Wpis z mikrobloga

Jak ja k---a nienawidzę tych designerskich pseudo artystycznych sklepów. Wpisuję w google "sklep oświetlenie" wyskakuje mi "Black Cat Design -Sklep Lampy, LED, Oświetlenie". Myślę sobie, okej super, tego szukam, wiec idę do takiego sklepu który znajduje się gdzieś w dziurze miedzy hurtownią przebrań na halloween, warsztatem samochodowym a hurtownią majtek. Widzę napis nad drzwiami, super tego szukam, wchodze i nagle zastanwiam sie czy ja tu k---a dobrze trafiłem czy może wszedłem do jakiegoś biura, no k---a, 3 biurka oddalone od siebie o 1,5 metra, przy każdym siedzi typ. Ale nie byle typ, moderator elektrody jak w mordę strzelił, czujesz, że jeden fałszywy krok i zgasi Cię mnie zasilacz z czarnej listy. Żaden nawet nie podnosi wzroku jak wchodzę, wpatrują się w monitor, klikając powoli i z rozwagą. Jeden wertuje z uwagą jakiś katalog wyraźnie czegoś szukając.

-Dzień dobry - wypalam nieśmiało jednocześnie rozglądając się szerzej. No lamp brakuje, wszędzie jakieś regały, stosy dokumentów, katalogów. Ale dostrzegasz gablotę w której leżą pieczołowicie ustawione lampki LED. Całe k---a 4. Jakieś kinkety chyba czy coś, zastanawiam się przez chwilę.

- Dzień dobry, w czym mogę pomóc? - odpowiada człowiek z biurka najbliżej Ciebie wyraźnie skazany przez kolegów na pierwszy ogień, wyraźnie najmłodszy. I już nie klika, patrzy Ci przenikliwie w oczy czekając na Twój błąd. Jest najmłodszy, lata świetności, specjalizacja dopiero przed nim. Śledzi Cię tymi oczami jak j----y robot.

Rozglądając się dookoła odpowiadam - No... szukam sklepu z lampami, oświetleniem i nie wiem czy dobrze trafiłem?
I widze k---a po nim, że rozumie, że nie mają żadnych lamp na wystawie, nie ma czego obejrzeć, jednym słowem nie ma tu tego czego szukam i stąd wynika moje zdezorientowanie. Ale on nie może tego powiedzieć, nie kiedy moderatorzy są w tym samym pomieszczeniu. Zerkam na nich dyskretnie, ale oni zdają się nie dostrzegać mojej egzystencji, oni wciąż klikają tym samym skupionym wzrokiem. Ostrożnie, powoli, ważąc każdy ruch myszką.

Odpowiada więc - Tak, dobrze Pan trafił. - I dalej j----y patrzy mi się prosto w oczy, komunikując: No tlumacz się, tłumacz się czym zakłócasz nasz spokój. My tutaj robimy ważne rzeczy, nie dla psa to a dla Pana.

- No więc szukam lamp, kinketów, żyrandola, chciałbym coś obejrzeć? Jest taka możliwość?
- Nie, nie mamy showroomu jako takiego.

I wciąz patrzy mi w oczy, on juz skończył zdanie, czeka teraz na mój ruch. Ale nie ze mna te numery, nie tańszysz z frajerem, zobaczymy co powiesz na to.

-Okej. -odpowiadam. I patrzę się na niego. Patrzę mu k---a prosto w oczy. Bitwa trwa, ale wiem, że ja przegra, w końcu to on tutaj obsługuje klienta, to on jest w pracy, to jego oceniają wyrocznie elektrody, nie mnie. On się musi wykazać. I widzę, że on też sobie to uświadamia. Ale gra twardo:

- Generalnie nasi klienci mają wybór wśród wielu opcji które znajdują sie w katalogach za Panem. Tam mozna obejrzeć czy się podoba, wtedy zawężamy wybór i przy projektowaniu oświetlenia bierzemy pod uwagę preferencje klienta.

