Wpis z mikrobloga

-Należę do partii Jabłoko.
-Jabłko?! Powtórzyłem dość głośno.
Rozmówczyni się przestraszyła i zaczęła lustrować salę, ta na szczęście była pusta. Cz.17

Byłem najedzony, miałem jasny cel przed sobą, chwilowy brak problemu i wizję rychłego powrotu do domu która bardzo była mi na rękę, gdyż już mi się nie chciało jechać w dalszą wycieczkę. Ten wyjazd już mnie znużył i na prawdę marzyłem o tym kiedy wrócę do pracy i będę odbębniał te swoje osiem godzin. Szczęśliwy i uśmiechnięty pojechałem w stronę Rosyjskiej granicy.
Zasadniczo tuż za miastem mijałem pierwsze widziane w Kazachstanie lasy w większych ilościach.
Trzeba im przyznać że jednak bezmyślnie je użytkują. Na najsłabszych glebach stosują obsiew naturalny z pozostawionych drzew. W Polsce także się stosuje tą metodę jednak u nas zostawia się z 30 drzew na jeden hektar a nie cztery, po drugie przygotowuje się glebę, po trzecie takie odnowienia robi się na w miarę żyznych glebach, po czwarte wycina się małe fragmenty "dorosłego" boru i czeka na odnowienie.
Jednym słowem schrzanili to koncertowo, dlatego zamiast nowych sosen mieli czeremchę i żarnowiec. A tego już nie pomalujesz jak mawiał jeden klasyk z internetu.
Jadąc w kierunku granicy, odniosłem wrażenie że cała główna i jedyna droga jest w remoncie.
Najpierw zaliczyłem objazd przez jakieś lasy. Dobrze że droga była wyjeżdżona bo po trzydziestym którymś kilometrze stwierdziłem że chyba minąłem znak powrotu.
Nie, nie było żadnych oznaczeń a piasek na leśnych drogach był momentami taki że trzeba było odkręcać gaz do końca aby motocykl się nie kładł.
Gdy wskoczyłem na asfalt i okazało się że znów trzeba zjechać w nieużytki i lasy stwierdziłem że
-Nie no kurła jak chcą to niech sami tamtędy jadą, ja pojadę po świeżym asfalcie. Mówiłem sam do siebie
Tak zadecydowałem i zrobiłem. Po kilkunastu kilometrach objazd się zakończył tylko po to aby po kilku kolejnych znów poprowadzić kierowców w nieużytki i lasy. Ja dalej trzymałem się świeżego asfaltu. Po drodze minąłem tych co kładli nową warstwę ale tylko mnie pozdrowili a myślałem że będą rzucać miotłami. W taki oto sposób zaoszczędziłem sporo czasu.
Około szesnastej stawiłem się na granicy z Rosją. Nie wiedzieć czemu ciężko się było dogadać z celnikami ale znalazł się jeden który sam zaczął mi wypełniać poprawnie papiery.

Ruszyłem z kopyta i jednocześnie zauważyłem że po stronie Rosyjskiej pola nie są nawadniane jak to miało miejsce po stronie Kazachskiej. Cóż za dziwny zbieg okoliczności, znów Rosjanie poprowadzili tak granicę że tam gdzie człowiek jest w stanie wyżywić zwierzęta i siebie siedząc na miejscu tam jest Rosja.
Po przejechanych pięćdziesięciu kilometrach wszystko przypominało Polski krajobraz. Były soczysto zielone łąki i nie użytki, były brzozy i dorodne strzeliste sosny.
Dzień chylił się ku zachodowi dlatego postanowiłem poszukać miejsca pod namiot.
Nie śpieszyło mi się bo do Omska zostało mi mniej niż 100km a omówiliśmy się z kolegą że na tamtejszej stacji kolejowej spotkamy się o dziesiątej rano następnego dnia.
Rozbiłem się przy jakimś stawie niedaleko od głównej drogi.
Rano ruszyłem w stronę miasta. Zajechałem na miejsce chwilę przed wyznaczoną godziną spotkania.
Kolegi nie było, postanowiłem zobaczyć stację w środku. Trzeba Rosjanom to przyznać główne stacje robią wrażenie. Marmur i ciemne drewno oraz szkło, to podstawa a wszystko wygląda jak by było świeżo położone.
Gdy wychodziłem z budynku zobaczyłem znajomego który stał ze swoim motocyklem, otoczony miejscowymi podstarzałymi taksówkarzami.
Kolega tłumaczył im że motocykl jest kaput i że chce go wysłać do Polski. Mężczyźni się naradzili i uzgodnili że najlepiej będzie go nadać do Kaliningradu firmą spedycyjną, a do niej zawiezie kolegę pewien gość który miał izotermę na busie.
Busiarz dostarczył kolegę i motocykl pod wskazany adres, Chciał sporo pieniędzy, jednak kolega miał dar przekonywania. Na miejscu okazało się że firma spedycyjna nie dział gdyż jest święto narodowe. Następny dzień to sobota i wtedy firma o dziwo jest otwarta.
