Wpis z mikrobloga

#oswiadczenie #depresja #polskiedomy #bezrobocie

Ojciec nieświadomie zrujnował mi psychikę. ( ͡° ʖ̯ ͡°)

Całe dzieciństwo aż do wyjazdu na studia wysłuchiwałem od niego, że jestem beznadziejny. Zamiast zachęcać mnie do odkrywania swoich pasji, rozwijania się i wsparcia emocjonalnego byłem tresowany jak pies. Ciągłe poczucie, że nie jestem wystarczający jako syn. Poczucie zagrożenia. Jeśli wyjdę poza twardo ustalone zasady spotka mnie kara.

W drugiej klasie podstawówki spaliłem tosta (na węgiel) i wyrzuciłem go do śmieci. Tata zobaczył, że tost leży w śmietniku i kazał mi go zjeść przy nim. Rok później wróciłem po 21 od koleżanki. Mieszkała w sąsiedniej klatce. Pukałem i dzwoniłem do drzwi, ale ojciec zamknął od środka mieszkanie i nocowałem na klatce. Wpuścili mnie rano.

Zacząłem uciekać w gry komputerowe. Nikt mnie tam nie oceniał i zawsze moglem wczytać save, jeśli popełniłem błąd.

W gimnazjum przez 3 lata byłem kozłem ofiarnym. Bo moje nazwisko łatwo się rymowało, a ja nie miałem wystarczająco pewności siebie, żeby się postawić. Miałem śmietnik na głowie. Wstydziłem się powiedzieć o tym ojcu, bałem się iść do szkoły i bałem się wracać do domu. Po powrocie do domu płakałem i dużo rysowałem żeby się odciąć od rzeczywistości i poczuć, że coś tam mi jednak wychodzi.

Potem poszedłem do liceum plastycznego. Tam znalazłem spokój i poczucie, że jednak do czegoś się nadaję. Dostałem kilka nagród, w tym jedną ogólnopolską. Mialem stypendium artystyczne od prezydenta miasta. Rodzice lubili się mną chwalić przy rodzinie i znajomych, że mają takiego zdolnego syna. A kiedy wszyscy już poszli to wysłuchiwałem od ojca, że po „plastyku” nie znajdę pracy i to droga donikąd.

Po liceum poszedłem na ASP (stąd mój nick). Dostałem się za pierwszym razem, mimo że było dużo osób na miejsce. Byłem z siebie dumny. Rodzice niby kibicowali żebym się dostał, ale kiedy powiedziałem im o wynikach egzaminów wstępnych nie byli zadowoleni. „Ciesz się póki możesz, potem będziesz kopać rowy.”

Studia były dobrym czasem w życiu. Byłem w innym mieście, z dala od toksycznego ojca. Mogłem rozmawiać z ludźmi o podobnych zainteresowaniach, którzy mnie nie osądzali. Z tyłu głowy wciąż jednak była pustka i poczucie, że zawiodłem ojca. Zarzucał mi, że ja sobie maluję i imprezuję na jego koszt a nic z tego nie będzie. Czułem, że za wszelką cenę chce udowodnić, że jednak popełniłem wielki życiowy błąd i to jednak ON mial rację.

W trakcie studiów ogarnąłem sobie staż projektowy w IT a potem zostałem projektantem na pełen etat. Szło mi całkiem nieźle i zarabiałem 3-krotność pensji ojca. Z jednej strony byłem zadowolony, z drugiej mialem głębokie przekonanie że na to nie zasługuję. Syndrom oszusta.

