Wpis z mikrobloga

Dasz Wiarę? Odc. 81, w którym moc jest z nami, i to na (pół)serio.

Blog ze źródłami i lepszym formatowaniem

Kojarzycie spisy powszechne z 2001 roku? Mam na myśli głównie UK, Nową Zelandię i Australię. Otóż w tych krajach gdy ogłoszono cenzusy, w sieci pojawił się pomysł na podanie swojego wyznania jako... Jedi. W kraju kangurów taką religię zadeklarowało ok. 70k, w kraju ptaka kiwi 53k a w kraju który nie wygrał piłkarskiego turnieju od 1966 roku prawie 400k. Urzędy statystyczne załamywały ręce i apelowały o powagę, a żartownisie triumfowali. To jednak nie koniec historii, bo jakkolwiek znaczna część zadeklarowanych Jedi po prostu trollowała, to taki ruch religijny wcale nie jest dowcipem i istnieje naprawdę. Jeśli przecieracie oczy ze zdumienia i zastanawiacie się czy teraz to nie ja trolluję, to powtarzam raz jeszcze - religia Jedi istnieje naprawdę i to nie w odległej galaktyce, a tutaj, na naszej starej, dobrej Ziemi.

Tradycyjnie zaczniemy od początku. W 1977 roku w kinach ukazała się pierwsza (a raczej czwarta) część sagi zwanej Gwiezdnymi Wojnami. Seria odniosła sukces daleko wykraczający poza filmy. Świat Star Wars okazał się tak atrakcyjny, że żeby zaspokoić głód na dziejące się w nim historie trzeba było wykorzystać inne środki przekazu - książki, komiksy, gry komputerowe, a nawet Lego. “Niech Moc będzie z Tobą” jest wg. American Film Institute w pierwszej dziesiątce najbardziej znanych cytatów z filmów ostatniego wieku. Ojciec serii, George Lucas, uważa, że jego sukces polegał przede wszystkim na umiejętnym opowiedzeniu starego mitu w atrakcyjny dla współczesnego odbiorcy sposób. Chodzi o tak zwany monomit, o którym szeroko pisał Joseph Campbell (prywatnie zresztą znajomy Lucasa).

Zdaniem Campbella, specjalizującego się w mitologii komparatywnej (zaznajomienie się i porównywanie różnych mitów ze sobą) miażdżąca większośc opowieści rozgrywa się według dzielonego schematu. Istnieją oczywiście wariacje, ale rdzeń jest wspólny - prawdopodobnie dlatego, że ludzie (naturalnie lub przez kulturę) po prostu preferują taki a nie inny sposób opowiadania historii. Teoria ta jest często krytykowana za daleko idące uproszczenia, ale w przypadku Gwiezdnych Wojen chyba zadziałała. Lucas inspirował się także innym poglądem Campbella, który uważał, że wszystkie religie mają część wspólną. W kosmologii i systemie wierzeń jakie stworzył dla filmu starał się zawrzeć tę esencję i, jak sam mówił, pobudzić widzów do zadawania sobie pytań na duchowe tematy i religijnych poszukiwań.

I to się udało, aczkolwiek nie do końca tak jak wyobrażał to sobie Lucas (twierdzący, że nie chciał tworzyć nowej wiary). Od samego początku w Gwiezdnych Wojnach dopatrywano się wątków religijnych. Z racji czasów i kontekstu kulturowego w postaci Skywalkera doszukiwano się Jezusa, a sagę interpretowano w chrześcijański sposób. W rodzącym się fandomie dyskusje religijne były początkowo na marginesie. Samo zjawisko fandomu SW jest bardzo ciekawe, bo ludzie wiedzący, że chodzi o totalnie wyimaginowany świat spędzać godziny na tworzeniu i czytaniu zinów poruszających wszelakie kwestie - od broni, przez technologię na odzieży kończąc. Pisano fanfici*, organizowano zloty, konferencje i panele dyskusyjne. Znajomość SW była przepustką do towarzystwa i pomagała zdobyć znajomych.

