Wpis z mikrobloga

Nie mam zdrowia to systemu komentarzy na wykopie, tl;dr

tl;dr

@MrGrandma: Parafrazując słynną scenę: kto umiera, ten nie żyje. Prosty rachunek, nieważne, czy są potem jakieś drgawki i reakcje chemiczne. Ignorancja tematu medycyny. Chyba, że zaprzeczysz istnieniu znamion śmierci.

Bóg od razu wie, ilu ludzi powstanie z tych komórek. Zostaje zapoczątkowany proces, a powstanie istnienia jest tym początkiem. Dusza nie zajmuje jakiejś przestrzeni, więc spokojnie się "zmieści". Skoro Bóg wie to z wyprzedzeniem, to po co interesować się aborcją? Skoro wiedział o zygocie, to wiedział czy plemnik trafi czy nie.

Jeśli jest możliwość przywrócenia takiej osoby do "życia", to na pewno nie możemy jej nazwać trupem. Jak ktoś umarł to nie żyje - i tyle. Tylko cud może to odwrócić. Rozmawiamy w sposób merytoryczny, używając faktów medycyny czy wiedzy potocznej?

Rośliną\warzywem nazywa się ludzi w stanie nierokującym poprawy. Często w śpiączkach z uszkodzonym pniem mózgu, oni są niezdolni do powrotu do jakiegokolwiek funkcjonowania. Podłączeni do aparatury: respiratora, cewników czy sond "udają" na monitorach swoje życie. Dlaczego?

Wiesz czym jest śmierć pnia mózgu? Taki człowiek staje się zwierzęciem rdzeniowym reguluje niewiele swoich procesów. Jego organy wewnętrzne są wówczas mało sprawne. Pień mózgu jest odpowiedzialny w skrócie za czynności niezbędne do podtrzymania podstawowych czynności życiowych: wymiana gazowa, regulacja ciśnienia krwi, ssanie, połykanie, kaszel, odruch wymiotny itd. Przy okazji dochodzi do powolnej atrofii mięśni. Od ćwiczeń to już nie jest zależne, po prostu drogi piramidowe tak działają w przypadku porażenia.

Jakie jest Twoje zdanie? Czy pacjent z tym uszkodzonym ośrodkiem jeszcze żyje? Mimo, że aparatura podtrzymująca respirację mówi, że funkcje życiowe są?

[o definicji organizmu człowieka]To na pewno było skierowane do mnie? Co to za bzdury?

Mówisz bzdury, ale nie dlaczego. Mówisz, że człowiek umiera dusza odchodzi. Nie masz jednak pojęcia czym jest organizm żywy. Komórka nowotworowa jest w stanie przeżyć swojego "pierwotnego żywiciela". Nie w sensie, że będzie leżeć w formalinie. Będzie przeprowadzać swoje funkcje życiowe aż do straty wszelkich zasobów do powielania się.

Stąd moje pytanie - wycinają gościowi komórkę nowotworową i dają na pożywkę. Jego ciało odchodzi w piach w postaci ciała, ale nowotwór dzielnie rośnie. Czy w związku z tym, że jego DNA ciągle się powiela i komórki prowadzą normalne funkcje życiowe można mówić o śmierci tego człowieka?

To jest wzrost czy go nie ma? Jeżeli jest, to nie ma mowy o micie. Dusza to nie sprawa genetyki ani świata fizycznego.

Już tłumaczyłem, substraty do reakcji biochemicznych w momencie śmierci nie giną (w przyrodzie nic nie ginie, zmienia właściciela). Jeżeli jest to ATP, dochodzi do skurczów mięśni niezależnych od woli - i masz swój paradoks, umarł ale się rusza. Jeżeli w macierzy paznokcia czy cebulce włosa reakcje jeszcze zachodzą, to taki twór urośnie może tysięczne części centymetra.

Ten mit, człowiekowi po śmierci rosną włosy i paznokcie. to po prostu osychanie zwłok. Utrata turgoru. Jak plaster szynki na stole (tej wysokowydajnej).

Pewnie nie wiesz, że ok 2/3 penisa nie widać i to już wcale o erekcję nie chodzi.

Tutaj mamy już tylko do czynienia z reakcjami biochemicznymi, a skoro ciało umarło to dusza nie może sobie przewędrować z jednego ciała do drugiego. Co rozumiesz przez życie? Co innego jak reakcje biochemiczne, zmiany potencjałów elektrycznych? Definicja życia nie pasuje do człowieka, ale do zwierząt tak? Bądź konsekwentny.

O koncepcji Pascala nie musisz wspominać. Kiedyś twierdzili, że dusza w płynach ustrojowych jest, kiedy indziej, że w sercu.
  • 3
Facet, Ty masz chyba problemy z kontaktami międzyludzkimi, skoro na dzień dobry wrzucasz człowieka do określonego wora. Proszę Cię, byś z łaski swojej nie wrzucał mnie do worka o nazwie "każdy katolik"

Oskarżanie o problemy emocjonalne jest niedojrzałe i co najmniej niegrzeczne.

Zaszufladkowałeś się sam. Uważając, że można logicznie (swojej logice, opartej na aksjomacie nie do falsyfikacji – Bóg istnieje/jest prawdą; nigdy się nie pokusiłeś o podstawę na jakiej opiera się rozumowanie,
@arcybydle-polakozerca: Nie na mnie spoczywa dowód utrzymania przez Maryję czystości i błony dziewiczej, tylko na Tobie.

Nic na mnie nie spoczywa, bo to kwestia wiary, a nie doświadczenia :) W tym cała nieścisłość, bo jak udowodnić empirycznie tę prawdę wiary? Nie da się, zresztą jak już mówiłem, dyskusje nad tym toczą się do dziś (co wyśmiałeś, mimo, że sam robisz to samo).

Na podstawie hospicjów i praktyki znajomych lekarzy wyciągnąłem wnioski
Widzisz, wiarą czy jej prawdą można odeprzeć niemalże wszystko. Wyśmiałem, że około 1500 lat trzeba udowadniać takie błahostki, jak osoba zaszła w ciążę będąc dziewicą, które można rozwiązać w 10 minut.

Po prostu nie spotkałem się z wierzącym i praktykującym katolikiem, którzy popierają eutanazje. Dekalog znają, niekoniecznie w kolejności i całości, w 90%, tam jest nie zabijaj.

Spytałem się Ciebie co uznajesz za seks. Odpowiedziałeś? Nie krzycz.

Ten trup pod respiratorem, "żyje"