Rok 2015, nowy (stary?) zespół, nowy kontrakt, nowy rozdział w karierze. Jak wspominaliśmy w poprzednim odcinku, umowa z McLarenem została zawarta na dwa lata (2015+2016), bez klauzuli wydajności na której bardzo zależało Fernando. Ten wciąż wierzył w otwarcie furtki do Mercedesa, i gdyby tylko ta się pojawiła, mógłby taką klauzulę uruchomić. Ron Dennis w swoich ostatnich podrygach ostatecznie zdołał wynegocjować umowę w taki sposób, aby tej klauzuli nie było. Ponoć Ron Dennis tak naprawdę wcale nie chciał Fernando na pokładzie - do głosu dochodzili wtedy udziałowcy, którzy się uparli i kazali Dennisowi "załatwić" Alonso do zespołu. Ron dobrze pamiętał ich wspólne przygody z 2007, i obawiał się że nowy rozdział może skończyć się podobnie. Brak tej klauzuli sprawiał, że zespół miał większą kontrolę nad "stałością" składu kierowców, i niewątpliwie był to sukces Rona. Partnerem Fernando miał być Jenson Button, będący kierowcą McLarena przez 5 poprzednich sezonów. Na stołek trzeciego kierowcy zdegradowany został Kevin Magnussen, który zaliczył przyzwoity (aczkolwiek nie wybitny) sezon debiutancki. Nowy bolid został pokazany pod koniec stycznia, a pierwsze jazdy odbyły się już w pierwszych dniach lutego.
W międzyczasie pojawiła się drobna afera, która sugerowała że Alonso miga się od płacenia podatków, chowając dochody na "szwajcarskich kontach bankowych". Alonso oficjalnie zarejestrowany był jako podatnik w Hiszpanii, jednak mieszkał w Szwajcarii. Afera była krótka i skończyła się pozwem wobec dziennikarzy rozsiewających plotki, które nie znalazły potwierdzenia w faktach - zatem i ja nie będę się o to czepiał.
Wrócmy jednak do samochodu - nowa jednostka napędowa oznaczała nowe problemy, nie tylko z awaryjnością - ale również z mocą. Wiele wskazywało na to, że silnik Hondy po prostu jest słaby, ale Boullier robił dobrą minę do złej gry, sugerując że ich plany rozwoju są jasno określone, i liczą na walkę o podia (XD) lub nawet zwycięstwa (XDD) w drugiej części sezonu. Braki tempa i awaryjność wyszła jeszcze mocniej na testach grupowych w Barcelonie, ale nie tylko to. Otóż 22 lutego podczas kolejnej sesji testowej, doszło do bardzo dziwnego zdarzenia z udziałem Fernando Alonso. Według zeznań Vettela, Alonso jadąc w zakręcie nr 3 z dość niską prędkością, nagle skręcił w prawo, prosto w ścianę. Po tym zdarzeniu Alonso został zabrany do szpitala, a zespół podał diagnozę - wstrząs mózgu. McLaren stwierdził, że to nagły podmuch wiatru zdmuchnął ważący 650kg samochód na bandę, ale wszystkim od początku coś nie pasowało - sprawą zajęło się FIA, a McLaren profilaktycznie postanowił nie wypuszczać żadnego z kierowców na tor do końca tych testów. Oficjalne wersje jednak nikogo nie przekonywały, i błyskawicznie pojawiły się plotki o tym, że Ferdka popieścił prąd w samochodzie - pikanterii dodawała plotka, że po uderzeniu w ścianę nie pamiętał, że podpisywał jakąkolwiek umowę z McLarenem, i że jest młodym wilczkiem śmigającym w gokartach i kiedyś chce być mistrzem świata. Coś ewidentnie nie grało, McLaren chciał coś ukryć - w pierwszym komunikacie informowali o wstrząśnieniu mózgu, ale później już tej informacji nie było. Samochód po wypadku nie został naprawiony, tylko spakowany i wycofany z testów. Alonso nie wystartował w GP Australii, zastępował go Kevin Magnussen (który też nie wystartował, przez awarię silnika w drodze na pola startowe XD). Do tego ta plotka o ataku amnezji, a sam Alonso przed powrotem w GP Malezji twierdził, że "kierownica mu się zablokowała". I jakby tego było mało - akurat w dniu powrotu do ścigania, obydwa McLareny odpadły po awariach jednostki napędowej, a wygrał... Sebastian Vettel w Ferrari. Cóż za ironia losu ( ͡°͜ʖ͡°)
W ciągu następnych wyścigów McLaren postanowił ustanowić nowy rekord F1 w niespełnionych obietnicach - co chwila deklarowali że będzie Q3, a w rzeczywistości szorowali dno. Problemy z silnikiem potęgowane były przez nowy system "tokenów", które pozwalały na wprowadzanie poprawek w trakcie sezonu - było ich zbyt mało, a i same poprawki nie były zbyt skuteczne, bo konkurencja jeszcze mocniej im uciekała. Wtedy McLaren postanowił osiągnąć kolejny rekord, wyczerpując limity komponentów na sezon już w siódmym wyścigu sezonu (a wtedy na sezon mieliśmy 4 silniki, nie 3 jak to jest dzisiaj), i przy okazji starając się o rekord przesunięć na starcie do wyścigu. W Austrii Alonso zaatakował z karą +20 pozycji, aby dzień później Button poprawił osiągnięcie z wynikiem +25, które Alonso chwilę później wyrównał. Wymiany komponentów na nic się zdały, bo już po trzech zakrętach Alonso zderzył się z Raikkonenem, i kolejny silnik został uszkodzony XD. Z kronikarskiego obowiązku dodam jeszcze, że rekordy te zostały poprawione w Belgii - McLaren postanowił wtedy wymienić silniki dwukrotnie, co skutkowało karami sumującymi się do +105 pozycji dla całego zespołu. Indywidualny rekord został ustanowiony w Meksyku przez Buttona, i wyniósł on +70 pozycji.
