Wpis z mikrobloga

Po niecałym miesiącu Legia wraca do gry. Po raz pierwszy od dawna pierwszy mecz sezonu jest na odpowiednim poziomie, mimo że w poprzednich rywalizowaliśmy z drużynami na podobnym poziomie do Bełchatowa.

Mając w pamięci przegrane Superpuchary, ogromne ciężary w Gibraltarze czy Irlandii, ten mecz wyglądał znakomicie. Dostaliśmy kolejne potwierdzenie, że Legia dobrze sobie radzi ze słabszymi rywalami i że gra do końca, przez co nie poprzestaje na strzeleniu 2-3 goli.

O ile wysokie zwycięstwa przy Łazienkowskiej nie są już aż taką rzadkością, to jednak rzadko się zdarza strzelać sześć goli na wyjeździe, niezależnie od poziomu przeciwnika. Tylko przez straconego gola ten mecz nie znajdzie się w ścisłej czołówce najwyższych wyjazdowych zwycięstw w historii klubu, ale pięciobramkowych zwycięstw poza swoim stadionem też nie było aż tak dużo. Warto docenić to, co robi obecna drużyna, bo przełamuje kolejne bariery i potrafi nawiązywać do bardzo wysokich wyników z dawnych lat.

Właściwie do końca nie wiem, dlaczego GKS Bełchatów jeszcze istnieje. Rzekomo nie było tam w ogóle pieniędzy, licencję jednak jakimś cudem dostali, większość piłkarzy zawinęła się, a jednak kilku zostało, kilku kolejnych przyszło i wygląda na to, że normalnie zaczną sezon. Te ogromne problemy organizacyjne, które skutkowały drastycznym obniżeniem poziomu drużyny, kazałyby umieszczać Bełchatów poniżej Widzewa i Górnika Łęczna, które grały w II lidze, gdy rywalizowały z nami w PP. W dodatku dopiero niedawno wznowili treningi. Na pewno rywal był jednym z najsłabszych, patrząc na wszystkie rozgrywki w ostatnich latach, ale niekoniecznie najsłabszy. To było po prostu dobre losowanie (bo jeszcze w miarę bliski wyjazd), które należało wykorzystać.

Dlatego może nie należy się specjalnie ekscytować zwycięstwem z drużyną, która praktycznie powstaje na nowo w trudnych warunkach, ale też nie znaczy to, że nie można się cieszyć z dobrego meczu. Legia potraktowała ten mecz poważnie, wyszła najmocniejszym składem, zakładając, że wszyscy ci, którzy znaleźli się poza kadrą, nie mogli grać. Było bardzo mało alternatyw na ławce, jeśli chodzi o ofensywę, ale znów potwierdziło się, jak ważni są dla nas boczni obrońcy. Mladenović zaliczył znakomity debiut, Juranović też nieźle się pokazał, właśnie takiej aktywności i napędzania gry trzeba oczekiwać. Przy dostępnych pięciu zmianach rotowanie na tych pozycjach ma sens, Rocha i Karbownik może nie byli tak efektowni, Michał miał wręcz kilka prostych błędów, ale teraz przynajmniej nie musi być piłowany co trzy dni przez 90 minut. Oczywiście przyda mu się to przed nieuchronnym wyjazdem za granicę, ale skoro jest możliwość ułatwienia życia trenerowi, to niech z tego korzysta.

Zresztą najlepszą dotąd wiadomością w Legii jest dla mnie brak osłabień. Z podstawowych graczy odszedł tylko Majecki, ale może to być mało odczuwalne. Jest wspomniana rywalizacja na bokach obrony, doszedł kolejny napastnik i pomocnik. W tym momencie kadra jest znacznie lepsza niż była rok temu, jeżeli wszyscy będą gotowi do gry, to poza 20-osobową kadrą meczową trzeba będzie zostawiać całkiem niezłych zawodników. Już teraz brakowało ich wielu, w tym momencie nie jest to jeszcze problem, ale dobrze będzie mieć na ławce kogoś więcej niż tylko samych obrońców. Zaskakujące jest to, że nawet Hołownia jest wrzucany do przodu jako uzupełnienie. Po utracie statusu młodzieżowca może mieć ciężko o grę, nie tylko w Legii, ale na tym etapie sezonu już wielu różnych zawodników u nas grało, mniej lub bardziej przypadkowych.

