Aktywne Wpisy

#zalesie #zwiazki #logikarozowychpaskow #logikaniebieskichpaskow #smutek
Pytanie do starszych Mirków i Mirabelek ( 30+). Czy naprawdę samotna matka jest skreślona i nie ma szans na rynku matrymonialnym?
Mam dobry zawód, dobrą pensję, myślę że z wyglądu jestem przecietna, kilka kg za dużo, ale to pewnie kwestia ogarnięcia się i paru dobrych miesięcy z fitnessem +przestanie zajadania stresu słodyczami, bo dieta podstawowa nigdy nie byla zła. No ale jest ta wielka "skaza" - samotna
Pytanie do starszych Mirków i Mirabelek ( 30+). Czy naprawdę samotna matka jest skreślona i nie ma szans na rynku matrymonialnym?
Mam dobry zawód, dobrą pensję, myślę że z wyglądu jestem przecietna, kilka kg za dużo, ale to pewnie kwestia ogarnięcia się i paru dobrych miesięcy z fitnessem +przestanie zajadania stresu słodyczami, bo dieta podstawowa nigdy nie byla zła. No ale jest ta wielka "skaza" - samotna

Jaki jest wasz stosunek do różowych ciuchów? Już raz ktoś mi powiedział ze jest pedalska i musiałem mu #!$%@? gonga na odmuł xD . #modameska #kiciochpyta
Założyłbyś różowy element ubrania?
- Tak 70.1% (936)
- Nie 29.9% (400)





Waga - 103,9 kg
Planowane zakończenie redukcji - 4.10.2021
Docelowa waga - 85-88 kg
Wzrost - 186 cm
Wiek - 26 lat
Aktualizacja (31.03.2021)
Waga 102,9 kg - nie ma co się łudzić, najpierw schodzi nadmiar wody z ciała, tak szybko tłuszczu nie można stracić :P
Cieszę się że trafiłem na fajny tag w którym ludzie wzajemnie się wspierają nie znając się wcale. Wielokrotnie podejmowalem proby redukcji, lecz zwykle po zakonczeniu ciężkiej pracy (naprawde pod koniec robi sie hardkor i po glowie chodzą myśli, żeby wcinać tylko pizzę co oznacza tylko jedno - czas na przerwę w odchudzaniu!) waga wracała do tego co udalo mi sie zrzucic. Przez covid-19, depresyjną pracę, siedzenie głównie w domu w swojej piwnicy spowodowało przybranie na masie. Jestem już w miarę doświadczony jeżeli chodzi o tematy związane z odchudzaniem (np. jaki produkt ma makro i na co zwracac uwage, mniej wiecej potrafie określić wagę produktu jak nie mam przy sobie wagi kuchennej). Człowiek ciągle walczy i ciągle przegrywa. (╯︵╰,) marzy mi się plażowa sylwetka, co jest raczej nieosiągalne (myślę że za krótki okres czasu) żeby nie było wstydu się pokazać bez tego zwisającego bebsa i cycków. Chociaz w moim przypadku klatę mam dosyć sporą (w obwodzie około 104 cm) i nie zapowiada się, żeby spadało. A mój przepis na sukces? Moje TDEE wynosi 2484 kcal, swoją redukcje robię na 2000 kalorii. Narazie testuje na sobie jak będę się czuć na takiej kaloryce, bo w sumie dla takiego chłopa to stosunkowo mało jest. Dodatkowo spacery 3 razy w tygodniu (nie obciążają układu nerwowego i stawów, można je robić wszędzie i o każdej porze). Moja osiedlowa siłownia jest za mała, żeby wykonywać ćwiczenia. Dużo brakuje w tej kanciapie, żeby w pełni zrobić np. FBW, więc poczekam sobie aż sieć siłowni się otworzy i biore multisporta z pracy - około 45 zł miesięcznie). Byłem też u kilku osób, które prowadziły dietę, lecz rezygnowałem po 2-3 miesiącach. Co do Was Mireczki, bo głównie widzę płeć męską na tym tagu - nie zaczynajcie ostrej redukcji, gdzie jedliście po 5000 kalorii dziennie i nagle zejdziecie do poziomu absolutnego minimum. Wasze ciało będzie w szoku i za jakiś czas powrócicie do starych nawyków (np. żłopanie piwa i jedzenia pizzy przed TV) i będziecie na siebie źli, że wam nie wyszło, pojawią się wyrzuty sumienia. Ale najważniejsze się nie poddawać. Wszak dieta ma być dla nas, a nie my dla niej! Nie ma jakiś magicznych środków na redukcję. Według piramidy najważniejsze jest:
1) Deficyt kaloryczny
2) Odpowiednia ilość makroskładników
3) Stosowny dobór treningu do możliwości naszego ciała i poziomu zaawansowania
Jestem też przeciwny wszelkim wymyślnym dietom jak np. ketoza, diety dąbrowskiej, 1000 kalorii, kopenhaska, warzywna, według grupy krwi (więcej już nie mogę z pamięci przytoczyć, więc dam na koniec itp itd. XD). Każda z tych diet bazuje na świętej zasadzie DEFICYTU KALORYCZNEGO. Owszem dla niektórych taki system żywienia odpowiada i absolutnie nie mam zamiaru się czepiać. Ale nie wyobrażam sobie być np. na ketozie całe życie i nie móc zjeść pizzy albo np jakiegoś pączka, frytek, czegokolwiek co ma dużo węgli i przynosi dużą satysfakcję dla naszego mózgu.
Jestem zwolennikiem IIFYM (if it fits our macros) czyli jesz co chcesz ale mieścisz się w swojej kaloryce. Dzięki temu jestem w stanie z rana zjeść np tosty z 2-3 plastrami sera i sosem hamburgerowym, potem lunch 2 serki wiejskie grani marki Piątnica, obiadek pierś z indyka z warzywami z paczki Hortex + sos Barilla Arrabiata cały słoik i smakuje wspaniale bez żadnych wyrzeczeń. To taki mój jeden dzień jedzenia, smaki mi się zmieniają zależnie na co mam ochotę każdego dnia ( ͡° ͜ʖ ͡°).
Napoje? Cóż... Wielkiego pola manewru tutaj nie ma. Wszelkie herbatki jakie są dostępne (tylko nie odchudzające bo to gówno daje :D) np. melisa, mięta, pokrzywa. Z gazowanych to u mnie tylko i wyłącznie Cola Zero (chwała temu co ją wymyślił), bo ile można pić zwykłą wodę albo herbatę do obiadu... A kawy nie pije, nie nauczyłem się i mi nie smakuje.
Do monitorowania moich postępów (waga, kroki) używam wagi Xiaomi, opaski Xiaomi Mi Band 5 oraz aplikacji Fitatu do liczenia kalorii.
Oh mógłbym pisać i pisać.... Powodzenia wszystkim jeszcze raz!
PS. Czy wasze babcie też pakowały wam na siłę jedzenie jak byliście mali i głupio wam było odmówić np. kawałek piernika? Myślę, że nauka takich złych relacji z jedzeniem powoduje, że potem całe życie musimy mieć cokolwiek w ustach do jedzenia.¯\_(ツ)_/¯
#chudnijzwykopem