W międzyczasie minęliśmy czerwiec, a w czerwcu odbywał się wyścig LeMans 24h. Plotka głosi że chciał w nim wystartować Fernando Alonso, jednak z braku Hondy w tej serii - musiałby on startować w barwach innego producenta (najprawdopodobniej Porsche). Honda postanowiła jednak zablokować ten ruch jeszcze w styczniu, więc Alonso musiał obejść się smakiem. W barwach Porsche wystartował jednak inny kierowca F1, Nico Hulkenberg - i poszło mu całkiem przyzwoicie, bo jego zespół wygrał ten wyścig.
Alonso jednak musiał kisić się w F1, szorując dno stawki. Na Monzy po raz kolejny został obnażony brak mocy silnika Hondy - obydwa auta odpadły w Q1, wygrywając tylko z dwoma "samochodami" Marussi - mało tego, McLaren względem poprzedniego roku stracił sekundę, podczas gdy reszta stawki o niecałą sekundę przyśpieszyła. Atmosfera wokół Hondy robiła się coraz gęstsza, ale dumni japończycy nawet nie myśleli o tym aby przyznać się do błędu. W tym samym czasie Alonso po raz pierwszy użył stwierdzenia, że mają "2nd best chassis on the grid", które z czasem wyrosło na sympatycznego mema. I dwa wyścigi później, na Suzuce, Fernando sfrustrowany tym że inni rywale go wyprzedzają, padło to słynne zdanie, a słowo memem się stało - i mieszkało między nami. ( ͡°͜ʖ͡°) Jak to możliwe, że Button potrafił jakoś powściągnąć swoje emocje, a Alonso musiał kręcić gównoburzę w mediach? Na swoją obronę Alonso wysrał zdanie, w myśl którego "transmisje radiowe w telewizji powinny być zakazane" XDDD Mało tego, wyraził zadowolenie że ten tekst faktycznie został wyemitowany w trakcie transmisji telewizyjnej, jeszcze bardziej irytując już i tak mocno p-----------h dumnych japończyków. Zaczęli wtedy oni rozglądać się za dodatkowym zespołem do obsługi, licząc na to że może z drugiego obozu usłyszą merytoryczny feedback, faktycznie pomagający rozwinąć silnik - jednak próby te zostały zablokowane przez McLarena, opierającego się na faktycznie istniejących zapisach w umowie (już wtedy Red Bull i Honda puszczali do siebie oczka).
Z wartych przypomnienia momentów, oprócz wspominanego GP2 engine, był też wyścig w Kanadzie, gdzie Alonso był proszony o oszczędzanie paliwa, co skwitował tylko krótkim "I don't want!". Taato, ja nie chcę oszczędzać paliwa, i co takiemu zrobisz? ( ͡°͜ʖ͡°) Innym fajnym wydarzeniem była Brazylia, i mieliśmy tam dwa osobne wydarzenia - najpierw wraz z Buttonem postanowili zagościć na podium bez zgody rywali, a po odpadnięciu w Q1 postanowił zażyć nieco promieni słonecznych. Obiecałem memiczność, Fernando dostarczył.
