąc myśli w głowie pod tytułem "cholera, zaraz jakiś paragraf na mnie nałożą i już totalnie bez kasy zostanę". Wsiadam.

Pan obraca się w moją stronę i mówi:

"Najmocniej przepraszam, myślałem, że od razu wyjedziemy z przejścia. Gdzie panią podwieźć?"


"ul. Mirko 2", przebąkuję.

A ten włącza sygnały i na bombach jedziemy 110 na godzinę przez zakorkowane miasto ;_;

I tak oto dotarłam do domu sucha i lekko zszokowana, że oni to w sumie miłe śmieszki są.
Pobierz
źródło: comment_3Z2dKvjUkkxmSzAZyhJhNbC2UqNJa73S.jpg
  • 70
@Wrzoskoowna: sorry, ale właśnie przez takie akcje jak policjanci sobie włączają sygnały bo jadą 'w ważnej sprawie' wcale nie zamierzam im ustępować pierwszeństwa (co innego karetka albo straż, tym to wręcz trzeba!).