Wpis z mikrobloga

Wiem że wielu z was wątpiło - ja w sumie też. Ale udało się, i mimo że powstawał w bólach, męczarniach - to oto jest, najnowszy odcinek szkalowania Fernando Alonso. ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Dziś w cyklu #krotkahistoriaof1 - Krótka historia o karierze w F1 Fernando Alonso. Odcinek dziesiąty.

Dla nowych osób w naszym kółku adoracyjnym, linki do poprzednich odcinków serii:

- Odcinek 1: okres 1999-2006.
- Odcinek 2: pobyt w McLarenie.
- Odcinek 3: sezon 2008.
- Odcinek 4: sezon 2009 i transfer do Ferrari.
- Odcinek 5: pierwsza połowa sezonu 2010.
- Odcinek 6: walka o mistrzostwo w 2010 roku.
- Odcinek 7: sezon 2011 i początek 2012.
- Odcinek 8: walka o mistrzostwo w 2012 roku.
- Odcinek 9: końcówka sezonu 2012.

Nadchodził sezon 2013, w którym Fernando wyrażał nadzieje na walkę o mistrzowską koronę - nowy F138 wyglądał na mocny, i całkiem fajnie współpracował z nowymi oponami Pirelli. W zespole musieli więc mieć nietęgie miny, gdy po świetnych wynikach w testach, w pierwszych kwalifikacjach Fernando przegrał nie tylko z dwoma Red Bullami, ale także i Hamiltonem i... Massą. Do Vettela tracili sekundę, not bad jak na początek sezonu (rok wcześniej było 0,8 sekundy do PP, a do Vettela 0,6). Na szczęście dla Fernando, punkty przyznawane są w niedzielę - i tutaj objawia się mocna strona ich samochodu, czyli soldina przyjaźń z oponami Pirelli. Alonso przeskakuje Vettela i osiąga najwyższą pozycję z kierowców zatrzymujących się trzykrotnie, co na mecie daje mu... drugie miejsce. Otóż okazało się, że niepozorny (jak zwykle) Lotus z oponami obchodzi się jeszcze łagodniej, co pozwoliło zaoszczędzić Raikkonenowi jeden pit stop i wygrać wyścig. Jednak co się odwlecze to nie uciecze, w Malezji mamy deszcz w kwalifikacjach - taki wybitny rainmaster powinien z łatwością... jak to znowu za Vettelem i Massą? Jak to znowu sekunda?! Na szczęście - punkty przyznawane są w niedzielę, znowu. Na starcie zgodnie z planem Alonso wyprzedza Massę, i w pierwszym zakręcie zrównuje się z Vettelem. Musi jednak mu ustąpić, i wjeżdża tuż za jego tył. Aż nawet za blisko, bo lekko zahaczył przednim skrzydłem o dyfuzor Vettela, uszkadzając strukturę mocowania skrzydła. Mimo rzucania iskier przez całe okrążenie fachowcy z Ferrari zdołali nie zauważyć takiego potężnego uszkodzenia, i podjęli decyzję o pozostaniu Alonso na torze. Miało to pewien sens - tor nie był jeszcze gotowy na zmianę opon na slicki (start odbył się na oponach przejściowych), i chcieli wyczekać do tego czasu, aby ograniczyć ból związany z wymianą skrzydła, w miarę możliwości utrzymując pozycję na torze. Dowcip polega na tym, że już na początku drugiego okrążenia Webber wyprzedził Alonso, i wjechał przed niego. Skrzydło weszło w cień aerodynamiczny, i oderwało się, wsuwając pod samochód Alonso. Nie mogąc ani skręcić ani wyhamować, Alonso musiał się poddać, wjeżdżając prosto w pułapkę żwirową. Game over. Wyścig ostatecznie przeszedł do historii jako obywatelskie nieposłuszeństwo Vettela, który zapomniał co kryje się pod hasłem "Multi 21". W sumie ciekawe, że nikt nie pamięta, że wtedy doszło też do pierwszego tarcia na linii Hamilton-Rosberg - podobnie jak w przypadku Red Bulla, pojawił się problem z paliwem, trzeba było oszczędzać u Hamiltona, a Nico zarzekał się że może jechać szybciej. To był jednak bardzo wczesny etap ich relacji w Mercedesie, więc Nico posłusznie reagował na team orders ze strony Rossa Brawna. Wtedy chłopaki byli jeszcze przyjaciółmi, wojna dopiero miała nadejść. Wróćmy jednak do naszego głównego herosa.