Społeczność skupiona na Gwiezdnych Wojnach miała się jeszcze bardziej rozwinąć dzięki internetowi. W latach 80. popularne stały się newsgroupy, na których użytkownicy dzielili się między sobą informacjami i opiniami na dany temat. Grupy te były hostowane przez tzw. Usenet. Jego popularność rosła bardzo szybko. W 1981 roku opublikowano przezeń 4k wiadomości a w 1986 już ponad 100k. Gwiezdne Wojny były jednym z popularnych tematów. Izolowani dotychczas fani, którzy interesowali się religią w ulubionym uniwersum, mogli się po raz pierwszy wymienić opiniami z osobami o podobnym zacięciu. Dyskusje te były często publicznie dostępne i potrafiły interesować także tych, którzy dotychczas nie zwracali uwagi na te aspekty. Nadal była to jednak mało liczna, nieformalna i niezorganizowana grupa.

Przełom nastąpił wraz z RPGami. Jeśli ktoś spędził ostatnie 40 lat w więzieniu to wyjaśniam - to grupowa zabawa polegająca na odgrywaniu roli (stąd Role Playing). Rozgrywka przebiega zazwyczaj wg. zasad wybranego systemu - ich twórcy publikują całe, definiujące reguły podręczniki. RPG zaczęły jako gry “paper&pen” - tzn. dane o ruchach, obrażeniach, zaklęciach etc, były notowane na papierze. RPGi osadzano nie tylko w światach fantasy, ale także sci-fi, w tym Gwiezdnych Wojen. Zdaniem badaczy i fanów takie wcielanie się w rolę mocno odciskało się na graczu - miał on zachowywać się tak jak zrobiłby to “prawdziwy” Jedi, co sprawiało, że musiał zapoznać się z “nauczaniem” o mocy. Niektórym rozkminy o filozofii Jedi mocno się spodobały i dostrzegli w nich wartościowe idee do zastosowania w swoim życiu.

Niektórzy wkręcali się do tego stopnia, że zaczynali identyfikować się jako Jedi i stosować w życiu to co uważali za filozofię mocy. Oczywiście wzbudzało to tak zwaną bekę wśród wielu fanów SW, ale nie jest to pierwszy raz gdy wyznawcy nowopowstającej religii musieli znosić prześladowania ze strony otoczenia. Jedi przetrwali próbę wiary i zaczęli nawet tworzyć własne strony internetowe żeby konsolidować społeczność i propagować dobrą nowinę. Upowszechnienie się internetu w ostatniej dekadzie XX wieku i rosnąca kultowość Gwiezdnych Wojen pozwoliły im na wypłynięcie na szerokie wody. Te zrobiły się jeszcze szersze gdy po po pęknieciu tzw. bańki internetowej (chodzi o gwałtowne spadki na NASDAQ) w 2001 roku zaczęto mocniej iść w stronę internetowych platform społecznościowych.

W pierwszej dekadzie XXI wieku narodziło się większość społeczności internetowych zrzeszających jedystów. Także na ten okres przypada krystalizacja tego co można nazwać teologią i doktryną (a raczej teologiami i doktrynami) religii Jedi. Grupy skupione wokół stron i blogów zaczęły dochodzić do wspólnych wniosków co do tego czym jest jedyzm i jak powinni zachowywać się “wierni”. Nie jest to wcale prosta sprawa. Znaczna część z tych społeczności obwołuje się “Akademiami” nie tylko nawiązując do filmów, ale także dlatego, że oferują one swoim padawanom (uczącym się) kursy na temat jedyzmu. Niektóre mają nawet cały system akredytacji gdzie adept po kolei zalicza kolejne zadania i testy z wiedzy teoretycznej, zyskując potwierdzenie, że teraz jest na poziomie X (np. jest pełnoprawnym rycerzem Jedi).