Sezon bez większej historii w wynikach, zakończony miejscem 17. w klasyfikacji generalnej - najgorszym od debiutanckiego sezonu. Punktował zaledwie dwukrotnie - P10 na Silverstone, i P5 na Hungaroringu. Nie wystarczyło to do pokonania Jensona Buttona, który punktował pięciokrotnie (w tym P6 w deszczowym Austin, Fernando dowiózł wtedy P11), i zakończyli sezon wynikiem punktowym 16:11, i będąc lepszym w tabeli tylko od zeropunktowego Manora.
Rok 2016 miał być lepszy - duże poprawki do silnika, nowy zespół w stawce - Haas (który miał być dodatkowym buforem oddzielającym McLarena od dna ( ͡°͜ʖ͡°)), zresztą - czy po tak fatalnym roku mogło jeszcze być gorzej? Według Fernando nadszedł czas na odbicie się od dna - mocniejszy silnik w połączeniu z topowym nadwoziem miało sprawić, że McLaren miał być jedynym zespołem mogącym realnie zagrozić Mercdesom (w którym Hamilton przedłużył kontrakt do końca 2018 roku, zamykając tym samym furtkę na którą liczył Alonso - Rosberg posiadał ważny kontrakt do końca 2017, i wyprzedzę nieco fakty - w czerwcu 2016 przedłużył go do 2018!). Zderzenie ze ścianą zwaną rzeczywistość przyszło już podczas testów, gdzie McLaren znowu był nieco wolniejszy od Mercedesa, jednak nie zamykał już całej stawki - i dało to pewne podstawy do pozytywnych nadziei na przyszłość.
I w Australii nie wypadli najgorzej - w Q1 byli nawet w czołówce (P3 Fernando), jednak w Q2 już nadeszła rzeczywistość, i obydwa McLareny odpadły osiągając P12 i P13. Wyścig szedł raczej przeciętnie, dużym zaskoczeniem było tempo Haasa - i to właśnie na jednego z nich nadział się Fernando. Podczas próby wyprzedzania Estebana Gutierreza doszło do wypadku, który wyglądał niezwykle groźnie.Samochód był tak zdemolowany, że jak nie wiedziało się gdzie go szukać - to ciężko było się go dopatrzeć na ujęciach z góry. Ba, widać było kask Fernando, ale ciężko było rozpoznać samochód w kupie złomu znajdującej się obok. Początkowo Alonso przyjął odpowiedzialność za wypadek, jednak później sędziowie uznali to za RA. Dla Fernando skończyło się złamanym żebrem (czego nie wykazały badania po wyścigu w centrum medycznym na torze, a dopiero badania zrobione prywatnie!), i lekarze zapobiegawczo nie dopuścili go do startu w Bahrajnie, gdzie zastąpił go Stoffel Vandoorne - który dowiózł P10, zdobywając jeden punkcik. Debiut niezły, i gdy pojawiły się pogłoski że Fernando może zostać niedopuszczony do udziału w GP Chin, nikt nie był jakoś potężnie zmartwiony. Alonso został jednak warunkowo dopuszczony do FP1, i po tym treningu miała zapaść decyzja o starcie w reszcie weekendu - i była pozytywna, co oznaczało koniec przygód Stoffela. Zaczęły się za to przyzwoite występy Alonso - P6 w Soczi, P5 w Monako, kilka P7 i na koniec P5 w Austin dało mu solidny zastrzyk punktowy, co pozwoliło mu połamać Jensona Buttona w tabeli (54 wobec 21, Jenson dreptał w miejscu), i pokonać odchodzącego na emeryturę Felipe Massę w szybszym Williamsie, samemu posiadając tym razem "3rd best chassis". W związku z tym, na początku września Alonso został potwierdzony jako kierowca McLarena na 2017, a jego partnerem miał zostać Stoffel Vandoorne - wysyłając Jensona Buttona na "rok przerwy", choć już wtedy zakładano że będzie to przerwa w stylu Miki Hakkinena (przypomnę tylko, że Hakkinen do dziś oficjalnie nie ogłosił zakończenia kariery w F1).
Alonso zakończył sezon kolejnym mocnym przytupem - po awarii auta w treningu ponownie postanowił stać się meme masterem, przebijając swoje osiągnięcia sprzed roku. Najpierw postanowił pograć w piłkę kamieniem, a następnie pozbawić pracy operatora kamery w drugim zakręcie. Sympatyczne chwile dał nam Fernando, jednak sam wyścig był już raczej przeciętny - jako prawdziwy rainmaster, zajął 10 miejsce.