Cóż było robić znów przepchałem kolegę wraz z jego motocyklem kilka kilometrów do motelu. Motel okazał się być sporą drewnianą chałupą ale zadbaną i całkiem miłą.
Recepcjonistki były bardzo rozmowne i pomocne.
Zakwaterowaliśmy się w jednym z pokoi.
Poszliśmy poszukać bankomatów i restauracji. Bankomat znaleźliśmy a restauracji nie. Podczas przechadzki znajomy opowiadał o swoim przejeździe.
Najpierw złapał ciężarówkę, następnie ciężarówka złapała kapcia a ja podobno tak szybko przemknąłem obok że znajomy nie zdążył z niej wyskoczyć aby mnie zatrzymać. Po przekroczeniu granicy złapał jakąś wywrotkę gdzie we czterech musieli wrzucać na pakę motocykl. Dostał się kilkadziesiąt kilometrów od miasta gdzie złapał stopa w postaci kobiety w busie która jechała na obrzeża Omska. Ostatnie 6 kilometrów pchał swój motocykl. W taki oto sposób nie śpiąc dotarł o tej samej godzinie co ja.
Podczas poszukiwań strawy odkryliśmy całkiem blisko bar sushi z bardzo przystępnym cenowo menu. Za naprawdę sporo tego japońskiego przysmaku zapłaciłem 30zł.
Wybrałem wersje na wypasie. Były porcje w: naleśniku zamiast glonów, z pastą jajeczną oraz standardowo z ikrą.
Ryż to jednak podstawa, a używali zwykły plus ichnie wypełnienia i zasadniczo te sushi nie przypominało tego jakie znamy z drogich barów w Polsce.
Czyli energy drinki z alkoholem o mocy nawet 7,2%. Najpopularniejszym jest chyba Jaguar. Tak to było zaskoczenie.
Dokupiłem trochę suszonych ryb na kolację. Ryby były w wersji luksusowej bo wysuszonej bez wnętrzności.
Wieczorem gdy siedziałem na podwórku i grzebałem coś w moim motocyklu. Do stołu zaprosiło nas kilku mocno starszych Rosjan. Rozmowa się nie kleiła tym bardziej że nie pije alkoholu.
Coś tam pogadaliśmy o pierdołach. Godzinę później gdy najbardziej rozmowny i pijany z dziadków odebrał telefon dowiedziałem się że związki małżeńskie wszędzie są takie same.
Kobieta tak głośno krzyczała że mniej więcej słyszałem wszystko.
Zaczęło się od tego że dziadek zwiał z domu i nie poinformował że jedzie kilkaset kilometrów dalej czyli do Omska. Następnie zaczęły się wyrzuty że znów jest pijany.
On się bronił tym że wcale nie jest pijany a wypił tylko trochę gdyż spotkali polaków i jeden z nich miał dziś urodziny i poczęstował. Mówiąc te słowa spojrzał się na mnie. Ja odruchowo spojrzałem się za siebie bo myślałem że tam jest kolega. Nie było go zostałem sam na polu minowym.
-Nie kłam ty alkoholiku! Znów wymyślasz! Krzyczała kobieta przez telefon.
-Ale tutaj naprawdę są Polacy i naprawdę oblewamy urodziny (może jeden z Rosjan je miał).
-Masz już omamy wzrokowe od tego picia!!!
Dziadek odsunął słuchawkę od ucha podał mi telefon i powiedział.
-Weź jej coś powiedz po Polsku żeby uwierzyła.
-ALE CO?! Trochę wystraszony zapytałem.
-No cokolwiek byle uwierzyła.
Nie było wyjścia wziąłem starą nokię i zacząłem mówić najczystszym polskim, a nacisk na akcentowane sylaby kładłem taki, jakie wywiera na podłoże najgrubsza kobieta stojąca w szpilkach.
-Dzień dobry. Właśnie rozmawiałem z pani mężem który podał mi telefon ażeby....
Nie zdążyłem dokończyć bo baba znów zaczęła krzyczeć.
-Co Ty myślisz że jestem głupia, ty nie jesteś zadnym Polakiem tylko chlejesz z moim mężem daj mu ten telefon...
Potulnie oddałem nokie właścicielowi.
-Teraz ze mnie głupią próbujesz robić? Wstyd mi za ciebie Ty potrafisz tylko znikać z domu i chlać...
Gdy gość odwrócił głowę powoli się ulotniłem.
Uff... jeden kłopot mniej.
W nocy przy herbacie rozmawialiśmy ze szczupłą recepcjonistką. Opowiadaliśmy jej głównie o tym jak żyje się w Polsce ile się zarabia itp. Ona opowiadała jak mało się w Rosji zarabia i jak trzeba mieć dwa etaty aby jakoś przeżyć.
