Wpis z mikrobloga

#anime #animedyskusja

https://myanimelist.net/anime/17269/Captain_Herlock

Space Pirate Captain Harlock

A o co w tym chodzi w ogóle? Mamy Szanownego Pana Pirata Harlocka, którego marzeniem z dzieciństwa jest rozwalenie planety Ziemia. Cel sam w sobie szczytny, albowiem poza poklaskiem Chara Aznable, nasz wiecznie chłodny, wręcz lodowaty protagonisto-antagonista chce zrestartować ludzkość, bo ta w obecnym kształcie zupełnie nie przypadła mu do gustu. Do dyspozycji ma totalnie OP statek obcych napędzany kosmitką, którą trzyma w kredensie. Film zaczyna się świetną sekwencją gdzie statek ląduje na jakiejś zapyziałej dziurze w celu obsadzenia jednego wakatu wśród członków załogi. Zapowiadało się mega super sztos, ale jak to w życiu bywa...

Fabuła jest taka no nie za mądra, postacie są takie nie za fascynujące i ogólnie czuć, że nikt się specjalnie nie napracował nad tymi aspektami. Nie nadążamy nawet tych postaci dobrze poznać, bo fabula leci jak #!$%@? na złamanie karku. Bardzo szkodliwy dla historii jest też sam turbo niezniszczalny statek głównego bohatera. Po co się wysilać na jakieś skomplikowane historie jak można zrobić rach-ciach i wszystko #!$%@?ć w drobny mak? Sceny typu wygraliśmy kosmiczną bitwę wynikiem 36000:0 można skwitować tylko chłodnym uśmieszkiem. Za to pełne ręce roboty były w dziale animacji, gdzie kolejne miliony dolarów palono jakby jutra nie było. Film jest śliczny, kosmiczne pejzaże zapierają dech w piersiach a jakość i płynność animacji w ogóle nie przypomina CGI szrotu, do którego przyzwyczaiła nas japońska animacja.

Dostajemy taką niespecjalnie błyskotliwą, prostą jak drut space operę z okazyjnymi fabularnymi głupotkami oraz kilkoma śmiesznymi scenami mającymi pokazać jaki ten Harlock to jest super gość xD Ale skłamałbym, jakbym powiedział, że się wynudziłem. Typowo hollywoodzki płyciutki akcyjniak, który z przyjemnością obejrzałem, podziwiając wizualne cukiereczki. Taka wysokobudżetowa produkcja CGI w anime to prawdziwa rzadkość, tak więc można by po rodzynka sięgnąć z ciekawości na odtrutkę po nowym filmie Ghibli.
  • 3
@kinasato: Z tą płytką fabuła to jakoś mnie nie dziwi. Oryginału nie oglądałem, ale podejrzewam, że seria telewizyjna z lat 70 zbyt ambitna pod tym względem nie była. Podobnie zresztą było z hollywoodzką adaptacją Speed Racera gdzie też ludzie zarzucali temu filmowi płytkość i infantylność zapominając o tym jak wyglądał materiał bazowy xD
W każdym razie muszę to w końcu obejrzeć, bo odkładam na później od paru lat, a to cgi