Sezon się skończył dobrym wynikiem w tabeli, o czym już wspominałem - jednak prawdziwy rollercoaster dopiero miał się zacząć wraz z początkiem grudnia. Otóż wtedy, zupełnie niespodziewanie, natychmistowy koniec kariery ogłosił świeżo upieczony mistrz świata, Nico Rosberg - zwalniając tym samym wymarzony przez Fernando stołek w Mercedesie. Na Mercedesa rzuciło się pół stawki, a wśród chętnych podobno znalazł się również SMS z Wenezueli ( ͡°͜ʖ͡°) Wolff deklarował jednak, że raczej pójdą w kierunku zatrudnienia młodego (faworytem był Wehrlein, po imponującym sezonie w Manorze, a drugi był Ocon - który wcześniej zaklepał sobie stołek w Force India, i trzeba byłoby go najpierw stamtąd wyplątać), a dopiero w dalszej kolejności szukanie ewentualnych następców wśród gwiazd obecnej stawki. Wehrlein był wtedy faworytem do stołka w Sauberze, a w Mercedesie po pewnych kalkulacjach doszli jednak do wniosku, że warto dać mu jeszcze jeden sezon w środku stawki na nauczenie się życia w F1 - i właśnie w tym Sauberze wylądował. Liderem wyścigu do najważniejszego stołka stał się zatem Valtteri Bottas, a na drugim miejscu mieliśmy pewne hiszpańskie nazwisko - chodzi oczywiście o... Carlosa Sainza. Był on już wtedy na celowniku Renault, jednak Red Bull zapobiegawczo przedłużył jego kontrakt w Toro Rosso. Helmut Marko zarzekał się wtedy, że nie ma zamiaru wspierać rywali, i nawet kilka walizek wypełnionych banknotami od Toto Wolffa nie zmieni jego zdania w tym aspekcie. Ostateczna decyzja została ogłoszona dopiero w połowie stycznia, i wybór padł na (bez niespodzianek) Valtteriego Bottasa. Był to dość problematyczny deal, bo trzeba było załatwić Williamsowi jakieś zastępstwo - w trakcie sezonu 2016 z Williamsem był łączony Jenson Button, jednak do transferu nie doszło - nie był on na poważnie zainteresowany przejściem do tego zespołu. Ostatecznie Massa zgodził się zostać na jeszcze jeden rok, aby pouczyć życia najnowszy nabytek Williamsa - Lance'a Strolla. Massa wypadał z układu raczej dlatego, że Williams był zdecydowany na Strolla z powodów budżetowych, a Bottas był zwyczajnie lepszy od Massy. Fernando tak naprawdę nigdy nie był poważnie rozważany jako kandydat do Mercedesa, ze względu na obowiązujące go umowy - był cholernie drogą opcją, i nie wiadomo czy nie skończyłoby się to kolejną wojną - jak w 2007 roku w McLarenie. Bottas był znacznie bezpieczniejszym i tańszym wyborem, a i pamiętajmy że mamy perspektywę roku 2016 - Valtteri wtedy wyglądał na prospekt odpowiadający co najmniej młodemu Rosbergowi.
I na tym chyba skończymy dzisiejszy odcinek - muszę się wam przyznać, że moje problemy z pamięcią stają się coraz potężniejsze, ale to chyba po prostu wynika z tego, że Fernando przestał brać udział w walce o sukcesy, a midfield zawsze jest nieco nudniejszy, i jednym ze sposobów na wyrwanie się "na pierwszy plan" są śmieszki. Przez długi czas nie miałem również przekonania co do jakości tego odcinka, i to chyba uznam za główny powód tak długiego oczekiwania na nowy epizod. I zapewne to samo będzie z kolejnym - chyba się wypalam ( ͡°ʖ̯͡°). Ale nie martwcie się, chodzi mi po głowie jeszcze jeden, nowy projekt - i może nie porzucę go tak jak martwego projektu młodzieży Red Bulla. Problem w tym, że będzie baaardzo czasochłonny, i odcinki w ramach tej serii na pewno nie będą zbyt częste. ( ͡°͜ʖ͡°)
#f1 #krotkahistoriaof1 <-- polecam obserwować, łatwiej będzie odsiać od reszty powrutowego spamu na głównym tagu.
@fordern: nie bylo mnie a tu taka niespodzianka. Rob wiecej skoncz serie o wielkim Nando( ͡°͜ʖ͡°) im szybciej tym lepiej. Pozdrawiam cieplutko mojego ulubionego eksperta
Dziś w cyklu #krotkahistoriaof1 - Krótka historia o karierze w F1 Fernando Alonso. Odcinek dwunasty.
Dla nowych osób w naszym kółku adoracyjnym, linki do poprzednich odcinków serii:
- Odcinek 1: okres 1999-2006.
- Odcinek 2: pobyt w McLarenie.
