Odeszła absolutna legenda polskiego aktorstwa, jeden z największych, który w swoim pokoleniu śmiało mógł rywalizować z Gajosem i Sewerynem, ale w obliczu historii polskiego teatru można go bez cienia skrępowania wymieniać obok Łomnickiego czy Holoubka. Genialna kariera i całkiem spory sukces na Zachodzie (który przecież jest w Polsce miarą klasy artysty). Wojciech Pszoniak. Gwiazda po prostu.
Początki w Diable Żuławskiego, który wyszedł po latach już zdradzał jego nieskrywany aktorski talent. Szybkie dostrzeżenie przez Wajdę i sukces za sukcesem: Joszua Ha-Nocri w adaptacji Mistrza i Małgorzaty, obłędny Stańczyk w Weselu i wreszcie wybitna Ziemia obiecana.
Spróbuję się chwilę powstrzymać od mojego fanatyzmu na temat geniuszu tego filmu, spójrzmy na aktorstwo. Najwięksi z największych grali w tej łódzkiej epopei Wajdy, najwięksi chcieli też grać, ale się nie zmieścili. Jednak Wajda powierzył rolę Welta właśnie Pszoniakowi. Różnice między Pszoniakiem i Sewerynem a Olbrychskim, w scenach gdy pojawiają się razem są oczywiste i nie wymagają wspomnienia, ale spójrzcie na pozostałe sceny. Pszoniak w każdej chwili gdy wchodzi do pomieszczenia sprawia, że wzrok widza skupia się wyłącznie na nim. Kradnie naszą uwagę i kradnie nasze serca jako przebiegły Żyd radzący sobie w trudnym świecie industrialnej Łodzi. Wszystko w tym filmie jest arcymistrzowskie, ale to chyba obecność Pszoniaka wynosi ten film do grona absolutnych kamieni filmowych polskiego kina.
Austeria, Danton i Korczak oraz liczne role odgrywane we Francji. Doskonale znał swoje aktorskie słabości i zalety. Doskonale umiał się przekształcać z wiekiem i odkrywać zupełnie nowe i nieznane w rolach po sześćdziesiątce. Jedną z moich ulubionych późniejszych ról Pszoniaka, jest jego kreacja Władysława Gomułki ze średniego filmu, którym Czarny czwartek - nawet znając aparycję Gomułki i uznając że nie są jakoś specjalnie od siebie podobni, od samego początku, przez wszystkie sceny zakulisowych kłótni aparatu partyjnego, nie widzimy Pszoniaka. Widzimy kompletnego Gomułkę.
Niesamowita strata w świecie polskiego kina. Warto jednak celebrować jego życie skupiając się na jego twórczości i odkrywając mniej znane jego role. Nie chcę wchodzić w malkontenctwo i mówienie, że coś się kończy w świecie polskiego aktorstwa. Idzie nowe. Może nam się wydawać, że nie będzie już tak wybitnych aktorów jak tamci, ale będą, niektórzy już się ujawnili (Kot, Jakubik), a niektórzy jeszcze czekają na swój big-break. Co istotne: będą oni się uczyć na pozostałych, trwalszych niż ze spiżu, przykładach ról stworzonych przez Pszoniaka. I doda im to skrzydeł.
A teraz idę oglądać Ziemię obiecaną po raz pięćdziesiąty, tym razem jeszcze mocniej zachwycając się Pszoniakiem w każdym momencie gdy jest na ekranie.
@Joz: robiłem zdjęcia na spektaklu, cichutkim lustrem, z widowni; meastro zgodził się na zdjęcia w ciągu pierwszych pięciu minut... po trzech minutach przerwał w pół słowa i kazał mi przestać i wyjść (╥﹏╥)
@Inboxie: Bo jak się maestro narobi cały tydzień to on potrzebuje odpocząć, on chce wystąpić w ładnej sali, gdzie są ładne rekwizyty, ładna scenografia, ładny spektakl i kawałek ładnego koncertu. A czy on gra w teatrze żeby się denerwować? On ma nerwy, on nie był cham. A poza tym nie lubił się gnębić nudnym klikaniem spustu migawki. ( ͡°͜ʖ͡°)
@Joz: pszoniak seweryn i fronczewski zostali uznani za 3 najlepszych aktorów dramatycznych w Polsce, gdzie tam gajosa czy olbrychskiego do nich porównywać
Początki w Diable Żuławskiego, który wyszedł po latach już zdradzał jego nieskrywany aktorski talent. Szybkie dostrzeżenie przez Wajdę i sukces za sukcesem: Joszua Ha-Nocri w adaptacji Mistrza i Małgorzaty, obłędny Stańczyk w Weselu i wreszcie wybitna Ziemia obiecana.
Spróbuję się chwilę powstrzymać od mojego fanatyzmu na temat geniuszu tego filmu, spójrzmy na aktorstwo. Najwięksi z największych grali w tej łódzkiej epopei Wajdy, najwięksi chcieli też grać, ale się nie zmieścili. Jednak Wajda powierzył rolę Welta właśnie Pszoniakowi. Różnice między Pszoniakiem i Sewerynem a Olbrychskim, w scenach gdy pojawiają się razem są oczywiste i nie wymagają wspomnienia, ale spójrzcie na pozostałe sceny. Pszoniak w każdej chwili gdy wchodzi do pomieszczenia sprawia, że wzrok widza skupia się wyłącznie na nim. Kradnie naszą uwagę i kradnie nasze serca jako przebiegły Żyd radzący sobie w trudnym świecie industrialnej Łodzi. Wszystko w tym filmie jest arcymistrzowskie, ale to chyba obecność Pszoniaka wynosi ten film do grona absolutnych kamieni filmowych polskiego kina.
Austeria, Danton i Korczak oraz liczne role odgrywane we Francji. Doskonale znał swoje aktorskie słabości i zalety. Doskonale umiał się przekształcać z wiekiem i odkrywać zupełnie nowe i nieznane w rolach po sześćdziesiątce. Jedną z moich ulubionych późniejszych ról Pszoniaka, jest jego kreacja Władysława Gomułki ze średniego filmu, którym Czarny czwartek - nawet znając aparycję Gomułki i uznając że nie są jakoś specjalnie od siebie podobni, od samego początku, przez wszystkie sceny zakulisowych kłótni aparatu partyjnego, nie widzimy Pszoniaka. Widzimy kompletnego Gomułkę.
Niesamowita strata w świecie polskiego kina. Warto jednak celebrować jego życie skupiając się na jego twórczości i odkrywając mniej znane jego role. Nie chcę wchodzić w malkontenctwo i mówienie, że coś się kończy w świecie polskiego aktorstwa. Idzie nowe. Może nam się wydawać, że nie będzie już tak wybitnych aktorów jak tamci, ale będą, niektórzy już się ujawnili (Kot, Jakubik), a niektórzy jeszcze czekają na swój big-break. Co istotne: będą oni się uczyć na pozostałych, trwalszych niż ze spiżu, przykładach ról stworzonych przez Pszoniaka. I doda im to skrzydeł.
A teraz idę oglądać Ziemię obiecaną po raz pięćdziesiąty, tym razem jeszcze mocniej zachwycając się Pszoniakiem w każdym momencie gdy jest na ekranie.
#film #kino #filmy #cosobejrzanego #dziesiatamuza