W poszukiwaniu pierwszego w tym sezonie zwycięstwa trzeba było liczyć, że do trzech razy sztuka. Dotychczas Ferrari znacznie ustępowało Red Bullom w tempie kwalifikacyjnym, ale w Chinach wyglądało na to, że Ferrari będzie nie do zatrzymania. No i w kwalifikacjach tak by było, gdyby nie Hamilton i Raikkonen. Mercedes wciąż miał nieco problemów z oponami na dystansie, więc wszystko wskazywało na to, że walka o zwycięstwo rozegra się między Fernando a Kimim. Tak jednak nie było, Alonso pewnie wygrał wyścig absolutnie bez historii (na 16 minut highlightów w oficjalnym podsumowaniu na koniec roku, 8 minut poświęcono wydarzeniom z Malezji). Wyprzedził Raikkonena na starcie, a następnie na prostej startowej zarówno Fernando, jak i Felipe wyprzedzili Hamiltona - i pewnie zdobywając zwycięstwo w najszybszym samochodzie weekendu, Fernando potwierdził swoje aspiracje do tytułu mistrzowskiego. Bahrajn zapowiadał kolejną walkę o zwycięstwo, jednak wysokie temperatury grały na korzyść Vettela i Lotusów. Alonso nie pomogła dodatkowo awaria DRS, przez co kolejni rywale połykali go bez szans na rewanż. Z jakiegoś powodu wysokie temperatury przestały im przeszkadzać w Hiszpanii, gdzie Alonso wygrał po raz drugi w tym sezonie, a Massa zajął trzecie miejsce. Przedzielił ich Lotus Kimiego Raikkonena, który ponownie próbował zagrać strategią jednego pit stopu mniej. To były dzikie czasy, Pirelli naprawdę potrafiło zaskoczyć zespoły - Ferrari pojechało aż na cztery (słownie 4) pit stopy. Nie to co teraz, że przez 60 okrążeń kierowcy narzekają że opony już teraz zaraz im się skończą, a potem na ostatnim jeszcze jebną najszybsze okrążenie. Taki stan rzeczy obowiązywał gdy jechaliśmy do Monako.