- Odcinek 3: sezon 2008.
- Odcinek 4: sezon 2009 i transfer do Ferrari.
- Odcinek 5: pierwsza połowa sezonu 2010.
- Odcinek 6: walka o mistrzostwo w 2010 roku.
- Odcinek 7: sezon 2011 i początek 2012.
- Odcinek 8: walka o mistrzostwo w 2012 roku.
- Odcinek 9: końcówka sezonu 2012.
- Odcinek 10: sezon 2013.
- Odcinek 11: sezon 2014 i odejście z Ferrari
Rok 2015, nowy (stary?) zespół, nowy kontrakt, nowy rozdział w karierze. Jak wspominaliśmy w poprzednim odcinku, umowa z McLarenem została zawarta na dwa lata (2015+2016), bez klauzuli wydajności na której bardzo zależało Fernando. Ten wciąż wierzył w otwarcie furtki do Mercedesa, i gdyby tylko ta się pojawiła, mógłby taką klauzulę uruchomić. Ron Dennis w swoich ostatnich podrygach ostatecznie zdołał wynegocjować umowę w taki sposób, aby tej klauzuli nie było. Ponoć Ron Dennis tak naprawdę wcale nie chciał Fernando na pokładzie - do głosu dochodzili wtedy udziałowcy, którzy się uparli i kazali Dennisowi "załatwić" Alonso do zespołu. Ron dobrze pamiętał ich wspólne przygody z 2007, i obawiał się że nowy rozdział może skończyć się podobnie. Brak tej klauzuli sprawiał, że zespół miał większą kontrolę nad "stałością" składu kierowców, i niewątpliwie był to sukces Rona. Partnerem Fernando miał być Jenson Button, będący kierowcą McLarena przez 5 poprzednich sezonów. Na stołek trzeciego kierowcy zdegradowany został Kevin Magnussen, który zaliczył przyzwoity (aczkolwiek nie wybitny) sezon debiutancki. Nowy bolid został pokazany pod koniec stycznia, a pierwsze jazdy odbyły się już w pierwszych dniach lutego.
W międzyczasie pojawiła się drobna afera, która sugerowała że Alonso miga się od płacenia podatków, chowając dochody na "szwajcarskich kontach bankowych". Alonso oficjalnie zarejestrowany był jako podatnik w Hiszpanii, jednak mieszkał w Szwajcarii. Afera była krótka i skończyła się pozwem wobec dziennikarzy rozsiewających plotki, które nie znalazły potwierdzenia w faktach - zatem i ja nie będę się o to czepiał.
Wrócmy jednak do samochodu - nowa jednostka napędowa oznaczała nowe problemy, nie tylko z awaryjnością - ale również z mocą. Wiele wskazywało na to, że silnik Hondy po prostu jest słaby, ale Boullier robił dobrą minę do złej gry, sugerując że ich plany rozwoju są jasno określone, i liczą na walkę o podia (XD) lub nawet zwycięstwa (XDD) w drugiej części sezonu. Braki tempa i awaryjność wyszła jeszcze mocniej na testach grupowych w Barcelonie, ale nie tylko to. Otóż 22 lutego podczas kolejnej sesji testowej, doszło do bardzo dziwnego zdarzenia z udziałem Fernando Alonso. Według zeznań Vettela, Alonso jadąc w zakręcie nr 3 z dość niską prędkością, nagle skręcił w prawo, prosto w ścianę. Po tym zdarzeniu Alonso został zabrany do szpitala, a zespół podał diagnozę - wstrząs mózgu. McLaren stwierdził, że to nagły podmuch wiatru zdmuchnął ważący 650kg samochód na bandę, ale wszystkim od początku coś nie pasowało - sprawą zajęło się FIA, a McLaren profilaktycznie postanowił nie wypuszczać żadnego z kierowców na tor do końca tych testów. Oficjalne wersje jednak nikogo nie przekonywały, i błyskawicznie pojawiły się plotki o tym, że Ferdka popieścił prąd w samochodzie - pikanterii dodawała plotka, że po uderzeniu w ścianę nie pamiętał, że podpisywał jakąkolwiek umowę z McLarenem, i że jest młodym wilczkiem śmigającym w gokartach i kiedyś chce być mistrzem świata. Coś ewidentnie nie grało, McLaren chciał coś ukryć - w pierwszym komunikacie informowali o wstrząśnieniu mózgu, ale później już tej informacji nie było. Samochód po wypadku nie został naprawiony, tylko spakowany i wycofany z testów. Alonso nie wystartował w GP Australii, zastępował go Kevin Magnussen (który też nie wystartował, przez awarię silnika w drodze na pola startowe XD). Do tego ta plotka o ataku amnezji, a sam Alonso przed powrotem w GP Malezji twierdził, że "kierownica mu się zablokowała". I jakby tego było mało - akurat w dniu powrotu do ścigania, obydwa McLareny odpadły po awariach jednostki napędowej, a wygrał... Sebastian Vettel w Ferrari. Cóż za ironia losu ( ͡° ͜ʖ ͡°)
