Wpis z mikrobloga

Duchowieństwo średniowieczne i nekromancja, cz. 1: Kobiety

Wspominałam w poprzednich wpisach, że magią rytualną w średniowiecznej Europie (więcej o tym na tagu #nekromancja ) zajmowali się w dużej mierze duchowni.

W źródłach pisanych zachowało się sporo historii o nekromanckich wybrykach kleryków. W większości tych opowieści bohaterami są albo młodzi, niedoświadczeni duchowni, którzy z różnych względów zaczynają bawić się magią (i wpadają ostatecznie w kłopoty) – albo występni księża, którzy kierowani ambicją lub wyrachowaniem używają magii do osiągania różnych, niekoniecznie pobożnych celów (i również wpadają w kłopoty).

Rozmaite wersje takich historii trafiały m. in. do kazań średniowiecznych kaznodziejów, stając się egzemplami– moralizatorskimi opowieściami mającymi przestrzegać słuchaczy przed zejściem na złą drogę. Takie egzempla były często powielane przez kolejnych autorów, przerabiane, zmieniały się detale dotyczące miejscowości i głównych bohaterów, podobnie jak w znanych nam dzisiaj urban legends.

Biorąc pod uwagę wspomniane opowieści, jednym z ważnych obszarów działań magicznych średniowiecznego duchowieństwa były – jak to często bywa – potrzeby uczuciowe i cielesne ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Demonie, dej mnie tę kobietę

Historia opisana przez Johannesa Nidera w XV w. wspomina o duchownym pełniącym posługę w wiejskiej parafii niedaleko Isny (Bawaria). Kapłan ten, człowiek "lekkich obyczajów i pobożny tylko z imienia", podobno parał się magią i za pomocą praktyk magicznych zmusił młodą dziewczynę, by się w nim zakochała – w tym celu np. miał jej zsyłać za pośrednictwem magii grzeszne fantazje z sobą w roli głównej. Dziewczyna, wyczuwając niecne zamiary kapłana, pomodliła się o pomoc do Dziewicy Maryi i zgodnie z otrzymaną od niej radą, wyszła za mąż, dzięki czemu znalazła się poza zasięgiem złowrogiej magii.

Historie o zakochanych czy – w mniej romantycznym wydaniu – lubieżnych klerykach uciekających się do sztuk magicznych, by pozyskać przychylność kobiety, były w średniowieczu powszechnie znane i pojawiały się nawet w literaturze. Praktyki magiczne z tego zakresu obejmowały najczęściej: wzbudzanie w kobiecie miłości i / lub pożądania za pomocą czarów, zsyłanie jej fantazji erotycznych i wyrządzanie szkody jej partnerowi (np. przyprawianie męża o impotencję, wzbudzanie niechęci między małżonkami).

Niektórzy duchowni przejawiali jednak więcej inicjatywy i za pośrednictwem demonicznej magii, odwiedzali nocami upatrzoną kobietę w jej własnym domu (upodabniając się trochę do inkubów). Najbardziej pomysłowi wysyłali demona, żeby nocą po cichu przemycał wybrankę do ich siedziby – zwykle drogą powietrzną – a nad ranem odstawiał ją do jej własnego łóżka.

Taki demoniczny Uber ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Magicznych sposobów na wpłynięcie na uczucia innej osoby było wiele. W XV-wiecznym Liber incantationum znajduje się np. ciekawy opis rytuału Na usidlenie mężczyzny lub kobiety, łączącego w sobie elementy magii 'tradycyjnej' (przedchrześcijańskiej) oraz magii rytualnej. W rytuale tym używano m. in. spalanej w ogniu zwierzęcej kości łopatkowej, a oto fragment:

(...) tym oto wezwaniem nakazuję wam [demonom] usidlić serce i umysł [N.], by pokochała mnie natychmiast, natenczas, w tym momencie i niezwłocznie. I tak samo, jak ta kość łopatkowa staje się gorąca i płonie, tak i wy sprawcie, by [N.] płonęła ogniem miłości do mnie, w taki sposób, by nie zaznała spokoju, póki nie ulegnie mej woli...


Zauważmy, że polecenie skierowane do demonów musiało być szczegółowe i klarowne. Istniało przekonanie, że gdyby rzucający zaklęcie zapomniał np. zaznaczyć, że realizacja zadania ma nastąpić 'natychmiast,' ryzykował, że polecenie zostanie spełnione... za dziesięć lat, a może za pięćdziesiąt. Magia rytualna nie wybaczała błędów.

Co nie oznacza, oczywiście, że takowe się nie zdarzały.

Powikłania niekonieczne sercowe

Magia wpływająca na uczucia (tudzież libido) innej osoby była traktowana w średniowieczu poważnie i w świetle prawa, bywała karana nawet śmiercią – zwłaszcza, jeśli wskutek takich zabiegów ucierpiała niewinna dziewczyna lub mężatka o dobrej reputacji.

W opowieściach o kapłanach czy ogólnie 'czarownikach' uwodzących kobiety najczęściej nie ma szczęśliwych zakończeń (przynajmniej z punktu widzenia posługującego się magią). Zwykle kobieta była wyzwalana spod wpływu demonicznej magii dzięki modlitwie, wstawiennictwu pobożnego spowiednika, interwencji boskiej – lub dzięki czujnym rodzicom lub mężowi, którzy odkrywali tożsamość 'nocnego gościa' nawiedzającego sypialnię córki lub żony i robili z nim porządek.

Czasem jednak przyczyną problemów była nieostrożność nekromanty, brak doświadczenia i ogólnie zignorowanie zasad BHP podczas przeprowadzania rytuału. W jednej z późnośredniowiecznych historii młody, zakochany kleryk pragnący zdobyć względy kobiety przywołuje demona i w trakcie rytuału zostaje przez niego poturbowany – w niektórych wersjach nawet na śmierć. Inne skutki uboczne w podobnych opowieściach obejmowały m. in. porwanie przez demona, szaleństwo i pośmiertne potępienie.

Ilustracja poniżej z manuskryptu, ok. 1310 – 20: młody kleryk przywołujący demona celem uwiedzenia kobiety. Sądząc po tym, że demon zaraz złapie go za włosy, coś poszło nie tak.

Przy okazji zapraszam do obserwowania tagu #apaturium , gdzie co tydzień pojawiają się nowe magiczno-średniowieczne notki, nie tylko o nekromancji ( ͡° ͜ʖ ͡°)
#sredniowiecze #magia #ciekawostki #gruparatowaniapoziomu #qualitycontent
Apaturia - Duchowieństwo średniowieczne i nekromancja, cz. 1: Kobiety

Wspominałam ...

źródło: comment_1612011507u9TB5XqNLKPY7Y4M3u5Yqk.jpg

Pobierz