Przy okazji tego właśnie weekendu gruchnęła wiadomość o tym, że Pirelli chwilę po GP Hiszpanii przeprowadziło testy opon (rzekomo w proponowanej specyfikacji 2014), przy użyciu kierowców typu Nico Rosberg i Lewis Hamilton, a dodatkowo przy użyciu aktualnego samochodu. Pikanterii dodaje fakt, że zrobiono to trochę w tajemnicy, i przejechano około tysiąca kilometrów (dystans ponad trzech wyścigów, jeden kalkulowany jest na około 305-310 kilometrów). Atmosfera skandalu w sytuacji, w której Mercedes mimo posiadania tempa (4/5 Pole Position, i ani jednego zwycięstwa przez ewidentne problemy z oponami), i to wszystko w niedzielny poranek przed wyścigiem, do którego dwa Mercedesy startują z pierwszej linii - robi się gorąco, nie? Pirelli zarzekało się, że wszystko zostało wykonane zgodnie z przepisami, a FIA wyraziła na to zgodę. Pirelli informowało już w kwietniu rok wcześniej, że planują wykonywanie takich sesji testowych z każdym zespołem, ba - nawet do takich testów zapraszano Red Bulla, jednak ten nie skorzystał z propozycji - a po GP Monako wnieśli protest, który sędziowie postanowili skierować do Międzynarodowego Trybunału FIA. Ferrari wyczuwając okazję podpięło się pod ten protest - tylko #!$%@? zapomnieli, że dwa tygodnie wcześniej sami robili TAKIE SAME TESTY XDDDD Najpierw oczywiście zarzekali się, że nikt im nic nie proponował - potem ujawniono, że dokładnie dwa tygodnie wcześniej mieli taką sesję. Potem oczywiście broniło się, że użyty został bolid sprzed dwóch lat, ale również na śmierć zapomnieli poinformować innych o tych testach. Większych kar zatem nie było - Mercedes dostał tylko reprymendę, oraz wykluczenie z lipcowych testów na Silverstone - podczas których także miały być testowane opony, i ostatecznie pojawili się tam Seb Vettel czy Felipe Massa. Nie pojeździli sobie także przez dwa dni przeznaczone dla debiutantów, Dani Juncadella na pewno siedział i płakał w garażu z tego powodu. A sam wyścig w Monako? Dla naszego głównego bohatera - bez historii, w zasadzie najbardziej zapamiętałem że najpierw bronił się ścinaniem szykan przed Perezem, a potem gnębił go Adrian Sutil, oraz dwa wypadki Massy w Sainte Devote - pierwszy w sobotę rano, a drugi w niedzielnym wyścigu. Z innych ciekawostek warto odnotować, że to właśnie podczas GP Monako 2013 swój debiut na torach Formuły 1 zaliczył... Roscoe, poprzednik Valtteriego Bottasa ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Pirelli planowało kolejne zmiany z oponami, i na GP Kanady szykowano testowe tylne opony, które miałyby wejść do użytku od GP Wielkiej Brytanii. Dwa tory o zupełnie odmiennej charakterystyce, ale nie było kiedy i jak sprawdzić opon w innych warunkach, ile można Mercedesowi głowę zawracać ( ͡º ͜ʖ͡º) Udało się potestować dopiero w drugim treningu, i z perspektywy Ferrari testy te wypadały całkiem nieźle - Alonso był najszybszy, a Felipe wyprzedzał Sebastiana Vettela. W kwalifikacjach nie miało to żadnego znaczenia, bo znowu popadało - i o ile pierwszy rząd był w miarę spodziewany (Vettel-Hamilton), to trzecie miejsce z jakiegoś powodu zajął... Valtteri Bottas, w samochodzie który w tamtym sezonie nawet nie zdołał choćby powąchać punktów. Jako że był deszcz, nie popisał się Felipe - zajął 16 miejsce, najgorsze wywalczone w całym sezonie (Monako nie liczymy, bo tam po prostu nie wyjechał na tor). Fernando, jak typowy rainmaster, stracił ponad sekundę do zwycięzcy. No ale punkty rozdają w niedzielę, prawda? Ano prawda, w kolejnym wyścigu bez większej historii Fernando dojechał na P2, a wygrał Vettel - który dopiero zaczynał swój koncert w tamtym roku.