Po kilku latach zostałem kierownikiem zespołu. Dawałem z siebie wszystko, żeby ludzie którzy w nim pracują czuli się docenieni, szanowani. Żeby czuli, że to co robią ma sens, że się rozwijają. Pracowałem po godzinach i w weekendy, żeby rozplanować projekty. Przejrzeć co robią i znaleźć sposób na konstruktywną krytykę. Strasznie mi zależało. Nikt mnie nie skrytykował, nie zarzucił że robię coś nie tak. Mimo to, ciągle mialem poczucie że nie jestem dla nich wystarczająco dobry. Głupi mózg ciągle znajdował powody, dla których jestem niewystarczający. A to, że jestem za młody. Że mam za mało doświadczenia albo że nie potrafię się częściej komuś postawić. Że coś mogłem zrobić lepiej.

Nie potrafiłem sobie poradzić z tą samokrytyką. Nie spalem po nocach, potem w pracy byłem niewyspany. Przestałem kontaktować, dni zlewały mi się jeden w drugi. Zacząłem popełniać faktyczne błędy, zacząłem mieć problemy z pamięcią. Myliły mi się ustalenia, dni, spotkania, projekty. Wpadłem w depresję, jeśli jej już wcześniej nie miałem. Byłem u terapeuty który powiedział, że po prostu się nie wysypiam i powinienem chodzić wcześniej spać. Miesiąc później miałem próbę samobójczą.

Zrezygnowałem z pracy. Chciałem odejść na własnych warunkach. Co prawda nie było jeszcze dramatów przez które mógłbym stracić pracę, ale czułem że to kwestia czasu aż coś takiego się pojawi. Chcieli mnie zatrzymać, proponowali podwyżkę. Pieniądze nic tu nie zmienią. Wróciłem do rodzinnego miasta, do rodziców. Potrzebowałem przerwy. Ojciec oczywiście rzucił tekst „wrócił syn marnotrawny”. Miałem poczucie, że miał rację. Że przepowiednia się sprawdziła. Skończyłem ASP i jestem bezrobotny. Od tamtej pory minęło kilka miesięcy. Pracuję jako kierowca Bolta i zarabiam może 1/6 tego, co jeszcze rok temu. Chciałbym wrócić do projektowania, wyprowadzić się do innego kraju. Piszą do mnie często rekruterzy, ale za każdym razem kiedy siadam do złożenia portfolio łapie mnie paraliż i strach, że znowu będzie tak samo.

Mam głębokie poczucie, że gdybym nie rzucił pracy, gdyby nie dziewczyna która mnie wspiera to już by mnie tu nie było.

P.S. Dzisiaj miałem nocną zmianę. Obudziłem się o 13:00. „Jesteś porażką” to pierwsza rzecz, jaką dzisiaj usłyszałem ( ͡° ʖ̯ ͡°)
  • 45
@studentasp: Masz tu wiele dobrych rad. Ciągle żyjesz żeby zadowolić ojca i to samo odtwarzacz w relacjach z innymi. To jest Twoja tożsamość, to jesteś Ty i żeby coś zmienić trzeba zrobić coś wbrew sobie, ale dla siebie. Według mnie pierwszym krokiem jest zmiana środowiska. Potrafisz tu skrytykować ojca, ale czy kiedykolwiek sam potrafiłeś mu się postawić ? Może to też być konflikt w Tobie. Będąc dzieckiem musiałeś trzymać się rodziców
@studentasp: Mój ojciec też przez całe życie się do wszystkiego #!$%@?ł. A już najbardziej to miał #!$%@? na punkcie rzeczy materialnych i pieniędzy. Jak jako dzieciak coś zniszczyłem to czułem jak jak jakiś morderca bo tak na mnie patrzył. I nie ważne, że to było coś za złotówkę. Od ojca nigdy nie dostałem żadnego prezentu, a z kasą zawsze było ok, nie jakoś bogato, ale nigdy nie brakowało na takie normalne
@NieBendePrasowac: nie przejmuj się jego pisaniem. bo to jakiś frustrat i psycholog z dupy. Wielki znawca psychiki. Pewnie jak będzie miał dziecko to jak np będzie uczył syna nie wiem pływać to zrobi mu jeb na głęboka wodę i #!$%@? niech gnojek sobie radzi. Twardy musi być gówniarzy jeden.