Aktywne Wpisy
tindeRoman +375
Kupiłem sobie najmocniejszy możliwy paralizator i wam też to polecam. W Krakowie i innych polskich miastach roi się od patologii z „psieckami” bez kagańca ani smyczy, więc rozwiązanie jest jedno - jeśli taki pies choćby źle na ciebie spojrzy, przepuść przez niego całą moc swojego paralizatora aż będzie sztywny, ale zostaw trochę baterii na samoobronę przed rozwścieczonym właścicielem. Jeśli ci ludzie nie są w stanie zaakceptować że życie człowieka jest ważniejsze niż
EdgyCaesar97 +13
Ni cholera nie ogarniam młodych ludzi w Polsce..
Po jakiego wała macie parcie na mieszkanie w wielkich miastach typu Warszawa/Kraków/Wrocław, gdzie mieszkania kosztują po zyliony. Zamiast się przeprowadzić w jakieś zajebiste regiony typu Mazury/góry i kupić coś wielkiego od razu, skoro i tak pracujecie na odległość z domu?
Serio to, że raz na miesiąc idziecie do knajpki czy kina, ma aż takie wielkie znaczenie?
Ktoś
Po jakiego wała macie parcie na mieszkanie w wielkich miastach typu Warszawa/Kraków/Wrocław, gdzie mieszkania kosztują po zyliony. Zamiast się przeprowadzić w jakieś zajebiste regiony typu Mazury/góry i kupić coś wielkiego od razu, skoro i tak pracujecie na odległość z domu?
Serio to, że raz na miesiąc idziecie do knajpki czy kina, ma aż takie wielkie znaczenie?
Ktoś
Z samego rana wyjeżdżało się z domu na cmentarze do wiosek skąd pochodzili moi rodzice. Wtedy jeszcze bywało że 1. to i czasem śnieg leżał, mróz nie był niczym dziwnym. Mama robiła kanapki, herbatę do termosa i w drogę.
A na cmentarzu się spotykało dawno nie widzianą rodzinę, z kuzynami biegało się między grobami, tata z rodzeństwem wspominali swoich rodziców, a moich dziadków. To tu, to tam - "tata, a ten grób to czyj?", "a to twojego dziadka brat, a to najstarsza siostra babci, a to stryj, wuj, sąsiad". I tak człowiek poznawał rodzinę.
-"mamo, a to kto?"
-"a to siostra mojej babci, razem z bratem chodziliśmy jej gęsi paść"
A popołudniem, jak już powoli zapadał zmrok, rodzina się zjeżdżała do babci gdzie był rosół, kotlety, szarlotka, makowiec. Wracając nocą się z zachwytem oglądało świecące cmentarze przydrożne.
A dziś minęło 15-20 lat, część rodzeństwa rodziców już nie żyje. Już nie spotykamy się na cmentarzach, bo kuzyni mają swoje rodziny, nie zawsze uda się zobaczyć. Babcia nie żyje, nie ma kto rosołu zrobić. Jakoś tak inaczej. Ale zawsze będę uważał, że 1. Listopada to nigdy nie było smutne, szare święto. Dla mnie to był kolejny świąteczny dzien spotkania z tymi którzy żyją, i z tymi których już nie ma.
#wszystkichswietych #spokojnemysli
@bardzospokojnyczlowiek: Kurde jak wymrą wszystkie babcie to Polacy przestaną rosół jeść.
Odpiszę wszystkim naraz i mam nadzieję, że nikogo nie pominąłem.
Dzięki wszystkim za miłe słowa i też Wasze wspomnienia. Wpis powstał gdzieś w międzyczasie, a w sumie chciałem przelać kilka swoich myśli w kontrze do corocznych utyskiwan, że u nas tak wszystko na smutno i szaro. A jak widać, wcale tak musi być.
Wiem, że dziś to ja muszę dbać o tradycje rodzinne. Dziadkowie