Wpis z mikrobloga

#historiewilka #podroze #ukraina #moldawia

Cześć DRUGA:

I tak jak obiecałem we wcześniejszych wpisach dzisiaj prezentuje wam pierwszą cześć historii Wilka z podróży na Zakaukazie

Zgodnie z tym co pokazałem na mapie (tutaj przypomnienie) pierwszym celem podróży był nasz wschodni sąsiad – Ukraina.

Co tu można dużo mówić? Wspaniały kraj pełen śladów polskiej historii i kultury. Oczywiście nie mogliśmy nie zobaczyć Lwowa i Kamieńca Podolskiego. Niestety ta cześć Ukrainy była częścią raczej tranzytową dlatego też koniecznie musze tam wrócić.

Nocny przejazd przez Lwów i widok na zamek w Kamieńcu Podolskim:

http://i.imgur.com/f1bl05v.jpg

http://i.imgur.com/NX5Arae.jpg

http://i.imgur.com/nDtCm8Q.jpg

http://i.imgur.com/jLwHra8.jpg

http://i.imgur.com/0GZreQP.jpg

W drodze na Krym, który był rzeczywistym celem pobytu na Ukrainie przejechaliśmy przez Mołdawię i tu spotkały na przygody. Trochę straszne, trochę śmieszne, trochę irytujące, trochę z naszej winy, ale takie już są przygody bo przygód się nie planuje.

Wracając jednak do początku. Mołdawia nie specjalnie nas zachwyciła, ale to co nam utkwiło to pewne wydawałoby się z pozoru mało znaczące zdarzenie, które miało swoje konsekwencje przez wiele jeszcze tygodni.

Po prostu przed restauracją, w której mieliśmy zjeść regionalny mołdawski posiłek spostrzegliśmy wyciek płynu z samochodu. Niestety był to wyciek ze wspomagania kierownicy, a zapasowego wężyka brak. I co teraz? Czekać na pomoc z Polski? Była taka opcja, ale szczęście w nieszczęściu tuż przed tą restauracją znajdował się prymitywny zakład samochodowy. Misza turbo mechanik z Mołdawii wziął sprawy w swoje ręce i metodami chałupniczymi zabrał się za naprawę.

Tu warto się zatrzymać. Misza jako człowiek biedny, ale poczciwy zaoferował nam pomoc w postaci przewiezienia na nieodległe jezioro gdzie mieliśmy spędzić czas do czasu naprawy. Ten prosty mechanik miał również prosty samochód. Była to stara Dacia, w której nie działały klamki, przednia szyba była rozbita, a żeby zaoszczędzić na paliwie to jadąc z górki Misza gasił silnik. Warto wspomnieć, że jechaliśmy kamienną drogą zbudowaną jeszcze przez Niemców za czasów III Rzeszy.

Wracamy jednak do noclegu nad jeziorem. Jezioro jak jezioro – miejsce weekendowych wypadów wszystkich okolicznych mieszkańców. Duża liczba śmieci świadczy o tym iż mieszkańcy ufają w siły natury i czekają, aż dojdzie do ich samoistnej biodegradacji. Dlatego szokiem dla nas było to iż owszem brzegi były zaśmiecone to sama woda była bardzo czysta. Świadczyła o tym spora liczba ryb, krabów czy nawet obecność piżmaka żywiącego się resztkami arbuzów.

Oto to jezioro powyżej którego było gigantyczne pole słoneczników:

http://i.imgur.com/q4oXA5J.jpg

http://i.imgur.com/iU56B12.jpg

http://i.imgur.com/RdG0lWW.jpg

Czekając na naprawę samochodu spędzaliśmy czas kapiąc się, czytając, pijąc alkohol, czy paląc konopie identyczną jak indyjska tyle tylko, że niestety była to włóknista. Czas się wlókł, słonce prażyło aż nadszedł czas odbioru samochodu z naprawy i wyruszenia w dalsza drogę.

I na tym mogłaby się zakończyć ta historia gdyby nie pewne wydarzenie, o którego zaistnieniu dowiedzieliśmy się wiele dni po. Oczywiście wszystkie cenne rzeczy w postaci aparatów, laptopów czy drukarki mieliśmy przy sobie. To jednak Misza mechanik czy raczej jego synkowie w czasie naprawy samochodu dokładnie przeszperali wszystkie skrytki w samochodzie i ich łupem padła miedzy innymi: talia kart (niepełna), butelka wiśniówki, papier do zdjęć, perfumy, szczotka do włosów, elektryczna maszynka do strzyżenia włosów, czy worki na śmieci i jeszcze kilka innych rzeczy. Jak można zauważyć łup bardzo cenny czy to na biały czy na czarnym rynku w Mołdawii. Żeby nie było to naprawa kosztowała nas sporo – znacznie więcej niż robocizna czy materiały zużyte do naprawy wężyka.

A oto zdjęcie przedstawiające Miszę i jego bandę młodocianych rozbójników (z bardzo inteligentnym wyrazem twarzy) żegnających nas przed wyruszeniem na Krym:

http://i.imgur.com/DfOABhw.jpg

Myślałem, że mniej się rozpiszę, a jednak. Dlatego następną przygodę przedstawię w kolejnej części. Nie, to jeszcze nie jest koniec z Mołdawią. Już niedługo przygoda, która wzbudziła w nas strach i niepokój. Ale to za kilka dni, cierpliwości ;)

PS: Więcej zdjęć będzie w kolejnej części opisującej przede wszystkim Krym i Rosję.
  • 11
  • Odpowiedz
@Trzepaczka: Blog/a raczej profil na Fb prowadzą moi znajomi, którzy byli pomysłodawcami i organizatorami tej wyprawy. A ja tylko opisuje swoje subiektywne odczucie i spostrzeżenia bo dołączyłem do tej wyprawy w ostatniej chwili ;) Dlatego, nie chciałem nic publikować, ze względu, że sam niewiele zdziałałem więc, prędzej bym mógł pamiętnik napisać ;)
  • Odpowiedz
@WilkBardzozly: Trochę czytałam o Mołdawii jako takiej, bo możliwe, że mój chłop będzie tam musiał w przyszłym roku pojechać (firmowe sprawy, ale liczę cały czas, że może jednak nie) i z tego co widzę jest tak, jak myślałam. Jak będziesz miał jakieś dobre rady odnośnie tego państwa to daj znać ;-)
  • Odpowiedz
@paffnucy: Żaden fejk. Niby co w tym takiego nadzwyczajnego?

@gaska: Wiesz. Generalnie Mołdawia gdyby nie awaria to również byłaby tranzytowym krajem. W miastach jest całkiem cywilizowanie gorzej na peryferiach. Nie jest to zły kraj czy źli ludzie, po prostu mieliśmy pecha ;)
  • Odpowiedz