Oferowana wiedza różni się w zależności od akademii, ale większość dotyczy nauczania moralnego i filozoficznych rozważań. Nie tylko przez pryzmat świata SW, ale także przez lekturę klasycznych tekstów realnie istniejących filozofów. Jedizm jest inkluzywnym systemem i nie ma problemów z czerpaniem wzorców od innych. Popularne jest także uzupełnianie programu zestawami ćwiczeń mających zapewnić rozwój tężyzny fizycznej. Część szkół dodaje kursy medytacyjne odwołujące się często do praktyk podobnych do buddyjskich i hinduskich. Wątki z tak zwanych religii Wschodu są bardzo częste i popularne - nie jest to jednak przypadek czy kolejne wcielenie mody na “wschodnią mądrość” a’la New Age. Ze wszystkich systemów religijno- filozoficznych religia Jedi najbardziej przypomina bowiem daoizm/ taoizm.

Taoizm to chińska tradycja, filozofia i nadprzyrodzone wierzenia. Będę tu sporo upraszczał, ale niestety nie da się inaczej, bo taoizm jest stary i różnorodny. Tao, od którego bierze swą nazwę, dosłownie oznacza ścieżkę/ drogę, ale bliższe prawdy (bliższe, bo jak poucza nas Lao Tzu, legendarny założyciel tradycji, “Tao które można wyrazić słowami nie jest prawdziwym Tao”) jest tłumaczenie “naturalny porządek wszechświata”. Zadaniem człowieka jest życie w zgodzie z Tao, którego nie można się zdefiniować. Tao spaja przeciwstawne siły, które są takimi tylko pozornie, bo jednak tworzą jedną całość. Sporo tu ciężkich do zdefiniowania rzeczy i pozornych paradoksów. Mówię o nich nieprzypadkowo - chcę bowiem pokazać taoistyczne skupienie na doświadczeniu i intuicji a nie rozkminie i definicji.

Nawet ten pobieżny i skrótowy opis pozwala dostrzec wspólne cechy Mocy i Tao. Mocy również nie da się do końca zdefiniować. Można ją poczuć i nauczyć się z nią współpracować. Właśnie - z moca się współpracuje, nie jest to wydawanie rozkazów. Podobnie wygląda taoistyczne wu-wei, tłumaczone jako “niedziałanie”. Upraszczając i skracając - pozwolenie na to by rzeczy biegły swoim naturalnym torem. Moc, jak Tao, łączy pozornie sprzeczne elementy - Jasną i Ciemną stronę, które okazują się być jedną całością. Religijny taoizm zna ludzi którzy siłą woli przesuwają przedmioty, lewitują, wpływają na otoczenie. Znajome? Religijny taoizm postuluje też istnienie xianren (nieśmiertelnych). Kimś takim w świecie SW jest Yoda czy Imperator, którzy mimo unicestwienia fizycznych powłok nadal mogą być obecni w świecie żywych.

Wielu jedystów dostrzegło te podobieństwa i uważa je za atut swojej religii. Jedyzm jawi im się jako wstęp do pogłębionego studiowania realnych tradycji zajmujących się rzeczywistymi ludzkimi problemami, a nie tylko LARPem** Gwiezdnych Wojen. Oczywiście ichnie interpretacje Wschodnich religii są często naiwne i niezgodne z tym co mówi akademia (rzeczywista, nie Jedi), ale przecież tak powstają nowe wiary - przez zapożyczenia i przerabianie na swój kontekst kulturowy. Część jedystów traktuje przedsięwzięcie raczej jako klub do dyskusji, ale są i tacy, którzy podchodzą do tego serio. I tak na przykład organizacja zwana Świątynią Zakonu Jedi została oficjalnie zarejestrowana jako kościół w Teksasie w 2005 roku. Kilka lat później Kanada uznała “swój” Zakon Jedi za zarejestrowaną organizację religijną.