Historia szykowała się dopiero trzy tygodnie później, na Silverstone. Pirelli podjęło jednak decyzję o pozostawieniu starej specyfikacji opon na GP Wielkiej Brytanii, mimo że kierowcy jakoś głośno nie protestowali. Ówczesny szef Pirelli stwierdził coś w stylu "wiemy jak rozwiązać problem delaminacji, ale trochę nam nie wolno, bo czegokolwiek byśmy nie zrobili, będziemy oskarżeni o faworyzowanie jednych kosztem drugich". W związku z tym zaproponowano zespołom, że pozostaniemy przy tych oponach, które znamy od początku sezonu - i na to wszyscy się zgodzili. Pirelli nie poddawało się, i postanowiono znowu na treningi dostarczyć mieszanki prototypowe, z opasaniem kewlarowym zamiast tradycyjnej stali. Przed weekendem gruchnęła jeszcze jedna ważna wiadomość - po sezonie 2013 karierę kończyć miał Mark Webber. Ucięto zatem pogłoski, że może Webber dołączyłby do Fernando w Ferrari, zastępując Felipe Massę. A wracając do opon - niebiosa niezbyt chciały testować, bo w porannym treningu znowu popadało, i testować można było tylko w treningu popołudniowym. Dominowały Mercedesy, co w kontekście łagodnych kar za testy (ogłoszonych zaledwie tydzień wcześniej) wzbudzało kolejne potężne kontrowersje. Nasz heros nie miał najlepszej sesji kwalifikacyjnej, i startował z P9. Na starcie klasycznie obsrał się Webber, przez co słaby start Alonso stał się jeszcze gorszy - nie dość że objechały go ze trzy samochody przez kiepskie ruszenie z miejsca, to jeszcze zahaczył o Webbera próbując go ominąć, i utrącił sobie kawałek przedniego skrzydła. Udało się jednak utrzymać pozycję, a nawet wskoczyć jedno oczko do góry dzięki gamoniowatości Grosjeana.
Wspominałem jednak o akcji - i po kilku okrążeniach mieliśmy taką akcję. Na prostej Wellington doszło do rozwarstwienia opony w samochodzie Hamiltona - tyle odnieśli korzyści z testów, a i tak im ta opona strzeliła. To czemu Pirelli chciało zapobiec, stało się po zaledwie kilku okrążeniach. Jakby tego było mało - zaledwie dwa okrążenia później, niemal w tym samym miejscu - ten sam problem u Felipe Massy, z dokładnie tą samą oponą. Kolejne kilka okrążeń później - lewa tylna opona (tym razem twardsza mieszanka) strzela w identyczny sposób u Vergne'a. To już nie były żarty, a zaczynało się robić niebezpieczne. Kilkanaście okrążeń (i dwie wizyty Safety Cara) później, kolejna rozerwana lewa tylna opona - tym razem u Pereza, którego właśnie próbował atakować Fernando Alonso. Gdyby postanowił wyprzedzić go z lewej strony, prawdopodobnie resztki opony poleciałyby prosto na niego. Wybrał jednak prawą stronę, i udało się uniknąć niebezpiecznej sytuacji. Alonso dojechał na solidnym, trzecim miejscu - po tym jak Vettel odpadł z powodu awarii, a Hamilton i Massa mimo rozerwanych opon w początkowej fazie wyścigu - zdołali przebić się na P4 i na P6. Problemy z oponami były coraz poważniejsze - później ujawniono, że problemy z przebitymi oponami mieli także Rosberg (P1), Alonso (P3), oraz Gutierrez (P14), jednak nie doszło do rozerwania - było to bardziej tzw. slow puncture, po którym zdołali zjechać do boksu. Wydarzenia te spowodowały, że zespoły postanowiły przestać przeciwstawiać się zmianom w konstrukcji opon, bo zaczynało się to robić niebezpieczne. Pirelli po przeprowadzeniu dochodzenia stwierdziło, że to wszystko i tak wina zespołów, bo zakładali opony na odwrót (lewą na prawej stronie, i na odwrót), że stosowali zbyt niskie ciśnienie, za duży kąt nachylenia, albo że w ogóle tory były złe, i krawężniki miały zbyt ostre krawędzie. Wiadomo, wszyscy winni tylko nie my. I weź tu człowieku bądź mądry.

Taka oto była pierwsza połówka roku 2013, co miesiąc nowa afera. Fajne to były czasy, nie to co druga połówka. Vettel się #!$%@?ł i znudziło mu się wygrywanie pojedynczych wyścigów, więc zaczął wygrywać wszystko jak leci - i to dosłownie, na Węgrzech wygrał jeszcze Hamilton, a resztę do samego końca już tylko Sebastian Vettel. Tytuł mistrzowski rozstrzygnięty, można się rozejść. Z ciekawych wydarzeń to warto wypomnieć jeszcze GP Belgii, gdzie po raz trzeci (i ostatni) mieliśmy na podium trójkę Vettel - Hamilton - Alonso. Pierwszy raz taka trójka była w USA rok wcześniej, drugi raz w Kanadzie, i trzeci właśnie w Belgii.

Fajnie było też podczas kwalifikacji do GP Włoch 2013, kiedy to Ferrari chciało wypróbować rewolucyjną taktykę holowania boskiego Fernando przez Massę, aby ten pierwszy mógł zdobyć Pole Position. Ten genialny plan oczywiście się nie udał, więc co zrobił nasz heros? Dokładnie tak, zgadliście - nawyzywał wszystkich w zespole od idiotów, i że zrujnowali mu kwalifikacje. Fernando przegrał zatem nie tylko z dwoma Red Bullami, ale także i z... Hulkenbergiem w Sauberze (wtf?) i z Felipe Massą we własnej osobie. Montezemolo ponoć był tak wściekły, że gdy Alonso wrócił do garażu, został zapytany (z typowym, włoskim wrzaskiem) czy może nie miałby ochoty #!$%@?ć do Marussi na 2014. Przed prasą oczywiście już miła atmosfera, ale w garażu po kwalifikacjach było gorąco.