Gdy jej powiedzieliśmy że w Polsce za każde urodzone dziecko należy się od Państwa 150 dolarów co miesiąc, nie chciała uwierzyć.
Rozmowę zakończyła tym że bardzo chciała by się przejechać motocyklem bo jeszcze nie miała okazji.
Okazja się znalazła następnego dnia po południu. Jednak trochę przesadziłem z pokazem przyspieszeń, prędkości maksymalnej i niebezpiecznych manewrów a to wszystko w mieście. Zamiast odnaleźć na tylnym siedzeniu zadowoloną pasażerkę znalazłem przestraszoną i niezbyt ukontentowaną.
Może bym odpuścił gdyby zaczęła piszczeć jak większość ale ta była twarda albo ją zamurowało. No dobra i tak bym nie odpuścił.
Wróćmy jednak do poranka, zapchałem motocykl do firmy i po długich i mozolnych rozmowach kolega w końcu nadał swój pojazd
Gdy odjeżdżaliśmy poczułem ulgę teraz to już było z górki.
Zajechaliśmy na lotnisko i się okazało że najbliższy lot do Berlina jest za 6h czyli o 2 w nocy.
Oczywiście że był lot do Warszawy ale był droższy o 300zł a że to leciał znajomy to wybór był jego . Po wylądowaniu w Berlinie kolega wsiadł w pociąg i dojechał do kuzynki żony, od jej męża pożyczył motocykl i tak w tenisówkach bluzie i krótkich spodenkach wrócił dwa dni później motocyklem do domu.
Ja miałem wyjeżdżać z motelu tego dnia ale była już siedemnasta i stwierdziłem że i tak za 100km będę musiał się rozbić a to nie żadna odległość. Tym bardziej że przed Omskiem setkami kilometrów ciągną się mokradła.
Gdy wróciłem na nocleg pokazał się jakiś nowy mieszkaniec, wiekowo w okolicach pięćdziesiątki. Rozmowa przebiegała luźno do momentu kiedy stwierdził że Polska (oczywiście bez obrazy jak to ujął) jest jak #!$%@? która najpierw trzymała z Rosją (ZSRR) a teraz gardzi nią i trzyma się z NATO.
Coś tam jeszcze mówił o naszym kraju. Myślałem co mu odpowiedzieć aby było krótko i treściwie.
-Jaki masz samochód? Mieszkasz w bloku? Zapytałem.
-Mam Ładę 2107 i mieszkam w bloku, z zawodu jestem spawaczem (już nie pamiętam czy tak dokładnie powiedział ale to było coś w ten deseń)
- Dobry spawacz w Polsce zarabia pracując z sobotami 2tys dolarów. Ile ty zarabiasz?
-Mina mu trochę zrzedła i powiedział że z sobotami to 500 dolarów.
Zacząłem przemowę:
-Rosja jest największa na świecie, ma największe pokłady różnych minerałów. Macie najwięcej diamentów, najwięcej złota, najwięcej ropy, najwięcej gazu. Mnóstwo z tych rzeczy eksportujecie. Gdy to mówiłem to gość szybko potakiwał i się dumnie uśmiechał.
-Widzisz a Polska nie ma nic z tych rzeczy, to dlaczego Polacy są kilkukrotnie bogatsi od Rosjan?
Co ty masz z tych surowców które należą do każdego Rosjanina i dlaczego jesteś taki biedny?
Już nie pamiętam co odpowiedział ale chyba tylko coś poburczał pod nosem i się zmył.
Rosjanie są mili i pomocni znacznie bardziej niż my, pierwszy raz spotkałem się z tak podatnym na propagandę gościem jak ten nowy mieszkaniec.
Nie miałem z kim pogadać to zacząłem zagadywać inna recepcjonistkę, tą co mogła szpilkami kłaść wielki nacisk na sylaby.
Dziewczyna była całkiem miła i ciekawa europy zachodniej. Znów zauważyłem taką przypadłość wśród Rosjan, potrafią w miarę mówić po Angielsku ale wolą rozmawiać ze mną po Rosyjsku mimo tego że strasznie kuleje moja wymowa i słownictwo chyba nawet gorzej niż w angielskim.
Zaczęliśmy rozmowę o polityce i zapytałem się jej czemu nie protestują i nie wybierają innego prezydenta. To ona właśnie przyznała mi się że należy do partii Jabłko.
Zadziwił mnie jej przestrach gdy to mówiła szeptem i się rozglądała po sali.
A propaganda jest u nich silna i bardzo natarczywa, oraz nie ma prawdziwie opozycyjnych mediów jak to ma miejsce w Polsce.
Następnego dnia ruszyłem samotnie w stronę Moskwy. Znak pokazał że do stolicy mam jeszcze 2700km . A do domu miałem trochę ponad 5500km. Nie jest źle pomyślałem.

#podroze #mpetrumnigrum #motocykle
  • 4
  • Odpowiedz