Wpis z mikrobloga

@daftie123: @mentalnazielonka: bo to właściwie solowy Waters, posłuchajcie jeśli nie znacie "Pros & Cons..." Watersa, gdzie okazało się, że Gilmoura może zastąpić Clapton, albo "Amused to Death". To dalej jakby pink floyd, świetne concept-albumy. W kwestii audiofilii obie płyty są super, trochę efekciarskie, zamykasz oczy i ktoś szepcze z prawej, w oddali błyskawice, coś się zbliża itd. - takie rzeczy słychać na lepszym sprzęcie, na monofonicznym głośniku jbl super ultra
@zdrepcevakrv: bo Gilmour jest bardziej "muzyczny", a Waters "ideowy" dlatego to pięknie grało w PF.
Niestety, sami członkowie po The Final Cut, mieli już dość wałkowania przez Watersa "daddy issues" I jego tyranicznego charakteru, to musiało się skończyć.
W późniejszych dziełach Gilmoura (i PF bez Watersa), widać że nacisk jest bardziej na muzykalność i ogólny odbiór niż na konkretny przekaz.
To i to jest fajne. Rozpad wyszedł na dobre moim zdaniem