Wpis z mikrobloga

Studbaza. Większość się cieszy bo pogada ze znajomymi. A dla mnie samo poznawanie nowych ludzi to stres porównywalny do sesji. Ba, nawet większy. Nie wiem jak to można lubieć. Przecież to jest najgorsze co istnieje czyli small talk ( ͡° ʖ̯ ͡°) z całego toku studiów najbardziej stresujaca rzecz imo. A schody się dopiero zaczynają. Bo jak przegapisz moment i olejesz sprawę to kaplica. Potem już są grupki i kończysz jako samotny creep na korytarzu. Ech nawet mi się nie chce mówić cześć ludziom bo wiem, że są mi potrzebni tylko do wyjścia na piwo (żeby się napić piwa xD) do prac grupowych i do stania na korytarzu przez 15 minut miedzy zajęciami. Nie wiem, który moment w życiu odpowiada za rozwój społeczny. Ale u mnie został on spierd#lony ( ͡ ͜ʖ ͡)
  • 9
konto usunięte via Wykop Mobilny (Android)
  • 0
@szynszyla2018: ludzie poznani na studiach to ponoć Twoje "kontakty" zawodowe, więc może warto o tym pomyśleć w ten sposób?
Ja tego zdania nie usłyszałam na 1 roku i żałuję, bo mogłabym się zmusić w imię kontaktów związanych z pracą.
@szynszyla2018: ważniejsze są wspólne wydarzenia, niż samo wyeksponowanie twarzy na widok innej twarzy.
Wspólne pijatyki, laborki, wymiana ściąg na egzaminie, ogarnięcie awaryjnego transportu.
A na to przyjdzie czas i okazja. Wielokrotnie.
Także cziluj bęben, bo się przejmujesz pierdołami.
@szynszyla2018: Ja zaczęłam rozmawiać z ludźmi dopiero na drugim i trzecim roku, i po studiach dalej utrzymujemy kontakt z koleżankami. Bez przesady, to nie wyścig i można się poznać dopiero jak się zauważy na zajęciach podobieństwa. Ale z podejściem „nie chce mi się mówić cześć, bo są mi tylko potrzebni do wyjścia na piwo” nie wiem po co się przejmować tym, co sobie będą myśleć czy tym że skończysz jako ten