Wpis z mikrobloga

Ech anony.
Chodzę na zajęcia rysunkowe.
Jako że spędzam na nich 6 godzin to oczywiste jest że pobliska żabka jest bardzo zachęcająca. Wychodzę z kamienicy bo w niej mamy zajęcia. Noszę bezprzewodowe słuchawki. Leci mi Konarmiejskaja. Taka radziecka piosenka pomstująca na Polakach. No i idę sobie do żabki, przechodzę przez jezdnię auta mnie przepuszczają, a tu jeb zza jednego auta wywala jakiś gównomobil z wieśniakiem w środku. Cudem mnie nie rozjechał. No ale nie ważne. Wchodzę do żabki witam się z miłą kasjerką, no i podchodzę do lodówki. Wybieram colę wiśniową. Uwielbiam colę wiśniową. Płacę pani 4 zł no i wychodzę ze sklepu. Wkładam colę do kieszeni kurtki bo pić nie mogę z racji na #!$%@? maseczki. W między czasie skończyła mi się piosenka, więc chcę wyciągnąć telefon żeby dać następną, no ale w tym momencie z kurtki wypadła mi moja cola wiśniowa i się pod jakieś długie dziadkowe auto wtoczyła. Ja smutna żaba próbuję colę wyciągnąć ale #!$%@? nie da się. Zbyt głęboko weszła. No i wracam do kamienicy taki sfrustrowany i teraz siedzę na kanapię i nie chce mi się już rysować. Więcej pieniędzy nie mam bo w domu już odliczyłem, a tak słabo przez następne półtorej godziny rysować o suchym gardle. Dochodząc do końca chcę powiedzieć że #!$%@?ć maseczki bo przez nie nie mogłem nawet wcześniej spróbować mojej coli wiśniowej.
#pasta
  • 2