Póki co jedyzm jest znany głównie w krajach anglosaskich i kilku krajach Europy Zachodniej. Chyba mu to jednak nie przeszkadza, bo nie wygląda na religię mocno zainteresowaną prozelityzmem. Ten może być o tyle cięższy, że wiele osób słysząc o religii Jedi, zwłaszcza po pamiętnych akcjach związanych ze spisami ludności, uznaje całą sprawę za żart. “Powagi” na pewno nie dodaje pochodzenie religii ze srebrnego ekranu jak i to, że sami “wyznawcy” potrafią łączyć jedyzm z religiami tradycyjnymi - głównie Wschodnimi, ale bywa, że i z chrześcijaństwem. Czas pokaże czy jedyzm przetrwa i w jakim pójdzie kierunku. Sam fenomen jest jednak ciekawy i może nieco mówić o religii i człowieku - okazuje się, że ten może angażować się nawet w wierzenia, co do których ma absolutną pewność, że zostały wymyślone.

#daszwiare #religia #ateizm #gruparatowaniapoziomu #ciekawostki #zainteresowania #starwars
  • 26
  • Odpowiedz
@BRTM: szczerze mówiąc nie kojarze czegoś takiego. To znaczy na pewno bardzo dużo popkultury (np. motywy z literatury/ filmów SciFi/ Fantasy) jest w kultach ufo i różnych neopogańskich wspólnotach, ale żeby to funkcjonowało pod nazwą religii żywcem wziętej z filmu/ ksiązki to nie.

Czyli np. motywy ze StarTreka czy Władcy Pierścieni moga się przewijać przez kulty ufo/ rekonstrukcje rodzimowiercze, ale nie jako samodzielny kult Gandalfa Szarego.
  • Odpowiedz
via Wykop Mobilny (Android)
  • 4
@niedoszly_andrzej: może to dobry moment żeby dołączyć. Kto wie jaką karierę zrobi ten system wierzeń, inne, które wcale nie rokowały wybiły się więc i oni mogą. A za kilkaset lat jest szansa, że obrazki z holograficznym niedoszłym Andrzejem będą młodzieńcy dostawać na pamiątkę przy pasowaniu na rycerza...
Jak zwykle plusik za napracowanko.
  • Odpowiedz
Sam fenomen jest jednak ciekawy i może nieco mówić o religii i człowieku - okazuje się, że ten może angażować się nawet w wierzenia, co do których ma absolutną pewność, że zostały wymyślone.


@niedoszly_andrzej: to jest bardzo ciekawy fenomen, który w pewnym sensie badał Jung, w pewnym także Campbell którego wspominałeś. Chodzi o mity. Aktualnie myśl o mitach jest taka, że są to opowieści, które posiadają w sobie głęboką prawdę o rzeczywistości. Co z tego że są jakieś dziwne i nierealne, za pomocą opowiadań pokazują nam w nieoczywisty i głęboki sposób jak działa świat. Jung twierdził, że są to archetypowe opowieści, a archetypy są częścią naszej psyche. Campbell inspirował się Jungiem i starał się wydestylować z różnych mitów mit ostateczny, który miałby mocno oddziaływać na psyche. Stąd pewnie zawarty w GW obraz zakonu Jedi, który zaczął działać z psyche odbiorców, przez co utworzyła się nowa religia. Zresztą ta religia to też mógłby być jakiś odłam taoizmu.

mamy jakieś inne przypadki religii inspirowanej przez
  • Odpowiedz
I to pewnie jest dziwne co piszę, ale nie ma wielkiej różnicy między pójściem do kościoła a kibicowaniem na stadionie.


