Wpis z mikrobloga

Widzę, że w wątku obok mickpl znowu scaabuje setną zarzutką, o tym jak współczesna deweloperka jest zła? ( ͡° ͜ʖ ͡°) Mick jaki jest to każdy widzi, ale sam temat to jest ciekawa sprawa i często się przewijająca więc warto się jej przyjrzeć.

1. Standardy urbanistyczne mieszkań budowanych w wielkiej płycie za PRL wynikały z czegoś co nazywało się "normatyw urbanistyczny". W takim normatywie było zapisane, że np. odległość od miejsca zamieszkania do najbliższego sklepu, przedszkola, żłobka, terenu zielonego - musi wynosić nie więcej niż x metrów. I generalnie była to fajna sprawa z perspektywy konsumenta, tyle że związana ze specyfiką tamtego rynku nieruchomości - całkowitym upaństwowieniem budownictwa mieszkaniowego i brakiem wolnego rynku.

2. W PRL spółdzielnia budująca mieszkania nie musiała przejmować się oszczędnością gruntu i kosztami inwestycji, bo grunty przejmowano całymi hektarami za pół-darmo. Właściciel nieruchomości dostawał cenę z tabelki, w której określano jedynie strefę (śródmiejska czy podmiejska) i klasę bonitacyjną gruntu. I nie miał nic do gadania - nie było żadnych negocjacji, bierzesz, albo wywłaszczamy. Realnie wyglądało to więc tak, że więcej pieniędzy za grunt mógł dostać ten, kto miał na zadupiu posadzone porzeczki, niż ten kto miał grunt lepiej zlokalizowany, ale za to bez nasadzeń.

3. Właścicielom wypłacano pieniądze, które można dzisiaj nazwać tylko gównianymi. Po uwzględnieniu wskaźnika wzrostu cen i usług GUS odszkodowania wypłacane za m2 gruntu przejmowanego pod budownictwo mieszkaniowe gruntu wynosiły na obecne pieniądze circa 7zł. W sytuacji, w której państwo realnie kontrolowało niewymienialną na inne waluty złotówkę, siła nabywcza była jeszcze mniejsza. Odszkodowania nie płaciły zresztą nawet spółdzielnie, tylko państwo, które przekazywało potem spółdzielniom te grunty całkowicie gratis.

4. Projektanci osiedli mogli więc poszaleć urbanistycznie, ale już niekoniecznie architektonicznie, dlatego tamte osiedla praktycznie zawsze mają duże przestrzenie między budynkami, ale często same mieszkania mają już wady wynikające z ich nieprzemyślanego układu i marnej jakości wykonania. Te śmieszki spod seriali typu "Alternatywy 4" nie wzięły się znikąd. Budowano taką masówką, bo chodziło o to, żeby powstało jak najszybciej jak najwięcej a jakoś była mało istotna.

5. W sytuacji zmiany ustroju i tego, że obecnie za grunty trzeba już płacić ich wartość rynkową, za każdy m2 gruntu ktoś musi zapłacić. A Polacy nie palą się do tego, żeby dopłacać dodatkowo za wyższe przestrzenie pomiędzy blokami. Uważają, że mieszkania są już i tak za drogie. Deweloper z kolei ma określony PUM jaki może uzyskać z działki i nie bardzo można przymusić go do ograniczania swojego zarobku nie wylewając jednocześnie dziecka z kąpielą w postaci ograniczenia liczby budowanych lokali. Dopóki najważniejszym kryterium w decyzji o zakupie jest cena - nikt nie będzie ryzykował budując w takich odstępach jak za PRL jak na polu - bo mu się to po prostu nie zwróci.

6. Kilka lat temu uchwalono ustawę nazwaną szyderczo Lex Deweloper, że niby taka dobra dla deweloperów. Wprowadziła ona pewne elementy z dawnych standardów urbanistycznych, wymogi odległości od szkoły, żłobka itp. Skończyło się to wielkim fiaskiem. Po części dlatego, że samorządy były niechętnie nastawione wobec rządowych pomysłów, a po części dlatego, że bezpowrotnie zmieniły się czasy i oczekiwania konsumentów.

#nieruchomosci #mieszkanie #mieszkaniedewloperskie
k.....o - Widzę, że w wątku obok mickpl znowu scaabuje setną zarzutką, o tym jak wspó...