W ciągu następnych wyścigów McLaren postanowił ustanowić nowy rekord F1 w niespełnionych obietnicach - co chwila deklarowali że będzie Q3, a w rzeczywistości szorowali dno. Problemy z silnikiem potęgowane były przez nowy system "tokenów", które pozwalały na wprowadzanie poprawek w trakcie sezonu - było ich zbyt mało, a i same poprawki nie były zbyt skuteczne, bo konkurencja jeszcze mocniej im uciekała. Wtedy McLaren postanowił osiągnąć kolejny rekord, wyczerpując limity komponentów na sezon już w siódmym wyścigu sezonu (a wtedy na sezon mieliśmy 4 silniki, nie 3 jak to jest dzisiaj), i przy okazji starając się o rekord przesunięć na starcie do wyścigu. W Austrii Alonso zaatakował z karą +20 pozycji, aby dzień później Button poprawił osiągnięcie z wynikiem +25, które Alonso chwilę później wyrównał. Wymiany komponentów na nic się zdały, bo już po trzech zakrętach Alonso zderzył się z Raikkonenem, i kolejny silnik został uszkodzony XD. Z kronikarskiego obowiązku dodam jeszcze, że rekordy te zostały poprawione w Belgii - McLaren postanowił wtedy wymienić silniki dwukrotnie, co skutkowało karami sumującymi się do +105 pozycji dla całego zespołu. Indywidualny rekord został ustanowiony w Meksyku przez Buttona, i wyniósł on +70 pozycji.
W międzyczasie minęliśmy czerwiec, a w czerwcu odbywał się wyścig LeMans 24h. Plotka głosi że chciał w nim wystartować Fernando Alonso, jednak z braku Hondy w tej serii - musiałby on startować w barwach innego producenta (najprawdopodobniej Porsche). Honda postanowiła jednak zablokować ten ruch jeszcze w styczniu, więc Alonso musiał obejść się smakiem. W barwach Porsche wystartował jednak inny kierowca F1, Nico Hulkenberg - i poszło mu całkiem przyzwoicie, bo jego zespół wygrał ten wyścig.
Alonso jednak musiał kisić się w F1, szorując dno stawki. Na Monzy po raz kolejny został obnażony brak mocy silnika Hondy - obydwa auta odpadły w Q1, wygrywając tylko z dwoma "samochodami" Marussi - mało tego, McLaren względem poprzedniego roku stracił sekundę, podczas gdy reszta stawki o niecałą sekundę przyśpieszyła. Atmosfera wokół Hondy robiła się coraz gęstsza, ale dumni japończycy nawet nie myśleli o tym aby przyznać się do błędu. W tym samym czasie Alonso po raz pierwszy użył stwierdzenia, że mają "2nd best chassis on the grid", które z czasem wyrosło na sympatycznego mema. I dwa wyścigi później, na Suzuce, Fernando sfrustrowany tym że inni rywale go wyprzedzają, padło to słynne zdanie, a słowo memem się stało - i mieszkało między nami. ( ͡° ͜ʖ ͡°) Jak to możliwe, że Button potrafił jakoś powściągnąć swoje emocje, a Alonso musiał kręcić gównoburzę w mediach? Na swoją obronę Alonso wysrał zdanie, w myśl którego "transmisje radiowe w telewizji powinny być zakazane" XDDD Mało tego, wyraził zadowolenie że ten tekst faktycznie został wyemitowany w trakcie transmisji telewizyjnej, jeszcze bardziej irytując już i tak mocno p-----------h dumnych japończyków. Zaczęli wtedy oni rozglądać się za dodatkowym zespołem do obsługi, licząc na to że może z drugiego obozu usłyszą merytoryczny feedback, faktycznie pomagający rozwinąć silnik - jednak próby te zostały zablokowane przez McLarena, opierającego się na faktycznie istniejących zapisach w umowie (już wtedy Red Bull i Honda puszczali do siebie oczka).