Wrzesień to także tradycyjny czas ogłoszeń, więc w przeciągu dwóch dni po tym feralnym GP Włoch podano do wiadomości, że Felipe Massa opuści Ferrari, a jego miejsce zajmie Kimi Raikkonen. Oznaczało to, że Hulkenberg nie znajdzie jednak zatrudnienia w czerwonym zespole, a przynajmniej tak mówił SMS jaki otrzymał Nico. Z takich ciekawych wydarzeń to pamiętam jeszcze, że szykowany do debiutu w Sauberze na 2014 był Siergiej Sirotkin, a częścią jego przygotowań miały być testy na torze Fiorano w czerwonym samochodzie. Ferrari postanowiło jednak wykorzystać swoje wpływy i utrzymali fotel dla Gutierreza (ówczesny junior Ferrari) na 2014, a Sirotkin musiał zadowolić się stołkiem kierowcy testowego. W kontekście Fernando - zaczęły pojawiać się plotki, jakoby ten miał opuścić Ferrari po sezonie 2014, tzn. miał im dać ostatnią szansę. Nadchodziły duże zmiany regulaminowe, i coraz głośniej mówiło się o tym, że Fernando jest sfrustrowany - przyszedł po tytuły mistrzowskie, a nie żeby się #!$%@?ć na niekompetencję innych. W wywiadach zarzekał się, że relacje z zespołem są perfekcyjne, że jest wszystko w porządku, jest dobrze, dobrze robią, dobrze wszystko, jest w porządku, jest git. Pozdrawiam całe Maranello, dobrych chłopaków i niech się to trzyma. Dobry przekaz leci. Za kulisami jednak było różnie, ale udało się dowieźć P2 w klasyfikacji generalnej. Nie udało się natomiast zdobyć P2 w klasyfikacji konstruktorów, gdzie Ferrari przegrało o sześć punktów z Mercedesem. Tak oto dopełnia się obraz sezonu 2013, który na początku był mega ciekawy, a potem zleciał pod dyktando Sebastiana Vettela.

O rewolucji w przepisach w roku 2014, oraz dalszych przygodach boskiego Fernando będziecie mogli przeczytać wkrótce. Cieszmy się z małych rzeczy, że przynajmniej nie zapomniałem o tym cyklu, i zacząłem coś pisać. ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Ponownie chcę uniknąć błędu, i nie obiecam kiedy będzie kolejny odcinek. Nadaję im status "when it's done", coś jak Duke Nukem Forever.

#f1 #krotkahistoriaof1 <-- polecam obserwować, łatwiej będzie odsiać od reszty powrutowego spamu na głównym tagu.
fordern - Wiem że wielu z was wątpiło - ja w sumie też. Ale udało się, i mimo że pows...

źródło: comment_1614433404ev0LzYSWO3sISEI7ntaUPs.jpg

Pobierz
  • 18
@fordern: podobno Alonso początkowo był przeciwny angażu Raikkonena jako drugiego kierowcy i sam rozważał odejście z zespołu już po 2013, jednym z celów miał być rok przejściowy w Lotusie aby zobaczyć co dalej. Inne plotki też sugerowały że Alonso jesienią 2013 podpisał już wstępne porozumienie z Mclarenem na starty w 2015, w przypadku gdyby Ferrari nie dało mu tytułu w 2014.
@milosz1204: Wszystko rozbija się o tłumaczenie - Fernando miał mocną tendencję do rozmów po włosku na radiu, i tak najczęściej było gdy trzeba było się kłócić. Przyjazna La Gazetta dello Sport nie potrafi szkalować Ferrari, więc nie trzeba się martwić że rozkręcą aferę, a brytyjska mafia nie zrozumie, bo nie ma tak wyuczonego języka.

Na radiu padło coś, co większość rozumie jako scemi, czyli głupiec, idiota. Fernando próbował przekonać wszystkich,
@milosz1204: taki trochę psycho :)
@milosz1204: @fordern: z tymi wyzwiskami też coś było że były pracownik (?) Ferrari twierdził że każdy poprzedni kierowca Ferrari w kontrakcie miał zapis że publiczne obrażenie zespołów = natychmiastowe wyrzucenie, powołał się nawet na przykład Prosta który wyleciał z Ferrari za porównanie do ciężarówki. Sugerując że Alonso ma specjalne traktowanie w zespole. Raczej to było tylko zwykłe dolanie oliwy do ognia. Całości artykuły raczej
Wszystko piszesz z pamięci?


@klepacz: Niezupełnie. Suplementacja w zakresie dat, kolejności drobnych faktów (np. kolejność rozerwanych opon na Silverstone) oczywiście jest, ale ogólny zarys to jeszcze jakoś tam pamiętam ( ͡° ͜ʖ ͡°)