Wpis z mikrobloga

Mieszkam w bloku na jednym z osiedlu w studenckim mieście wraz ze swoją mamą.

Wracając z pracy, z urzędu skarbowego regularnie mijam chłopaka na oko 22 lata. Chłopak miał na imię Adrian i był studentem pobliskiej Politechniki na jednym z prestiżowych kierunków, wynajmował pokój obok nas i miał świetne oceny. Problem w tym, że podobno ciężko było mu się na tych studiach utrzymać, był sierotą i utrzymywał się z socjalu, stypendium naukowego+tego co zarobił w weekendy na barze. Czasami mamusia zapraszała go na obiady do nas, a on pomagał nam w pracach domowych (jestem urzędnikiem państwowym, a nie robotnikiem, więc nie bardzo umiem obsługiwać się śrubokrętem czy młotkiem...). Od jakiegoś czasu zacząłem zauważać, że do Adriana przychodzi co raz więcej kolegów. Bardzo często na chwile. Z tygodnia na tydzień Adrian miał co raz mniej czasu żeby nam w czymś pomóc, na obiady się nie stawiał. Bardzo przybrał na wadzę, jego postura zaczęła przypominać kulturystę i czasem jadał na mieście, ubierał markowe ciuchy. Po pracy regularnie sprawdzałem, ile kosztują go te rarytasy i wyszło mi, że kwota przekracza grubo standardowe zarobki barmana na weekendy i stypendia. Obliczyłem wszystko i mogłem się pomylić o 72-96,50 zł w skali miesiąca czyli coś co mogłem przeoczyć. Zgłosiłem bar do kolegów w Urzędzie skarbowym, żeby zrobili kontrolę, bo pewnie mu płacą dużo na czarno i bez umowym ale okazało się, że wszystko w normie.

Pomyślałem, że to niemożliwe, żeby z ubobiego studenta stać było go teraz na takie gadżety. Zaczęły do niego też przychodzić ładne panny. Wtedy powiedziałem DOŚĆ. Musiałem sprawdzić, skąd ten gówniarz na to wszystko ma. Na pewno nie zrobił tego uczciwie. Regularnie wychylałem się przez drzwi podczas wizyt jego kolegów, bacznie nasł#!$%@?ąc i podglądając ich podczas tych spotkań. Pewnego dnia posunałem się krok dalej i zrobiłem parę kroków przed półpiętro. EURYKA! Okazało się, że chłopak znalazł sobie sposób by dorobić i sprzedaje marihuane. To było straszne. Mieszkałem nad bandytą jedno piętro. Moja mama gotowała mu obiady, bywał u nas w domu. A co jeśli zrobiłby nam krzywdę? Nie czekałem ani chwili dłużej. Poprosiłem mamę, by zamknęła drzwi na klucz i zadzwoniłem na Policję. Opisałem całą sytuację i poręczyłem, że będę świadkiem. Jakiś czas potem chłopak został aresztowany, znaleziono u niego 200g marihuany. Cwaniaczek miał pecha, bo podczas przeszukania Policja znalazła również sterydy w postaci testosteronu, wszystko zostało zabezpieczone. Bardzo dobrze, to nie jest miejsce dla gangsterów. Jeszcze tego samego dnia pojechałem do lokalnej gazety by opisać sytuację. Gdy uczelnia się dowiedziała, stracił stypendia i wyleciał na zbity pysk. Bardzo dobrze, uczelnia to nie miejsce dla gangsterów.

Adrianowi grozi 8 lat więzienia za handel narkotykami. Dokładnie zaplanowałem wszystko i wiem, że się nie wywinie. Porobiłem zdjęcia jego kolegom, którzy kupowali u niego marihuane i zagroziłem, że podam ich na Policję. Zgodzili się i będą zeznawać przeciwko niemu. Dilera czeka więzienie, a ja czuję, że uratowałem życie nie jednemu człowiekowi i spełniłem obywatelski obowiązek.

#pasta #heheszki #studbaza #zarzutkadoskonalejjakosci #narkotykizawszespoko
  • 13