Odwracam się i widzę przed sobą regał. Cały wypełniony grubymi, wielkimi tomiszczami opisanymi enigmatycznie "Trump" albo "LED" albo "2137". Większość nieopisana wcale. No regał k---a 2,5 metra, pełny katalogów. Jak zakładałem działalność to łatwiej było wybrać PKD. Zresztą projektowanie? Pewnie drogo w c--j, to zupełnie nie dla mnie. Ale szybkie spojrzenie na mojego przeciwnika utwierdza mnie w tym co muszę zrobić. Widzę w jego oczach - szach.

Ale ja nie poddam się tak łatwo, podchodzę do regału, i szukam czegokolwiek co byłoby k---a w najmniejszym stopniu zblizone do tego czego szukam.
No ale nieopisane, albo opis nic nie mówi, wyjmuje w koncu na ślepu jakikolwiek i otwieram. No ni c--j nie to czego szukam, jakieś łazienkowe g---o. Czuje jego wzrok na sobie. Czuję presję. Czuje, że czeka aż wypowiem magiczne "przepraszam, a czy mógłby mi Pan pomóc znaleźc to czego szukam?. Niedoczekanie Twoje, prędzej padnę trupem przeglądając każdy katalog jeden za drugim niż poproszę Cię o pomoc, Rudolfie Höß, nie dam Ci tej satysfakcji.
Wyciągam drugi, trzeci, czwarty. No powoli zaczyna docierać do świadomości rezygnacja. Po tym katalogu zrezygnuje. No dobra po następnym. I kiedy juz mam rezygnować... jest, jest dokładnie to czego szukam. No k---a nawet kolorystyka pasuje. W sumie to nawet zajebiste bym powiedział, chciałbym takie. Biorę katalog i idę, a tamten skubany nawet nie oderwał ode mnie wzroku. Triumfalnie rzucam tomiszcze na jego biurko i wskazuje pożądany przedmiot.

- To mi się bardzo podoba. Bardzo dobrze komponuje się z ciemnym wnętrzem.

Chłopak jest wyraźnie zbity z tropu, zazwyczaj ludzie nie docierają tak daleko. Ale ja nie jestem byle kim. Jestem weteranem pojedynków w urzędach miejskich, skarbówkach, urzędach komunikacji, walczyłem z Grażynami które zjadłyby go na śniadanie i przepiły kawą zanim jeszcze zaczną swoją zmianę.

- Tak... takk.. - odpowiada próbując jeszcze rozpaczliwie oddać cios - Ale tylko sama lampa Pana interesuje?
Jestem na to przygotowany - Nie, razem z kinkietami, pięknie się razem dopełniają. Jaki jest czas realizacji zamówienia?

Bum, lewy prosty w Ciebie, widzę, że jesteś w narożniku ale nie możesz rzucić ręcznika. Nie kiedy patrzą, nie kiedy oceniają. Muszę Ci to ułatwić.

- Od 4 do 7miu tygodni - odpowiada z nadzieją w głosie.

- Uuu - zaciągam z profesjonalizmem i siadam naprzeciw niego - Trochę długo. - dodaję, rozsiadając się wygodnie.

- No tak, wie Pan, to sa włoskie lampy, musimy je sprowadzić, ale najpierw będę musiał uzgodnić ich dostępność z producentem.

- Rozumiem. - odpowiadam patrząc mu prosto w oczy. Role się odwróciły. Tłumacz się.
- Myślę, że mogę do Pana zadzwonić w ciągu dwóch do trzech dni.- odpowiada po chwili niezręcznej przerwy.
- Rozumiem - odpowiadam i podaję numer telefonu.

Mój przeciwnik podejmuje ostatnia rozpaczliwą próbę:

- Myślę, że wycena będzie oscylowała w granicach 5 tysięcy złotych, może 4800. - ale już nie patrzy mi w oczy, już wie, że przegrał.
- To zrozumiałe - odpowiadam - to piękne lampy w końcu.
Przeciwnik przyjmuje porażkę, sili się na uśmiech kiwając głową. - Tak, to prawda odpowiada.
Zrywam się z krzesła tworząc wrażenie osoby w pośpiechu.
- Dobrze, w takim razie czekam na telefon, dziękuję i do widzenia.

Szybkie spojrzenie na Andrzejów przy biurkach, obserwują mnie bacznie z nad opuszczonych okularow, na ich twarzach maluje się podziw, dezorientacja i odrobina strachu. Następnym razem to będziecie Wy.

#pasta
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach