Wpis z mikrobloga

Obiecałem prezent na dzień dziecka, no to i mamy odcinek ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Dziś w cyklu #krotkahistoriaof1 - Krótka historia o karierze w F1 Fernando Alonso. Odcinek jedenasty.

Dla nowych osób w naszym kółku adoracyjnym, linki do poprzednich odcinków serii:

- Odcinek 1: okres 1999-2006.
- Odcinek 2: pobyt w McLarenie.
- Odcinek 3: sezon 2008.
- Odcinek 4: sezon 2009 i transfer do Ferrari.
- Odcinek 5: pierwsza połowa sezonu 2010.
- Odcinek 6: walka o mistrzostwo w 2010 roku.
- Odcinek 7: sezon 2011 i początek 2012.
- Odcinek 8: walka o mistrzostwo w 2012 roku.
- Odcinek 9: końcówka sezonu 2012.
- Odcinek 10: sezon 2013.

No cóż, trailer jaki podrzuciłem wam tydzień temu może i trochę mijał się z prawdą - Mattiacci nie był szefem gdy Alonso pierwszy raz ujrzał F14T, jego stosunek do Mattiacciego zmienił się z czasem, a i raczej nie pokazali go Felipe Massie. Nie pokazali go dlatego, że jeszcze we wrześniu 2013 poinformowano, że Felipe Massa nie przedłuży kontraktu ze Scuderią, a na jego miejsce zawołano Kimiego Raikkonena - pogodzono się z nim po wcześniejszym rozstaniu, i miał on partnerować kierowcy dla którego próbowano robić miejsce wypychając właśnie Kimiego. Początkowo kontrakt został zawarty na dwa lata, do końca sezonu 2015. W podobnym czasie podpisano też umowę z Jamesem Allisonem, który wraz z Patem Fry mieli być odpowiedzialni za sukces czerwonego bolidu.

Ale rok 2014 przynosił też kolosalne zmiany w przepisach. Do śmieci szła cała wiedza zgromadzona na temat silników używanych jeszcze w 2013, ponieważ nowe jednostki napędowe (1.6 litrowe V6 Turbo), do śmieci szła spora porcja wiedzy na temat aerodynamiki - tu nawet nie było co przeprojektowywać, trzeba było rysować całe auto od zera. Niektórych ponosiło z tym rysowaniem, i wyszły im mini prącia zamiast normalnego zakończenia przedniego skrzyła. Naszych głównych bohaterów też poniosło, ale zamiast prącia, zrobili końcówkę rury od odkurzacza - taki żarcik, że niby wiecie hehe, WCIĄGNIEMY WAS NOSEM XDD - nazwali go F14T (zgodnie z wynikiem ankiety przeprowadzanej przez zespół), i tak zaprezentowali w styczniu 2014. Już testy nie napawały optymizmem, bo dominowały Mercedesy, a dokładniej... ich silniki. No cóż, trzeba było wsiadać do samolotu i lecieć do Australii, walczyć tym co jest. A tam przywitały ich deszczowe kwalifikacje, w których Ferrari poradziło sobie średnio - Kimi raczej rozczarował (P12), ale Fernando całe kwalifikacje kręcił się w czołówce (w suchym Q1 pobił obydwa Mercedesy), aby ostatecznie ruszać z P5. Kop w dupę przyszedł już następnego dnia - obydwa bolidy Ferrari użerały się z problemami z elektryką, i mimo że Alonso dowiózł P5 (P4 po dyskwalifikacji Ricciardo), Alonso wiedział że o i tak nie jest najlepszy prognostyk - bo w normalnych warunkach wskoczy przed nich jeszcze Hamilton i dwa Williamsy. Malezja nie przyniosła poprawy, a prawdzowy ogląd sytuacji dał dopiero Bahrajn - i tam Ferrari zajęło 9 i 10 miejsce. Luka di Montezemolo był ponoć tak wściekły, że nawet nie doczekał do końca wyścigu i opuścił tor wcześniej. Grunt palił mu się pod nogami, i chwilę później posypały się głowy. Domenicali poleciał jeszcze przed weekendem w Chinach, a jego miejsce zajął wspominany już Mattiacci. Jak to się stało, że zespół słynący z potężnych silników kompletnie przegapił swoją okazję, i zainwestowali w rozwój samej konstrukcji samochodu, wsadzając do niego silnik od Fiata Tipo? No dla zarządu Fiata to też było zaskoczenie, więc postanowili działać - a tym działaniem było zarzucenie sieci na Montezemolo właśnie, którego Fiat wsadził na stołek, więc uznali że mają też prawo go ściągnąć. Włosi jednak, jak to włosi, potrzebowali "pretekstu", przecież nie ma żadnej mafii.

Przed pierwszym europejskim wyścigiem, na znanym i lubianym torze w Hiszpanii, Alonso standardowo przygotowywał grunt pod kolejne niepowodzenie - odpalił Excela i wyszło mu, że Ferrari ma braki w wielu obszarach, a nie tylko w jednym. Mądrego to czasem warto posłuchać. I już w kwalifikacjach było widać, że te przygotowania były konieczne, bo Alonso po raz drugi przegrał z Raikkonenem - może to nie była przepaść jak w Bahrajnie, ale jednak na swoim domowym GP - no mógłby się trochę bardziej postarać. Ale jak to zwykle bywa - gdzie Fernando nie może, tam strategów pośle. No to posłali - Alonso mimo że był z tyłu, najpierw był pitowany wcześniej, a jak zwykła podcinka się nie udała - to później dostał strategię trzech stopów, i dopiero w ten sposób wyprzedził Kimiego (kto oglądał ostatnio GP Hiszpanii ten kojarzy jak działa klif opon na tym torze). Raikkonen wyrażał swoje zdziwienie na radiu, ale szybko został uciszony obietnicami że "pogadają później". Dyplomatycznie, ale przyczyny trzeba szukać w garażu, w sekcji VIPów - na torze obecny był prezes Santandera, no i tak nie wypadało żeby ich paydriver przegrał kiedy taki potężny bonzo jest obecny i pilnuje na co idą jego pieniądze.

Kolejne wyścigi potwierdzały demolkę w wykonaniu Mercedesa, ale gra o trzecie miejsce była całkiem otwarta, między właśnie Ferrari, zaskakującym Force India, oraz awaryjnymi McLarenami i Williamsami, które ciągle nie wykorzystały swojego potencjału. Ludzie zaczęli uskarżać się na fatalnego Raikkonena, wręcz domagając się jego zwolnienia - podczas gdy w rzeczywistości zawsze miał pecha kiedy samochód nawet jechał - tak jak w Monako, kiedy to stracił P3 po przebitej oponie. Alonso mimo ciągłego narzekania na auto, zawsze gdy akurat jechało nie miał żadnych problemów, i tym sposobem walczył o P3 w generalce, za plecami dwóch demolujących Mercedesów. Montezemolo oczywiście przebąkiwał jaka ta F1 jest #!$%@?, że tylko rzucają kłody pod nogi, i że trzeba zwołac potężną naradę wszystkich zespołów jak należałoby przywrócić Ferrari na czoło stawki. Alonso też nie pomagał, bo po wypadku Raikkonena na Silverstone Fernando wezwał go... do poprawy osiągów, bo znowu tylko jeden bolid punktował, a Williams zaczął się już ogarniać i zaraz ich dogonią XDD Zbliżała się połowa sezonu, więc i odpalono ploteczki - najpopularniejszym doniesieniem była teza, w myśl której Alonso przedłuży kontrakt ze Scuderią (może nawet aż do 2019!), a po wypełnieniu kontraktu Raikkonena (do końca 2015) na jego miejsce wskoczy Jules Bianchi - a jeżeli Kimi nie poprawi swoich występów, to może nawet od początku sezonu 2015. Wszystko to uciął w sierpniu szef zespołu, Marco Mattiacci - według jego słów, kierowcami na rok 2015 mieli pozostać Fernando Alonso i Kimi Raikkonen. Problem w tym, że Alonso miał pewien deal z Montezemolo, który pozwalał mu wykręcić się z kontraktu po sezonie 2014 w razie niepowodzeń, mimo iż pierwotna umowa dotyczyła aż sezonu 2016. Nie wiedział jednak, że za kulisami Mattiacci, mając błogosławieństwo góry z Fiata, szykował mu małego psikusa, podpisując pewien mało znaczący świstek papieru z pewnym sympatycznym Niemcem.

