Wpis z mikrobloga

8 + 1 = 9

Tytuł: Malarz świata ułudy
Autor: Kazuo Ishiguro
Gatunek: literatura piękna
Ocena: ★★★★★★★★

Czytając różne książki, nieraz zdaje sobie pewno pytanie: 'Czy to jest literatura, którą chciałbym czytać?'. I gdy ono już się pojawia, to ostatecznie z rzadka jestem w stanie dojść do sensownej konkluzji. W tym przypadku nie jest inaczej. Odbijam się od historii, by bez zwłoki wrócić z nieziszczonymi nigdy oczekiwaniami i tak w kółko aż do jej samego zwieńczenia. Chociaż przekaz jest dla mnie zrozumiały, to nie potrafię w nim znaleźć czegoś dla siebie, pociągającego na tyle bym mógł przełożyć to nie tle co na swoje własne życie, a po prostu poszerzyć jakoś swój horyzont widzianej rzeczywistości. W takiej sytuacji wypadałoby chyba założyć, że problem leży we mnie, moim niedostatecznym zorientowaniu w pewnych sprawach, co może wynikać prostolinijnie z jakiegoś braku w postaci życiowego doświadczenia: mogę zwyczajnie nie potrafić spojrzeć na to swoimi oczami. Choć oczywiście niewykluczonym jest leżenie tej przeszkody po stronie chłoniętej pozycji: niedostatecznie silnie wykreowanymi przekazie, mogącym dać mi pole do objęcia stanowiska w danej kwestii. Niekoniecznie twardego. To drugie wydaje mi się jednak czymś wątpliwym z uwagi na mój wcześniejszy kontakt z twórczością Kazuo Ishiguro oraz jego osiągnięcia w sferze pisarskiej. No ale odkładając tę myśl na boczny tor kwestia więc czy rozumienie w jakimś ograniczonym stopniu konotacji jest wystarczające – na tyle, by przy tym przystanąć? Jeśli tak, to czuję się – bez znaczenia czy słusznie, czy niesłusznie – jakbym pozostał z niczym na jeszcze bardzo dług, długi okres... O ile nie na zawsze. W kontekście powieści, tego, z czym się obecnie mierzy bohater, ciągnącego się za nim echa przeszłości i wreszcie bezpośrednio związanego z tym zadania, przed jakim staje: wytoczeniu sobie procesu; szczerego uzewnętrznia przed sobą samym, które pozwoli zmierzyć się z cieniem minionych lat, powinienem znać już odpowiedź. Spekuluję, że ja nie mógłbym tego zrobić nad żadnym rozdziałem swojego życia, gdyż nie jestem dotychczas na takim etapie. Stąd wysuwając wnioski, miałoby sens uznać, że wybrałem niewłaściwy moment na zapoznanie się z nią. Ucinałoby to ten ciąg niepotrzebnych rozważań.

Samo umiejscowienie czasu akcji powieści zaraz po II Wojnie Światowej nie jest przypadkowe, jako że w samej Japonii jest to okres okupacji amerykańskiej, za którą idzie szereg przemian, przewartościowujących mentalność pokolenia córek protagonisty. A to rodzi ogromny kontrast międzypokoleniowy. Wystarczy zerknąć na jego zafascynowanego Ameryką wnuka, Ichiro, niejako symbolu nowoczesnej Japonii, porzucającego stare wzorce. W każdym razie różnice te zmieniają drastycznie spojrzenie na ten burzliwy okres w dziejach świata. Sprawia to, że jest on jedynym z najdogodniejszych okresów do nakreślenia tematu. Przynajmniej dla Japończyków. Dla Polaków mógłby to być, chociażby upadek komunizmu. W świetle całego tekstu pozostaje to niemniej bez większej istotności. Jest to wyłącznie porównanie, mające uzmysłowić skalę zmian. Ta powojenna rzeczywistość będzie gruntem, na którym dojdzie do ponownej oceny jego osoby, a w szczególności jego działalności artystycznej, narrator powieści bowiem – Masuji Ono – niegdyś znany i cieszący się dużą estymą malarz zmienił profil swojej twórczości na bardziej narodowy; patriotyczny, może propagandowy wskazując ekspansje zagraniczną na Zachodni wzór jako drogę ku dobrobytowi Japończyków. Łączy tym samym świat polityki ze sztuką, dając artystom odegrać dużo ważniejszą rolę niż malowanie dekadenckiego środowiska. Porzuca również w ten właśnie sposób styl swojego mistrza zmierzającego do przeniesienia Zachodnich technik malarstwa na japońską ziemię oraz jego dążenia do uchwycenia świata ułudy, czyli sfery uciech i rozrywki, którego świetnym tłem była dzielnica rozkoszy gdzieś w Nagasaki. Wszystko to na rzecz powrotu do tradycyjnych ram, lecz z nowym, omówionym wcześniej duchem. Przekonanie o wiszeniu na włosku negocjacji małżeńskich jego młodszej córki przez wzgląd na to jest zaś pretekstem do rozliczenia się z przeszłością: zrozumienia swoich win i przyznania się do popełnionego błędu przed samym sobą. Nie mniej nie będzie to jednowymiarowa ocena. Podjęta zostaje obrona swojego postępowania, co daje pełniejszy obraz całej sprawie. Za to chyba właśnie najbardziej cenię ten utwór. Nic nie jest w nim czarno-białe. Z miłą chęcią pogrzebałbym w przeszłości Ono trochę dłużej. Im dużej w nią brnąłem, tym bardziej rozumiałem jego motywy i de facto marginalność całej sprawy przez wzgląd na kierowanie się przez cały czas dobrą wolą – ot pokrętność sumienia w ludzkich sercach. Czasami trudno je zrozumieć. Krytyka społeczna z tego punktu widzenia wydaje mi się zbyt ostra. Liczyć powinno się w końcu to, by postawiać kraj znowu na nogi, torując drogę do lepszej przyszłości mimo dawniej popełnionych błędów. Koniec końców tacy jak Masuji Ono robili wszystko by go wesprzeć, nie mają więc powodu, by się wstydzić swoich przewinień, jeśli tylko zrozumieli nietrafność tych działań. Odczułem, że ci którzy 'wywiedli kraj na manowce' są jednocześnie tymi, których on aktualnie potrzebuje. Dobry kontakt Ono (symbolu starej Japonii) ze wspominanym wyżej wnukiem – Ichiro – sugeruje, że da się pogodzić ze sobą te dwie mentalności i w efekcie zbudować państwo gdzie mogą ze sobą one współegzystować obok siebie. Jak na tak stosunkowo krótką powieść naprawdę zaskoczyło mnie bogactwo jej treści.

Opinia na lubimy czytać

Wpis dodany za pomocą tego skryptu

#bookmeter #gruparatowaniapoziomu#ksiazki #ksiazka #czytajzwykopem #literaturapieknabookmeter
Pobierz
źródło: comment_1641121231F9Kkp3fAs1MVZrnosj0mco.jpg