Wpis z mikrobloga

Czasem się zastanawiam jakim cudem ludzie na wsi jedzą mięso skoro od dzieciństwa są obyci z przerabianiem świń na przykład i nie jest to jakaś abstrakcja jak dla dzieci miejskich, które nie myślą za bardzo, że się znajdowało kiedyś poza półką marketową. Pamiętam, że fascynowało mnie polewanie ciepłą wodą kiszek ze świni kiedy babcia wydobywała z nich gówno, żeby potem zrobić w nich kaszankę, ale nigdy by mi nie przyszło do głowy, żeby to jeść. Tym bardziej, że musiałam podstawiać garnek pod jeszcze ciepłe zwierzę, żeby zlać cieknącą krew albo nosić do zamrażarki pociachane własnoręcznie wnętrzności. Nie obrzydzało mnie babranie się w tym, w końcu to normalka i od dzieciaka robiło się takie rzeczy, ale jedzenie tego wydaje mi się totalnym oderwaniem się od rzeczywistości do tej pory. Przecież taka świnia jest niewiele głupsza (o ile w ogóle) od jej oprawcy zazwyczaj.
  • 145
  • Odpowiedz
@fallout444: no właśnie mam podobnie do Ciebie, im mniej przypomina mięso, tym chętniej to zjem, ale jak widzę takie wyglądające jak tuż po pokrojeniu tyle że obrobione termicznie to jakoś tak ostrożnie podchodzę. Jak wiem, że coś jest bez mięsa, to jem, ale jak trafię na przykład na żyłę albo skórkę twardszą, nie daj Boże chrząstkę, to od razu mam odruchy wymiotne i nie dojem. Może właśnie doświadczenie bicia świni było
  • Odpowiedz
@welin: Od małego dziecka dostawałem ślinotoku przy każdej wizycie w sklepie mięsnym, zwłaszcza na widok czerwonego mięsa. Jestem z miasta ale wiedziałem skąd to się bierze, widziałem ślady krwi czy jakieś żyłki. Drobiowe serca, wątroby. Nie rozumiem w jaki sposób ubój ma odbierać komuś apetyt. Nigdy nie przekonam się do wegetarianizmu. Mięso nadaje życiu smak.
Sayong - @welin: Od małego dziecka dostawałem ślinotoku przy każdej wizycie w sklepie...

źródło: comment_1634557768WE9Ne6CwRcuznMUOwFvPpn.jpg

Pobierz
  • Odpowiedz
@Sayong: chodzi o proces, widzisz jak przywiązują świnię, z którą dziadek codziennie gadał przy karmieniu, wbijają jej siekierę w szyję, ona ucieka, ale nie ma gdzie, potem pada, leci jej krew, ale jeszcze oddycha i trzeba lecieć z garem i patrzeć jak ją smalą a potem kroić na kawałki i wąchać smród wątróbki kiedy matka smaży a ojciec pije z kolegami od uboju. No #!$%@? smutne to
  • Odpowiedz
@welin: ale to trzeba być dzbanem żeby taki wysryw pisać ale masz racje myślę że ta świnka pod którą stawiałaś gar była mądrzejsza od swojego oprawcy z garnkiem xD Ten wpis wygląda jakby pisała go jakaś głupowata julka z tt, która nie za bardzo ogarnia świat i żyje sobie w tej bańce xD
  • Odpowiedz
@ApoIIyon: a ten komentarz wygląda jakby pisał go ktoś, kto nie rozumie hiperboli, ironii, sarkazmu i miał 2/10 punktów z czytania ze zrozumieniem w szkole, ale 5 z religii za zbieranie pieczątek z klepania pacierza albo innych regułek bezrozumnie
  • Odpowiedz
Czasem się zastanawiam jakim cudem ludzie na wsi jedzą mięso skoro od dzieciństwa są obyci z przerabianiem świń na przykład i nie jest to jakaś abstrakcja jak dla dzieci miejskich, k


@welin: co to julki to ja nawet nie
  • Odpowiedz
via Wykop Mobilny (Android)
  • 1
@welin: Jezu mam identycznie () nawet nie wiesz jak miło wiedzieć że jest gdzieś człowiek który ma tak samo i będzie darł #!$%@? że jestem "francuski piesek"
  • Odpowiedz
via Wykop Mobilny (Android)
  • 2
@welin: pamiętam jak w akademiku kumpel dorwał się do takiej surowej słoniny i zaczął ją jeść, ssać, ciućkać jak lizaka i siorbać. Musiałem wyjść z pokoju bo autentycznie zacząłem mieć torsje. Ale to był typ człowieka który kiedyś jak zrobili zupę to po chyba 3 czy 4 dniach jej stania na podłodze wyjął z niej szyję (kuraka chyba), obwąchał, oznajmił, że "trochę już #!$%@?" i zjadł ( ͡° ʖ̯
  • Odpowiedz
Mięso nadaje życiu smak.


@Sayong: głównie to przyprawy, wędzenie i sól w tym mięsie xD Spora część mięsa to shit bez smaku. Takie blojrely dla przykładu nie mają żadnego smaku i jedynie działają jako nośnik dla innych przypraw.
  • Odpowiedz
no właśnie mam podobnie do Ciebie, im mniej przypomina mięso, tym chętniej to zjem, ale jak widzę takie wyglądające jak tuż po pokrojeniu tyle że obrobione termicznie to jakoś tak ostrożnie podchodzę. Jak wiem, że coś jest bez mięsa, to jem, ale jak trafię na przykład na żyłę albo skórkę twardszą, nie daj Boże chrząstkę, to od razu mam odruchy wymiotne i nie dojem. Może właśnie doświadczenie bicia świni było przyczyną.


@
  • Odpowiedz