@hej_wisos: może w warunkach amerykańskiego protestantyzmu, który jest jak grupy ultras - oddolne i samoorganizujące się. Zupełnie inaczej to jednak wygląda w "historycznym" (mam na mysli te organizacje religijne, które twierdzą, że są oryginalnym kościołem, założonym przez Jezusa). Chociaż może i to się zmieni bo proces protestantyzacji KK jest niesamowicie
  • Odpowiedz
@hej_wisos: ogólnie nie zgadzam się, że to to samo. I tu i tu działają podobne mechanizmy, ale podobieństwo to nie jest to samo. Kibicowanie czy polityka nie są tak silnie zanurzone w kulturze, tradycji i historii. Religia jest w społecznosci "od zawsze" (tj. tak się pokazuje) i każe wierzyć, że jest fundamentem na którym wszystko jest zbudowane. Kibice, fani muzyka czy polityka nie.
  • Odpowiedz
@niedoszly_andrzej: raczej źle się wyraziłem. Ogólnie lubię religię i czasami jestem podekscytowany, gdy widzę zachowania religijne w innych aspektach życia. Bardziej zmierzam do tego, że wśród fanów sportu, polityki i Marvela przejawiają się zachowania charakterystyczne dla religii. Ale nie mam zamiaru umniejszać rytuałom katolickim czy prawosławnym (protestantyzm jest meh), bo one są zdecydowanie głębsze. Np. jak podałem przykład sportu - w sporcie zawsze masz przeciwników, masz przeciwne drużyny których nie
  • Odpowiedz
Ale nie mam zamiaru umniejszać rytuałom katolickim czy prawosławnym (protestantyzm jest meh), bo one są zdecydowanie głębsze.


@hej_wisos: bardzo nie lubię tego lekceważenia i poczucia wyższości względem protestantyzmu. Nie wiem skąd one się u nas w kraju bierze, ale mam przeczucie, że to jakiś spadek po katolicyzmie, który nie pozwala traktować tego wyznania na serio. A ono zasługuje żeby być traktowane bardzo serio, bo sam pentekostalizm jest dzisiaj największym chrześcijańskim
  • Odpowiedz
@hej_wisos: no ja właśnie też byłem, aż zacząłem o tym protestantyzmie czytać z prac innych niż polskie. I to dość mocno zmieniło moje postrzeganie tego przedsięwzięcia, począwszy od samej reformacji aż po dzień dzisiejszy. Ogólnie katolicyzm się mocno utrzymuje na powierzchni właśnie dzięki kontrolowanej protestantyzacji. Ciekawe jednak czy hierarchia nie obudzi się z ręką w nocniku, bo protestatnyzacja okaże się na tyle silna, ze katolickie "biskup to się nie zna,
  • Odpowiedz
@niedoszly_andrzej: wydaje mi się, że wodzisz mnie za nos i nie chcesz zejść do sedna problemu ( ͡° ͜ʖ ͡°) to jak, z jednej strony protestanci to ultrasi, z drugiej fajni goście. A potem się okazuje, że uważasz się za gimboateistę, co jest niepoważne w porównaniu z tym jak się oburzyłeś na mój komentarz. Jaki jest problem?
  • Odpowiedz
wydaje mi się, że wodzisz mnie za nos i nie chcesz zejść do sedna problemu

@hej_wisos: nie ja serio nie rozumiem pytania o osiągniecie. Chodzi ci o osiągniecie w życiu czy o co mi chodzi w naszej rozmowie dt. protestantyzmu?

Bo w tym drugim przypadku chodzi mi o wyrażenie opinii, że w PL wielu ludzi ma tendencje to lekceważenia protestantyzmu przez katolickie skrzywienia (bo przecież KK to prawda a protestanci to śmieszni goście co racji nie mają). No i chodzi mi o to, ze to nie jest prawda - tzn. protestantyzm jest na serio, ma swoje racje i spojrzenie na doktrynę i historię i odnosi sukcesy do tego stopnia, że w zasadzie zdominował światowe myślenie o chrześcijaństwie* i odcisnął się bardzo mocno na kościołach nieprotestanckich.

oburzyłeś na
  • Odpowiedz
via Wykop Mobilny (Android)
  • 0
@niedoszly_andrzej: nie wiem jak sprawa lekceważącego stosunku do protestantów wygląda, kiedy się o niej czyta w uczonych księgach polskich i zagranicznych, ale mogę ci powiedzieć jak wygląda na najniższym levelu czyli w parafiach na Śląsku Cieszyńskim gdzie dane mi było chodzić na religię :-) Jako dzieciak wręcz wyrastalem w poczuciu że "oni" to są jacyś inni i tak trochę to nawet można się ich bać. Także ten...
Zresztą nie raz
  • Odpowiedz