Nie no, jaki mało znaczący. To była umowa przedwstępna, taki trochę list intencyjny zawierający deklarację współpracy między Sebastianem Vettelem a zespołem Scuderia Ferrari, w charakterze kierowcy wyścigowego zajmującego jedną z taczek. Po kompromitacji na GP Włoch ze stołka ostatecznie zrzucony został Markiz Luka di Montezemolo, a nowym zwierzchnikiem Ferrari ze strony Fiata miał zostać Sergio Marchionne. Montezemolo przyjmował wróżby wielkiej kariery - a to miał zostać prezesem linii lotniczych Alitalia, a to miał kandydować na premiera Włoch, różne fuszki mu przepowiadano. Ale nadchodził czas na rozmowy z Alonso na temat przyszłości, i Mattiacci umówił spotkanie na środę po GP Singapuru. Jak się okazało, GP Singapuru zaskakująco dobre dla Ferrari, bo gdyby nie pechowy moment Safety Cara, mogło nawet być P2, a skończyło się na P4, tuż za dwoma Red Bullami. Po takim weekendzie Alonso czuł, że ma wszystkie atuty w dyskusji z Mattiaccim, i może mu dyktować warunki. W końcu to on ciągnął zespół za uszy, targał ich na swoim garbie do wszystkich tych mistrzostw, prawda?

No cóż, Mattiacci widział to nieco inaczej. Jako że Montezemolo już nie było, deal Alonso z Luką już nie obowiązywał, teraz bossem był duet Marchionne-Mattiacci. Trzeba było zamknąć temat tego deala, i podpisać nową umowę z Fernando, na naszych warunkach - nie na jego warunkach. Alonso domagał się kontraktu tylko na jeden rok, chcąc dalej sprawdzać opcje na rynku (w 2014 miał otwartą tylko i wyłącznie drogę do McLarena, nikt inny nie chciał z nim gadać - Mercedes nie chciał zmieniać składu, a reszty tak naprawdę nie byłoby na Alonso stać), a oprócz tak krótkiego kontraktu również pakiet przywilejów - takich jak prawo weta w temacie drugiego kierowcy, prawo weta w temacie składu osobowego pionu technicznego, a także klauzula wydajności która defacto pozwalałaby mu się wyplątać z układu w dowolnym momencie. Mattiacci trochę go wyśmiał, i stwierdził że podpisujemy na trzy lata, bez żadnego z tych trzech znaczących przywilejów, i nie dostajesz żadnej podwyżki - a wręcz schodzimy z kosztów, bo już i tak Ferdek ciągnie sporą część budżetu. Nie tego Alonso się spodziewał, trochę się #!$%@?ł, i stwierdził że mają się bujać, licząc na to że Mattiacci zmięknie. Ale ten wtedy pokazał Ferdkowi numer telefonu do Sebastiana Vettela, i że generalnie jak Alonso nie podpisuje na warunkach Mattiacciego, to może #!$%@?ć zgodnie z umową zawartą z Montezemolo (czyli wraz z końcem sezonu 2014), i nie jest mu już do niczego potrzebny XD

Dopiero wtedy Fernando dostał piany na pysku - naubliżał Mattiacciemu (plotka głosi, że leciały teksty typu figlio di puttana, tłumaczone jako "#!$%@?" lub "#!$%@?"). Zrozumiał też, że nowe władze w Ferrari oznaczają nowe porządki, i nie będzie już można trzymać zespołu na smyczy - według zeznań ówczesnych pracowników Ferrari, Alonso oczekiwał żeby zespół kręcił się wokół niego, a sam prezentował zasadę ograniczonego zaufania, obarczając wszystkich dookoła za wszelkie problemy. Tymczasem Mattiacci dał mu twardo do zrozumienia, że to nie Alonso tu rządzi, a właśnie Mattiacci. Zagrał mu na nosie tak jak nawet Ron Dennis mu nie zagrał - i może to sprawiło, że przyszedł czas na pojednanie?

Ogłoszenie decyzji o rozejściu się dróg Fernando i Ferrari nie nastąpiło od razu, jednak kostki domina zaczęły się już przewracać. Vettel miał połączenie przychodzące kilka minut po spotkaniu Mattiacci-Alonso, i został poinformowany że petent "został spławiony", i droga oczyszczona aby Seb dołączył do Scuderii już od początku przyszłego sezonu. Seb poinformował Christiana Hornera już w następny weekend na torze Suzuka (plotka głosi, że Horner spodziewał się takiego obrotu spraw, wszak Excel jednoznacznie wskazywał na uruchomienie klauzuli o wynikach). Jeszcze w ten sam weekend Ferrari otrzymało jednak spory cios, ponieważ poważny wypadek miał Jules Bianchi, co zmusiło do zmian w planowaniu Scuderii. Jules był świetnym kandydatem na przyszłość, nieodżałowany młody talent który ostatecznie zmarł w lipcu 2015, ponad pół roku po wypadku.
Oficjalne ogłoszenie decyzji o odejściu Alonso przyszło dopiero tuż przed weekendem w Abu Zabi, jednak plotki huczały przez prawie dwa miesiące, i nie było to dla nikogo jakimś wielkim zaskoczeniem - wszak Vettel odejście z Red Bulla ogłosił jeszcze na początku października, chwilę po tym jak przekazał tą informację swojemu szefowi, natomiast Ferrari nie czekało z ogłoszeniem nowego kierowcy - i ogłosili podpisanie umowy z Vettelem jeszcze tego samego dnia, w którym ogłosili pożegnanie z Fernando. Umarł król, niech żyje król.