Z wartych przypomnienia momentów, oprócz wspominanego GP2 engine, był też wyścig w Kanadzie, gdzie Alonso był proszony o oszczędzanie paliwa, co skwitował tylko krótkim "I don't want!". Taato, ja nie chcę oszczędzać paliwa, i co takiemu zrobisz? ( ͡° ͜ʖ ͡°) Innym fajnym wydarzeniem była Brazylia, i mieliśmy tam dwa osobne wydarzenia - najpierw wraz z Buttonem postanowili zagościć na podium bez zgody rywali, a po odpadnięciu w Q1 postanowił zażyć nieco promieni słonecznych. Obiecałem memiczność, Fernando dostarczył.
Sezon bez większej historii w wynikach, zakończony miejscem 17. w klasyfikacji generalnej - najgorszym od debiutanckiego sezonu. Punktował zaledwie dwukrotnie - P10 na Silverstone, i P5 na Hungaroringu. Nie wystarczyło to do pokonania Jensona Buttona, który punktował pięciokrotnie (w tym P6 w deszczowym Austin, Fernando dowiózł wtedy P11), i zakończyli sezon wynikiem punktowym 16:11, i będąc lepszym w tabeli tylko od zeropunktowego Manora.
Rok 2016 miał być lepszy - duże poprawki do silnika, nowy zespół w stawce - Haas (który miał być dodatkowym buforem oddzielającym McLarena od dna ( ͡° ͜ʖ ͡°)), zresztą - czy po tak fatalnym roku mogło jeszcze być gorzej? Według Fernando nadszedł czas na odbicie się od dna - mocniejszy silnik w połączeniu z topowym nadwoziem miało sprawić, że McLaren miał być jedynym zespołem mogącym realnie zagrozić Mercdesom (w którym Hamilton przedłużył kontrakt do końca 2018 roku, zamykając tym samym furtkę na którą liczył Alonso - Rosberg posiadał ważny kontrakt do końca 2017, i wyprzedzę nieco fakty - w czerwcu 2016 przedłużył go do 2018!). Zderzenie ze ścianą zwaną rzeczywistość przyszło już podczas testów, gdzie McLaren znowu był nieco wolniejszy od Mercedesa, jednak nie zamykał już całej stawki - i dało to pewne podstawy do pozytywnych nadziei na przyszłość.
I w Australii nie wypadli najgorzej - w Q1 byli nawet w czołówce (P3 Fernando), jednak w Q2 już nadeszła rzeczywistość, i obydwa McLareny odpadły osiągając P12 i P13. Wyścig szedł raczej przeciętnie, dużym zaskoczeniem było tempo Haasa - i to właśnie na jednego z nich nadział się Fernando. Podczas próby wyprzedzania Estebana Gutierreza doszło do wypadku, który wyglądał niezwykle groźnie. Samochód był tak zdemolowany, że jak nie wiedziało się gdzie go szukać - to ciężko było się go dopatrzeć na ujęciach z góry. Ba, widać było kask Fernando, ale ciężko było rozpoznać samochód w kupie złomu znajdującej się obok. Początkowo Alonso przyjął odpowiedzialność za wypadek, jednak później sędziowie uznali to za RA. Dla Fernando skończyło się złamanym żebrem (czego nie wykazały badania po wyścigu w centrum medycznym na torze, a dopiero badania zrobione prywatnie!), i lekarze zapobiegawczo nie dopuścili go do startu w Bahrajnie, gdzie zastąpił go Stoffel Vandoorne - który dowiózł P10, zdobywając jeden punkcik. Debiut niezły, i gdy pojawiły się pogłoski że Fernando może zostać niedopuszczony do udziału w GP Chin, nikt nie był jakoś potężnie zmartwiony. Alonso został jednak warunkowo dopuszczony do FP1, i po tym treningu miała zapaść decyzja o starcie w reszcie weekendu - i była pozytywna, co oznaczało koniec przygód Stoffela. Zaczęły się za to przyzwoite występy Alonso - P6 w Soczi, P5 w Monako, kilka P7 i na koniec P5 w Austin dało mu solidny zastrzyk punktowy, co pozwoliło mu połamać Jensona Buttona w tabeli (54 wobec 21, Jenson dreptał w miejscu), i pokonać odchodzącego na emeryturę Felipe Massę w szybszym Williamsie, samemu posiadając tym razem "3rd best chassis". W związku z tym, na początku września Alonso został potwierdzony jako kierowca McLarena na 2017, a jego partnerem miał zostać Stoffel Vandoorne - wysyłając Jensona Buttona na "rok przerwy", choć już wtedy zakładano że będzie to przerwa w stylu Miki Hakkinena (przypomnę tylko, że Hakkinen do dziś oficjalnie nie ogłosił zakończenia kariery w F1).
