Wpis z mikrobloga

Z impetem ośmiu kół wjeżdżają dwa Bentleye Bentley Azure i Bentley Black Edition.

Bentley for Men Azure od samego początku jest alkoholowy, dość chemiczny i mydlany. Wita nas fiołek i jakieś cytrusy, ale pachnie to jak cif cytrynowy. Po otwarciu cytrusy zostają z nami do końca (a szkoda, bo są obrzydliwe), ale wkracza do tego lawenda, coś zielono-drzewnego (według parfumo herbata i drzewo kaszmirowe, ale ja tego nie czuję) i tonka. Kompozycja w pewnym sensie unikatowa, bo w zależności od tego jak wiatr zawieje to przynosi na myśl trochę inne myśli przewodnie - z jednej strony cytrusowo-drzewne, a z drugiej strony świeżo-zielone. Ale efekt finalny jest taki, że pachnie to średnio, nijako i trochę marketowo.

Za to Bentley for Men Black Edition również wita nas alkoholem, fiołkami i cytrusami. Black Edition nie pachnie cifem cytrynowym. Pachnie cytrynowym domestosem. Do tego w otwarciu jest jeszcze trochę jaśminu. Potem dochodzi trochę cedru i tonki, ale to zasadniczo tyle. Cała reszta jest albo nierozpoznawalna, albo zbyt delikatna albo zbyt sztuczna i ciężko stwierdzić które. A, jakby brakowało chemii, to czuć jeszcze chlor.

Oba zapachy są “niebieskie”, niby takie świeżaki, niby nie wiadomo co. Nie są to wybitne kompozycje, ale nie są też beznadziejne i nie wywołują odrzucenia, ale mimo wszystko powiedziałbym, że na poziomie marketowym. Chyba głównie za sprawą jakości składników, bo mam wrażenie że “na papierze” miałoby szansę działać - Azure miał być lekkim zielonym świeżakiem, a Black Edition drewnianym świeżakiem - wyszły niestety dwa środki chemii gospodarczej.

Parametry mają praktycznie takie same. Projekcja w sumie dość dobra, zostawiają mały ogon, ale są na człowieku tylko przez jakieś 3 godziny i ogon znika wtedy również. Po tych 3 godzinach są wyczuwalne tylko na skórze i w obu przypadkach jest to taki zapach typu “no okej, jest”, ale nic rewelacyjnego. W dodatku dalej ciągnie chemią.

W dużym skrócie, nie dziwota że się nikt pod nimi nie podpisuje, bo są takie srakie nijakie. Niby nie śmierdzą, a pachnieć też nie pachną, ale w tej cenie da się znaleźć dużo lepsze rzeczy. A szkoda, bo jakby Bentley nie leciał w kule, to mogliby stworzyć naprawdę przyjemny i “pewny” brand.

#perfumy
#perfumychacharskie
ChacharZWarszawy - Z impetem ośmiu kół wjeżdżają dwa Bentleye Bentley Azure i Bentley...

źródło: comment_1605173601xjk3nzEj1bu88TZ3edHnE2.jpg

Pobierz
  • 10
  • Odpowiedz
@WujekAtom: a ja akurat z Silverlake i z Momentum Intense wiążę pewne nadzieje - Silverlake jest zrobiony przez człowieka, który zrobił Intense, a Momentum Unlimited jest zrobiony przez człowieka, który zrobił Absolute. Bardziej boję się, że Exotic Musk, który do mnie jedzie, będzie taki jak Azure/Black.
  • Odpowiedz
@ChacharZWarszawy:
Miałem momentum unlimited. Po paru użyciach oddałem koledze, mocno średni. Słodka skora, ale dość syntetyczna, cała kompozycja taka zbyt syntetyczna była. Kilka klas niżej niż Absolute albo Intense. Chcoiaz parametry miał chyba nie najgorsze.
  • Odpowiedz