Alonso jednak ciągle wahał się przed podpisaniem kontraktu z McLarenem, który akurat po sezonie 2014 rezygnował z silników Mercedesa, a nie było wiadomo jaki poziom będą prezentowały nowe silniki Hondy. Fernando wydzwaniał do Toto Wolffa średnio 300 razy dziennie, okazjonalnie przeplatając to SMSami. Udało mi się zdobyć nawet zdjęcie jednego z takich smsów. Toto jednak był zadowolony z duetu Hamilton-Rosberg, więc pozostawał głuchy na apele Fernando, więc ten nie miał wyboru - trzeba było się pogodzić z Ronem Dennisem, i liczyć na szczęście z silnikami. Decyzja ogłoszona została w grudniu, Alonso miał zastąpić Kevina Magnussena, łącząc się w duecie z Jensonem Buttonem. Trzeba było to oczywiście ubrać w PRową papkę, że liczą na powrót do sukcesów w glorii i chwale z przełomu lat 80. i 90. - za kulisami jednak przebąkiwano o warunkach, a przede wszystkim że Alonso nie otrzymał w swoim kontrakcie klauzuli wydajności - bardzo ważne w kontekście potencjalnego odejścia, bo kontrakt Hamiltona kończył się po sezonie 2015 i Wolff wypowiadał się w takim tonie, że Alonso może być alternatywą dla Lewisa - nie priorytetem, ale alternatywą. Umowa Alonso z McLarenem została zawarta na dwa lata (nie trzy, jak pierwotnie oferował mu Dennis), i otwierała nowy rozdział w karierze Fernando.

Jako epilog może dodam jeszcze, że Mattiacci został trochę użyty jako "słup" do pozbycia się Alonso, i poleciał po weekendzie wieńczącym sezon 2014 - a jego miejsce zajął gigachad Maurizio Arrivabene - dopełniając "nowe rozdanie" w Scuderii. A sam bolid na 2014 wcale nie był takim rzęchem na jaki został opisany - pod kątem aerodynamicznym pretendował do tytułu najlepszego (szczególnie w połączeniu z bardziej miękkimi mieszankami Pirelli), jednak problem Ferrari polegał na tym, że rewolucja w przepisach na rok 2014 znacznie umniejszyła wagę aerodynamiki, a dużą rolę zagrały wspominane już silniki. Ferrari kompletnie zawaliło na etapie projektowania swojego silnika - turbosprężarka była mniejsza niż w silnikach Mercedesa, a ERS nie produkował wystarczającej energii. Enzo Ferrari ze swoimi ideałami wyrwanymi z lat 60. patrzył z góry z dumą. Takie właśnie pomysły zaowocowały zaledwie dwoma wizytami na podium (no, mogła być trzecia w Monako, ale któryś z dublowanych zdemolował Raikkonena), i żadnym zwycięstwem - na GP Węgier była realna szansa, ale Alonso jednak musiał uznać wyższość Daniela Ricciardo - i w ten sposób zdobył ostatnie podium w swojej karierze.


O nowym rozdziale w karierze Fernando, jakim był McLaren-Honda, dowiemy się jednak dopiero w następnym odcinku waszej ulubionej lektury. Kiedy to będzie - tego nie wie nikt, ale postaram się wypomnieć wszystkie śmiesznostki jakie wtedy mieliśmy. Wchodzimy w epokę memów, a duet McLaren-Honda był jednym z najbardziej memicznych duetów w całej historii memów F1.

#f1 #krotkahistoriaof1 <-- polecam obserwować, łatwiej będzie odsiać od reszty powrutowego spamu na głównym tagu.
fordern - Obiecałem prezent na dzień dziecka, no to i mamy odcinek ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Dzi...

źródło: comment_1622538640S3DmwxkwW9S0533Wf6kO2T.jpg

Pobierz
  • 17
@fordern: no a nie wkurzyło Cie, ze po spinie powiedział tylko "tires are fine" nie nie dziękuję, nie przepraszam a boguducha winnych oponach?