Bardzo cieszy mnie pierwszy tak udany występ Rosołka w podstawowym składzie. Oprócz instynktu pod bramką potrafił też rozegrać piłkę, w czym do tej pory był zwykle mało widoczny. Widać też, że skrzydło to nie jest miejsce dla niego. Gra dwoma napastnikami to ustawienie, które widzimy w Legii coraz częściej, ale i tak za rzadko, patrząc na to, jak dobrze nam się to układa. Gwilia w niektórych meczach potrafił spełniać tę rolę, ale i tak widziałbym go bardziej rywalizującego z Antoliciem, Sliszem i Martinsem. Vuković ma kilku na tyle uniwersalnych zawodników, że może to różnie ustawiać (bardzo bym chciał zobaczyć wyżej Karbownika, może nie w ataku, ale na „10”). Możliwości jest naprawdę sporo.

Dziś większość zawodników można wyłącznie chwalić. Wszołek może był mało widoczny, ale mimo tego zdołał strzelić gola i uczestniczyć w kilku groźniejszych akcjach, wspierał też Juranovicia, gdy ciężar gry przeniósł się bardziej na prawe skrzydło. Luquinhas zaliczył dwie asysty, a tej pierwszej nie potrafiłby zapewne zrobić rok temu, raczej pogubiłby się próbując strzelać. Tu podniósł głowę i podał tam, gdzie powinien. Najbardziej powinna zaimponować akcja na 5:1, kiedy Luquinhas z Mladenoviciem pobiegli jak do pożaru, przy praktycznie rozstrzygniętym wyniku. Coś takiego widzieliśmy już nieraz w poprzednim sezonie, są to jedne z najfajniejszych momentów przy wysokim prowadzeniu. Pekhart znowu pokazał, że nie musi być tylko przyspawany do jednego miejsca w polu karnym, powalczył o piłkę przy pierwszym golu, potrafił ją utrzymać w innych sytuacjach, zabrakło tylko skuteczności, bo podania od Mladenovicia dostawał znakomite. Dużo dał powrót Antolicia, który trochę zaspał na pierwsze 10 minut, ale po wymuszeniu błędu przeciwnika przy pierwszym golu, było już znów jak dawniej, pokazał klasę kolejny raz. Tu martwię się, czy nie odejdzie po zakończeniu kontraktu, i tym bardziej chcę, aby Legia awansowała do fazy grupowej, aby były pieniądze na jego kontrakt. Może wtedy zacznie grać słabiej jak Andre Martins w analogicznej sytuacji, ale mam nadzieję, że obaj będą normalnie zaangażowani tak jak powinni, niezależnie od długości umowy.

Jeśli miałbym wskazać co mi się nie podobało, to na pewno błędy techniczne w rozegraniu Slisza, a także babole Wieteski, który w przeważającej części odpowiada za straconego gola – najpierw faul po własnej stracie, a potem nieumiejętność wybicia piłki po rzucie wolnym. Gola straciliśmy tak, jak nie znoszę najbardziej – po totalnym chaosie w polu karnym, i jedynym strzale rywala przez ogromną część meczu (dopiero w końcówce były jeszcze dwa, z czego tylko jeden doleciał do Boruca). Nawet w tak dobrym meczu przydarzyły się błędy w defensywie i nie można ich lekceważyć, ale też trudno o perfekcję przez całe 90 minut. Dobrze, że stało się to w meczu, który i tak został łatwo wygrany.

