Wpis z mikrobloga

Pytanie do osób, dla których jazda na rowerze (szosowym) jest „poważną” pasją - co powoduje, że aż tak was to jara? Adrenalina, satysfakcja z postępów, coś innego?

Sam jeżdżę rekreacyjnie na rowerze górskim kilka razy w tygodniu i cenię ludzi, którzy mają swoje pasje i się rozwijają, ale nigdy nie rozumiałem „obsesji” na punkcie #!$%@? rowerem, a znam kilka takich osób.

Z mojej perspektywy wygląda to trochę tak:
- duże ryzyko - jedziesz 40+ rowerem, który na najmniejszej dziurze może stracić stabilność, co chwilę słychać o jakichś wypadkach (szczególnie kolarek)
- duże nakłady - znam osoby z rowerami po kilkanaście czy nawet kilkadziesiąt tysięcy
- duże wymagania czasowe - sensowny trening to kilka godzin, w dodatku konieczność dojechania do miejsca, gdzie jest możliwy
- nuda - jak jedziesz mega szybko, to widoków raczej nie podziwiasz...

Żeby nie było wątpliwości - nie jest to żadna prowokacja - po prostu z zewnątrz wydaje się, że to hobby wymaga bardzo dużo, a daje niewiele, nawet w porównaniu np. do biegania, dlatego jestem ciekawy co w tym jest, że ludzie potrafią podporządkować swoje życie rekordom na Stravie
#sport #rower #kolarstwo
  • 24
  • Odpowiedz
@1788 przesadzasz, wcale nie ma aż takiego ryzyka, wbrew pozorom, gdy nie jedziesz w grupie to trudno wjechać w dziurę, gdy jeździsz normalnymi drogami. Nudy nie ma, trening daje satysfakcje i bez żadnego problemu jesteś w stanie podziwiać widoki.
Nie trzeba dużego wydatku czasowego dla 2-3 h godzinnej jazdy, która w zupełności wystarcza dla amatorskiego treningu.
Piszesz jakbyś nigdy rowerem, albo rowerem szosowym nie jeździł.
  • Odpowiedz
  • 1
@Hubertosik: Górskim rowerem mnóstwo razy jeździłem po kilka godzin dziennie, czysto rekreacyjnie, ale innym rodzajem roweru nigdy, dlatego jestem świadomy, że moje wyobrażenia mogą być błędne i autentycznie jestem ciekawy „co w tym jest” - że dla wielu osób nie jest to tylko jedna z wielu rozrywek, tylko coś, czemu podporządkowują życie (od codziennego funkcjonowania po wybór samochodu czy lokalizacji mieszkania)
  • Odpowiedz
@1788: Jest to sport. Jednych jara enduro, drugich szosa, jeszcze innych deskorolka. A znajdują się i tacy, którzy wolą motocykl.
Nie wiem czego się tu próbujesz doszukać. Ja nie rozumiem ludzi idących na księdza czy do zakonu, ale nie wnikam w ich motywy – chcą, to wolny kraj.
  • Odpowiedz
@1788: No fajnie jest tak jechać, jechać, jechać :) to tak jak są ci ultra biegacze. Ale żeby nie było tak nudno to są różne wyzwania, jest wandrer.earth/ są kwadraty z https://rideeverytile.com/tiles/ są wyzwania na Strava, no i np. tak jak ja z #warszawa to tu raczej nie ma tras widokowych ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Z mojej perspektywy: chciałem schudnąć, odzyskać trochę formy / więc to jest
  • Odpowiedz
Pytanie do osób, dla których jazda na rowerze (szosowym) jest „poważną” pasją - co powoduje, że aż tak was to jara?


@1788: jestem niegodny bo nie jest to moja poważna pasja, a wręcz taka którą muszę sobie dawkować, no ale odpiszę bo tak:

duże ryzyko - jedziesz 40+ rowerem, który na najmniejszej dziurze może stracić stabilność, co chwilę słychać o jakichś wypadkach (szczególnie kolarek)


40+ to się zbyt często nie jeździ,
  • Odpowiedz
via Wykop Mobilny (Android)
  • 1
@Jonn: szosa także mnie nie kręci, ale szanuję za pasję. Sam jestem maniakiem i kocham jazdę rowerem po górach i mam rower za 17k. Także ja wolę teren, błoto i korzenie, inni asfalt prędkość i spaliny i jest ok.
  • Odpowiedz
via Wykop Mobilny (Android)
  • 7
@1788: nie rozumiem tego argumentu odnośnie dużego ryzyk, bo jest to przypadłość dość losowa. Do pozostałych podpunktów, mogę się odnieść jak do pozostałych 99% zainteresowań/hobby.
-duże nakłady: jak kto z wszystkim. Bawiąc się nawet w esport, skończysz z kilkoma monitorami, corocznymi "upgrejdami", coraz lepszymi myszkami etc. Wszystko jest zależne od tego na co sobie możesz pozwolić. Bo jeśli dla ciebie coś jest drogie, no to cóż. Spędzając jakąś większą ilość godzin
  • Odpowiedz
@1788: jeżdżę tylko kilka tys km w sezonie, głównie tymi samymi trasami na południu Warszawy i u mnie wygląda to tak:

Z mojej perspektywy wygląda to trochę tak:

- duże ryzyko - jedziesz 40+ rowerem, który na najmniejszej dziurze może stracić stabilność, co chwilę słychać o jakichś wypadkach (szczególnie kolarek)

Znane trasy minimalizują ryzyko, wybierasz zazwyczaj te mało uczęszczane, znasz wszystkie dziury i wiesz, na których skrzyżowaniach trzeba uważać. Do tego
  • Odpowiedz
@1788
1 Lubię #!$%@?ć i 40 to jest meh ale jak lecisz na zjeździe 70 to jest fajnie, czy jakby mi ktoś wymusił pierwszeństwo to bym zginął pewnie tak, ale też codziennie przechodze przez pasy w nadziei że kierowca nie pomyli gazu z hamulcem. Jak jeżdżę autem to też jeżdżę szybko, jak jeżdżę MTB to jadę na singletrack i lecę w dół i skacze na hopkach
Wbrew pozorom im jedziesz szybciej na
  • Odpowiedz