Alonso zakończył sezon kolejnym mocnym przytupem - po awarii auta w treningu ponownie postanowił stać się meme masterem, przebijając swoje osiągnięcia sprzed roku. Najpierw postanowił pograć w piłkę kamieniem, a następnie pozbawić pracy operatora kamery w drugim zakręcie. Sympatyczne chwile dał nam Fernando, jednak sam wyścig był już raczej przeciętny - jako prawdziwy rainmaster, zajął 10 miejsce.
Sezon się skończył dobrym wynikiem w tabeli, o czym już wspominałem - jednak prawdziwy rollercoaster dopiero miał się zacząć wraz z początkiem grudnia. Otóż wtedy, zupełnie niespodziewanie, natychmistowy koniec kariery ogłosił świeżo upieczony mistrz świata, Nico Rosberg - zwalniając tym samym wymarzony przez Fernando stołek w Mercedesie. Na Mercedesa rzuciło się pół stawki, a wśród chętnych podobno znalazł się również SMS z Wenezueli ( ͡° ͜ʖ ͡°) Wolff deklarował jednak, że raczej pójdą w kierunku zatrudnienia młodego (faworytem był Wehrlein, po imponującym sezonie w Manorze, a drugi był Ocon - który wcześniej zaklepał sobie stołek w Force India, i trzeba byłoby go najpierw stamtąd wyplątać), a dopiero w dalszej kolejności szukanie ewentualnych następców wśród gwiazd obecnej stawki. Wehrlein był wtedy faworytem do stołka w Sauberze, a w Mercedesie po pewnych kalkulacjach doszli jednak do wniosku, że warto dać mu jeszcze jeden sezon w środku stawki na nauczenie się życia w F1 - i właśnie w tym Sauberze wylądował. Liderem wyścigu do najważniejszego stołka stał się zatem Valtteri Bottas, a na drugim miejscu mieliśmy pewne hiszpańskie nazwisko - chodzi oczywiście o... Carlosa Sainza. Był on już wtedy na celowniku Renault, jednak Red Bull zapobiegawczo przedłużył jego kontrakt w Toro Rosso. Helmut Marko zarzekał się wtedy, że nie ma zamiaru wspierać rywali, i nawet kilka walizek wypełnionych banknotami od Toto Wolffa nie zmieni jego zdania w tym aspekcie. Ostateczna decyzja została ogłoszona dopiero w połowie stycznia, i wybór padł na (bez niespodzianek) Valtteriego Bottasa. Był to dość problematyczny deal, bo trzeba było załatwić Williamsowi jakieś zastępstwo - w trakcie sezonu 2016 z Williamsem był łączony Jenson Button, jednak do transferu nie doszło - nie był on na poważnie zainteresowany przejściem do tego zespołu. Ostatecznie Massa zgodził się zostać na jeszcze jeden rok, aby pouczyć życia najnowszy nabytek Williamsa - Lance'a Strolla. Massa wypadał z układu raczej dlatego, że Williams był zdecydowany na Strolla z powodów budżetowych, a Bottas był zwyczajnie lepszy od Massy. Fernando tak naprawdę nigdy nie był poważnie rozważany jako kandydat do Mercedesa, ze względu na obowiązujące go umowy - był cholernie drogą opcją, i nie wiadomo czy nie skończyłoby się to kolejną wojną - jak w 2007 roku w McLarenie. Bottas był znacznie bezpieczniejszym i tańszym wyborem, a i pamiętajmy że mamy perspektywę roku 2016 - Valtteri wtedy wyglądał na prospekt odpowiadający co najmniej młodemu Rosbergowi.
I na tym chyba skończymy dzisiejszy odcinek - muszę się wam przyznać, że moje problemy z pamięcią stają się coraz potężniejsze, ale to chyba po prostu wynika z tego, że Fernando przestał brać udział w walce o sukcesy, a midfield zawsze jest nieco nudniejszy, i jednym ze sposobów na wyrwanie się "na pierwszy plan" są śmieszki. Przez długi czas nie miałem również przekonania co do jakości tego odcinka, i to chyba uznam za główny powód tak długiego oczekiwania na nowy epizod. I zapewne to samo będzie z kolejnym - chyba się wypalam ( ͡° ʖ̯ ͡°). Ale nie martwcie się, chodzi mi po głowie jeszcze jeden, nowy projekt - i może nie porzucę go tak jak martwego projektu młodzieży Red Bulla. Problem w tym, że będzie baaardzo czasochłonny, i odcinki w ramach tej serii na pewno nie będą zbyt częste. ( ͡° ͜ʖ ͡°)
#f1 #krotkahistoriaof1 <-- polecam obserwować, łatwiej będzie odsiać od reszty powrutowego spamu na głównym tagu.
XD