źródło: comment_1621770839scHp9GmWcfdXSOJXzx2YYn.jpg

Pobierz
  • 18
via Wykop Mobilny (Android)
  • 2
@kiedysniebylembordo: wiesz miałem okazję pracować na budowach w stanach.
Wiesz co było dla mnie największym szokiem?
Że były już zrobione ulice czasami nawet po dwa pasy w jedną stronę w nie było domów.
Południe Chicago rok 2008.
Rok później pojechałem do kuzynki do Krakowa na Ruczaju i drogi tam nawet nie ma.
Szkoła jest jedną.
@Sl_w_k_1: W Wiedniu zrobili to ponoć niedawno tak, że przygotowali fragment miasta pod zabudowę, wybudowali drogi, uzbroili teren a dopiero potem sprzedali wydzielone już działki deweloperom, którzy je zabudują. Nie wiem jak to się skończyło, ale myślę, że jest to dobry sposób na planowanie miasta i nie miałbym nic przeciwko, żeby u nas to tak działało.
Po części dlatego, że samorządy były niechętnie nastawione wobec rządowych pomysłów,


@kiedysniebylembordo: nic dziwnego; od dawna widać, że włodarze miast korzystają ze wsparcia od deweloperów którym pozwalają na wszystko. Nagle źródełko miało uschnąć.

Prawda jest taka, że nasze budownictwo jeszcze na początku lat 2000-ych było w miarę normalne. Patologia się zaczęła jak poluzowano totalnie prawo przez co deweloperzy nawet nie muszą się siłować żeby zaprojektować porządnie osiedle na gruncie który mają.
@Singularity00: Bzdura. Nie masz pojęcia o czym mówisz. Nowelizacja o której mówisz (z 2004r.) nie zmieniła w żaden sposób odleległości a tylko wprowadziła zmiany w zakresie odstępstw od tej zasady i ułatwiła poniekąd stosowanie wyjątków (nie trzeba było m.in pozwolenia ministra infrastruktury). Zmieniło się, że inwestor po uzyskaniu zgody sądu lub zgody od sąsiadów lub w przypadku uchwalonego mpzp zezwalającego na mniejsze odległości nie musiał wnosić o upoważnienie do MI. Same
Prawda jest taka, że nasze budownictwo jeszcze na początku lat 2000-ych było w miarę normalne.


Średnio pamiętam jakąkolwiek "normalność". Budowało się wtedy przede wszystkim o wiele za mało w stosunku do potrzeb. Dużo z tego co się budowało pod względem estetycznym było kiepskie - oczojebne kolorki, udziwnione bryły, gargamele. Po części budowano jeszcze na zapisach starych planów miejscowych, które zostały uchylone w 2003r., więc niektóre wskaźniki urbanistyczne mogły być rzeczywiście ostrzejsze niż
@kiedysniebylembordo: no właśnie, uchylono MPZP i nagle złodzieje mogli budować blok na bloku bo nic ich nie powstrzymało.
Na osiedlach z lat 2000 miałeś 1 miejsce/mieszkanie minimum (w praktyce robili znacznie więcej) i miałeś je za darmo, do tego często były garaże osobno i w praktyce nawet teraz po latach nie ma problemu z parkingiem choć jest gorzej niż kiedyś wiadomo. Teraz za to jak nie kupisz sobie miejsca w absurdalnej
no właśnie, uchylono MPZP i nagle złodzieje mogli budować blok na bloku bo nic ich nie powstrzymało.


Dzięki temu do nowych mieszkań wprowadziło się wiele rodzin, które wcześniej nie miały na to szans. Albo duża skala produkcji albo surowe wymogi. Na swój sposób było to powielenie PRL-owskiego boomu budowlanego, tylko teraz kosztem urbanistyki. Wtedy ludzie mieli zupełnie inne priorytety, kto przeczekał swoje w kolejkach po mieszkanie spółdzielcze, ten wie o co chodzi.
O kurła! To wtedy z dobrego serca robili więcej niż musieli i to jeszcze za darmo rozdawali? Okej.


@kiedysniebylembordo: tak, po prostu budowali osiedle z parkingiem bo wtedy nie było zerowania na ludziach za wszelką cenę.

Dzięki temu do nowych mieszkań wprowadziło się wiele rodzin,


@kiedysniebylembordo: haha dobry żart. Wybudowanoby tyle samo tylko w bardziej ludzki sposób.

Teraz tak nie ma i nie będzie


@kiedysniebylembordo: będzie, wystarczy naprawić błędy
tak, po prostu budowali osiedle z parkingiem bo wtedy nie było zerowania na ludziach za wszelką cenę.


xDDDD

No dobra trochę to potrwało, ale obvious troll is obvious. Lata 90 i wczesne 00, okres najbardziej drapieżnego polskiego kapitalizmu i ograniczanie zysków. Najprawdopodobniej to co traktujesz jako "budowanie osiedla z darmowym parkingiem" wynikało z tego, że wuzetka wymuszała realizację takiego parkingu. Zresztą gwarantuję, że za każdy m2 tego parkingu zapłaciłeś. W cenie mieszkania.