Wpis z mikrobloga

O tym jak skomplikowany był proces odkrywania struktury DNA, kto kradł od kogo a Naukowy Bełkot powtarza mity o Rosalind Franklin, mimo że można łatwo sprawdzić, że było inaczej.
https://www.wykop.pl/link/6416053/tajemnica-zdjecia-51-kto-odkryl-budowe-dna/

Jakkolwiek cenię youtubowy kanał Uwaga Naukowy Bełkot i ogółem różne rzeczy jakie robi Dawid Myśliwiec, to nie wszystkie filmy mi się w stu procentach podobają. Mamy chyba trochę różne podejście do myślenia o popularyzacji i dlatego z mojego punktu widzenia czasem trafiają się tam momenty upraszczania nie tylko tak bardzo jak się da, ale też i za bardzo. Nikt nie jest idealny, a ponadto jeszcze się taki nie narodził, co każdemu by dogodził. Prosta sprawa.

Tknął mnie jednak jego niedawny materiał "...a zaszczyty zebrali mężczyźni - efekt Matyldy".
(...)
Przyczyn skupienia uwagi na jakiejś osobie może być dużo - ktoś był szybszy z pochwaleniem się prasie; ktoś był starszy stopniem, ktoś umarł później, ktoś miał już wcześniej więcej tytułów i godności, kogoś zdecydowano się wystawić na świecznik dla propagandy. A czasem ktoś wyróżniał zestawem cech płciowych bardziej w owym czasie pochwalanym i docenianym per se. I o takich przypadkach mówi Dawid w materiale. Odkrywczyni, która miała pecha i jej odkrycia przypisano facetom dookoła. Jak chociażby Bell Burnell, doktorantka astrofizyki, która pierwsza zauważyła sygnały od pulsarów, za co nagrodę Nobla otrzymał jej promotor. A ona nie, bo była tylko studentką. Było w zwyczaju uznawać, że za odkrycie odpowiadał zlecający badania szef zespołu, który potem opublikował zebrane dane a nie prowadzący je student. Jest to jednak ostatecznie no fair, dlatego Burnell otrzymała po latach nagrody honorujące jej odkrycia, bo nic tak dobrze nie ściąga brakującej kiedyś uwagi, jak jakaś wysoka nagroda.

Kolejnym takim przypadkiem była Rosalind Franklin, która prowadziła badania nad strukturą DNA. Wedle narracji Dawida, Franklin przybyła do King's College aby zacząć badania nad DNA. W tym samym czasie (?) badaniami zajął się Wilkins, co było dla obojga zaskoczeniem i stało się przyczyną sporów. Gdy zaś w innym uniwersytecie Watson i Crick zaczęli wymyślać możliwe struktury tego związku, popełniali głupie błędy, które Franklin wyśmiała (przy jakiej okazji?). Następnie w czasie prac wykonała własnoręcznie słynne później zdjęcie 51, przedstawiające obraz dyfrakcyjny DNA. Zostało ono wzięte (jak?) przez Wilkinsa, który bez zgody pokazał je Wilsonowi i Crickowi, a ci na jego podstawie domyślili się prawidłowej struktury związku. Potem cała ta trójka spiskowców dostała Nagrodę Nobla, a Franklin zmarła i do końca życia nie dowiedziała się, że jej zdjęcie i praca przyczyniły się do tego odkrycia...

Tylko że nie.

Czemu DNA?

Pomysł, że jednostki dziedziczności muszą być zawarte w jądrze komórkowym był dosyć wczesny, pojawił się już pod koniec XIX wieku. Wiadomo było, że proces podziału komórki zaczyna się od zmian jądra i zestalenia jego zawartości w pary skrzyżowanych pałeczek, stąd wynikał wniosek, że informacja o cechach komórki jest zawarta tam a nie gdzieś w cytoplazmie. Kwestią sporną było w jakiej właściwie substancji się ta informacja zawiera. Ponieważ większość masy organizmów stanowią białka, uznawano bardzo powszechnie, że informacja jest zapisana w szeregu aminokwasów w jądrze. Dlatego wykryta już 1869 roku niebiałkowa nukleina była uważana za dodatkową substancję stabilizującą, klej wokół właściwej substancji dziedzicznej.

W latach 20. Griffith wykazał, że w preparacie z rozbitych na kawałki komórek bakterii złośliwych, zawarty jest "czynnik transformujący", który nadaje dodanym do mieszaniny bakteriom łagodnym cechy złośliwości. Wyglądało to tak, jakby przez roztwór zawierający wszystko co jest w komórce, ulegała przeniesieniu informacja dziedziczności. Kolejni badacze skupili się więc na szukaniu tych dziedzicznych białek, sprawdzając czy występują a to w cytoplazmie, a to w błonie, a to w poszczególnych organellach. Nie był też odosobniony pogląd, że komórki po prostu posiadają mechanizm powielenia wszystkiego co w nich jest, więc informacja o budowie ciałka Golgiego jest zawarta w tym ciałku, a przekazywanie cech podczas podziału komórki polega na przelewaniu się cytoplazmy z organellami.

W 1944 zespół Averty, MacLeod i McCarty opublikował szczegółowe prace, w ramach których sprawdzali która substancja z komórki jest w stanie odtworzyć efekt przekazania cechy, zauważony przez Griffitha. Po miesiącach oddzielania białek, zatężania i wypróbowywania na bakteriach doszli do wniosku, że poszukiwanym czynnikiem jest trochę zapomniany kwas nukleinowy, transformację bakterii można było bowiem przeprowadzić roztworem z jądra pozbawionym białek. Publikacja nie została jednak potraktowana bardzo poważnie i nadal biolodzy szukali białka dziedziczności.

Było wiadomo, że zasadniczo DNA składa się z prostego cukru deoksyrybozy, reszty fosforanowej i czterech amin aromatycznych, dwóch pochodnych puryny i dwóch pochodnych kasantyny. Pozostawało tylko stwierdzić jak to jest ułożone. DNA w warunkach zasadowych tworzyło sól, w której powstawaniu musiały brać udział reszty fosforanowe, więc najwyraźniej spośród trzech miejsc wiązania przynajmniej jedno zostawało wolne. Z badań Levina wynikało, że fosforan jest połączony z cukrem, cukier z aminą a amina nie ma połączenia z fosforanem. Najprostsza wersja, jaka przychodziła badaczom do głowy, to jednoniciowa przeplatanka: fosforan-cukier-amina1-cukier-fosforan-cukier-amina2 itd. być może w różnej kolejności i być może z informacją zapisaną w tym które składniki, w jakiej kolejności i ile razy z rzędu się powtarzają w tym łańcuchu.

A może jednak cząsteczka jest rozgałęziona i informacja zapisana była w tym jakiej długości i budowy są poszczególne odgałęzienia, niczym liczby w inkaskim kipu? A może wreszcie cukry i fosforany tworzą jedną, dwie, trzy lub więcej nici, a aminy sterczą na boki? Poszczególne cząsteczki amin miały różne rozmiary więc wydawało się logiczne umieszczenie ich w takim miejscu, że nie będą zaburzały symetrii łańcucha. Nie odpowiadało to jednak na pytanie jak ten schemat jest powielany i co właściwie zachodzi podczas podziału komórki.
#genetyka #nauka #historia #gruparatowaniapoziomu
  • Odpowiedz