Aktywne Wpisy
xyperxyper +101
Pokolenie Z a rekrutacja: jak ma być dobrze?
Od jakiegoś czasu mam coraz większy problem z zatrudnieniem inżynierów z pokolenia Z firmie. Zaczyna się od tego, że osoby te wysyłają CV, po czym... znikają. Nie kontynuują kontaktu, nie interesują się szczegółami pracy, wynagrodzeniem, ani wymaganiami.
Zdarza się też, że kiedy w końcu zapraszam kandydata na rozmowę, nagle pojawiają się prośby o telekonferencję, bo przyjechanie na spotkanie staje się "problemem". Zastanawiam się, gdzie podziała się odpowiedzialność i szacunek do człowieka, mój czas też kosztuje. Czy naprawdę tak trudno poświęcić czas na spotkanie w firmie gdzie potencjalnie będzie ktoś spędzać 30% swojego życia? Pomijam fakt, że ktoś 5l temu skończył liceum, nie ma żadnego kursu, szkoły, szkolenia itp. zmienia pracę co 3 miesiące, nie ma doświadczenia, a aplikuje do pracy z zakresem zarobków jak na Dyrektora...
Mam
Od jakiegoś czasu mam coraz większy problem z zatrudnieniem inżynierów z pokolenia Z firmie. Zaczyna się od tego, że osoby te wysyłają CV, po czym... znikają. Nie kontynuują kontaktu, nie interesują się szczegółami pracy, wynagrodzeniem, ani wymaganiami.
Zdarza się też, że kiedy w końcu zapraszam kandydata na rozmowę, nagle pojawiają się prośby o telekonferencję, bo przyjechanie na spotkanie staje się "problemem". Zastanawiam się, gdzie podziała się odpowiedzialność i szacunek do człowieka, mój czas też kosztuje. Czy naprawdę tak trudno poświęcić czas na spotkanie w firmie gdzie potencjalnie będzie ktoś spędzać 30% swojego życia? Pomijam fakt, że ktoś 5l temu skończył liceum, nie ma żadnego kursu, szkoły, szkolenia itp. zmienia pracę co 3 miesiące, nie ma doświadczenia, a aplikuje do pracy z zakresem zarobków jak na Dyrektora...
Mam
Konkretnyknur +114
Treść przeznaczona dla osób powyżej 18 roku życia...
Dzień trzynasty. Tag do obserwowania #greyinmay
Na czym to ja w swojej Hollywoodzkiej historii skończyłem.... A, już wiem!!
Zabrała mnie karetka niczym policja w amerykańskim filmie - "jedzie z nami i zatrzymamy go do wyjaśnienia sprawy". Zaliczyłem najbliższy oddział ratunkowy z TK na pokładzie, gdzie przy okazji rozliczyli mnie z brania psychotropów - czy nie było błędów w dawkowaniu lub próby samobójczej.
Mój debiut w jeździe karetka i pobytu w szpitalu tak wogole :D. Na oddziale neurologii, gdzie w końcu trafiłem, zrobili mi EEG i RM. Sumar summarum znaleźli u mnie ognisko padaczki w płacie skroniowym i zmianę malacyjną w tym samym regionie. Radiolog uparcie twierdził w opisie że owa zmiana wielkości 8 mm ma pochodzenie pourazowe ale bardzo stare - nawet możliwe że płodowe. Dostałem leki przeciwpadaczkowe i polecenie kontroli swego stanu. Przez rok czasu zmiana miała ok 8 mm a ja nie miałem ataków padaczki - utrzymywało się jedynie ognisko padaczkowe nie wzbudzające się światłem. Miałem zrobione badanie EEG holter, które nie wykazało niczego rewolucyjnego.
Stanęło na tym, że zszedłem wogole z leków, atak padaczki był w zasadzie jeszcze pokłosiem końca okresu dziecięcego - a można wtedy jeden atak padaczki wyłapać - zmiana malacyjna się nie zmieniała, a ognisko padaczkowe mam od wtedy co samą zmianę. Miałem się według zaleceń dobrze wysypiać i unikać używek.
Spokój miałem do października 2020. Było to 4,5 roku po pierwszym ataku. Miałem wtedy drugi atak padaczkowy w życiu. Również w godzinach śródnocnych. Tym razem również obudził mnie wianuszek z rodziców i żony. Nie wzywaliśmy karetki od razu - chyba stwierdzili w dyspozytorni, że i tak mam już rozpoznanie więc mam się zgłosić do neurologa. Drugi atak był jednak bardziej p--------y. Byłem bardziej obolały, oddałem mocz do łóżka, a do tego miałem zgrabialą lewą rękę i bolało mnie ramie. Z bolącą lewą ręką przeleżałem ok. 2/3 godziny próbując zasnąć. Poddałem się koło 6.30 i wezwałem karetkę tylko tak żeby żony nie obudzić.
Chłopaki przyjechali, łapkę mi pomacali i wio na sor, a potem oddział ortopedii. Zwichnięcie stawu ramiennego z równoczesnym złamaniem główki większej kości ramiennej. Siła ataku była tak duża, że wyrwała mi główkę kości z panewki i wcisnęła ją pod mięsień piersiowy. A mięśnie naramienne, swoimi ścięgnami złamały mi kość z drugiej strony. Zaliczyłem próbę nastawiania stawu na żywca ( po podaniu przeciwbólowych leków narkotycznych) - ahh kolejny kamyczek do ogródka mojej męskości. Ostatecznie trzeba było mnie usypiać. Trzy dni szpitala, dwa miesiące ortezy i miesiąc rehabilitacji.
W międzyczasie zgłosiłem się do poradni neurologicznej. Tutaj pierwsze co to skierowanie na MR. Przyszły wyniki - to co miało 8 mm teraz ma już 1,5 cm i prawdopodobnie jest glejakiem niskiego stopnia. Do dziś pamiętam tę panikę w którą wpadłem. Dzięki ogarnietemu neurologowi - świetny facet bardzo mi pomógł - w trzy dni miałem już skierowanie na oddział neurochirurgii. Wyniki przyszly w środę wieczorem, znalazłem nr lekarza prowadzącego w internecie. Zadzwoniłem i z paniką w głosie przeczytałem opis badania. Zaprosił mnie do poradni na następny dzień, gdzie przystaną ze mną na chwilę na korytarzu (nie było możliwości aby się do niego zapisać). Od razu dał mi namiary do najlepszego neurochirurga w mieście. Okazało się że owy chirurg ma jeszcze miejsce żeby mnie przyjąć na piątek na godzinę 19.30. Uspokoił mnie że zmiana jest operacyjna i mi ją usunie. a poza tym to wygląda jak DNET. Rodzaj nowotworu niezłośliwego, w pełni wyleczalnego - choć podkreślił że ostatnie zdanie co do rozpoznania zawsze należy do patologa badającego wycinki. po operacji. Klamczuszek :) cieszę się że mnie wtedy okłamał bo byłem kompletnie r-------y na drobniutkie kawałeczki. CDN
#szpital #nowotwory #glejak #radioterapia #choroby