Oczywiście i dla mnie wielkim wydarzeniem był powrót Boruca, jednak na razie za dużo go nie pooglądaliśmy. Jeżeli będziemy grać tak dobrze, jak dzisiaj, a w zeszłym sezonie mieliśmy co najmniej kilka takich meczów, to i tak nie ma różnicy, kto stoi w bramce. Będzie to istotne dopiero, gdy będziemy grać najważniejsze mecze, zwłaszcza jeśli będą wyrównane. Dla Boruca jest to czas, w którym może ograć się w meczach o stawkę, jeżeli nie wywiniemy nic głupiego, to może on spokojnie dochodzić do formy bez bycia na świeczniku (oczywiście #!$%@?ąc od jego osoby, a tylko patrząc na to, ile może mieć do roboty w meczach). Dziś przy straconym golu i tak pokazał refleks, zabrakło niewiele, błędu tu chyba nie było.

Losowania eliminacji Ligi Mistrzów ułożyły się dobrze. Mecze u siebie to duża korzyść i będzie dużym grzechem, jeśli tego nie wykorzystamy. Na wyjazdach mieliśmy już problemy z każdym, włącznie z przywołanymi Europą i Corkiem. Pamiętam też porażki z Trnavą i Dudelange przy Łazienkowskiej, więc to nie jest tak, że nic nam się nie może stać, ale przewaga i tak jest po naszej stronie. Po dzisiejszym meczu można być optymistą, ale najważniejsze, aby koncentracja była na odpowiednim poziomie.

Na ocenę wszystkich transferów na razie jest za wcześnie. Na siłę każdy można skrytykować, jak i znaleźć w nim dobre strony. Mnie najmniej przekonuje przyjście Kapustki. Oczywiście piłkarz do ofensywy był potrzebny, ale czy jest warty odbudowywania w Legii po czterech straconych latach? Oby tak, ale nawet jeśli, to trzeba będzie trochę poczekać, podejrzewam, że będzie dość powoli wprowadzany. Ze względu na poszerzenie kadry i wzmocnienie rywalizacji, o czym napisałem wyżej, jestem zadowolony. Może przyjście Boruca nieco temu przeczy, ale w Legii oprócz niego nadal nie ma gwiazd. Przyszli zawodnicy wyróżniający się w polskiej lidze, sportowo na pewno w czołówce na swoich pozycjach, ale też niekoniecznie z pierwszych stron gazet. Juranović wygląda na znakomitą okazję, choć Hajduk miał za sobą słaby sezon, nie był nawet trzeci czy czwarty, a dopiero piąty w lidze, co daje do myślenia.

Boruc to gwiazda, Kapustka pewnie ma taki potencjał, ale wciąż widać chęć stworzenia wyrównanego zespołu, w którym nie będzie jednego zawodnika wybijającego się ponad wszystkich. Trwa też sięganie po znanych sobie zawodników, jeśli nie z polskiej ligi, to Polacy wracający z zagranicy. Juranović to dopiero czwarty zawodnik, który przyszedł tu w ciągu ostatniego roku, i nie jest Polakiem lub nie grał w polskiej lidze. Wcześniej byli to Luquinhas, Obradović i Pekhart. Na razie to, co robił Radosław Kucharski było dość skuteczne, w dodatku zdawał się odciążać Mioduskiego w sprawach transferowych. Tak to powinno wyglądać – właściciel powinien mieć swoich ludzi od spraw sportowych, zwłaszcza jeżeli postawi na nich w dłuższym okresie i będzie można ich pracę weryfikować. To samo dotyczy trenera, który przepracował pełny sezon i zaczyna kolejny. Nawet jeśli coś się nie uda, ocena będzie mogła być bardziej sprawiedliwa niż gdybyśmy próbowali oceniać klub, w którym przewinęło się dużo osób w krótkim czasie na kluczowych stanowiskach.

Teraz najważniejsze aby pokonać Linfield, bez wychodzenia naprzód trzeba się skoncentrować na wtorkowym meczu. Nie będę miał za złe, jeśli puchary dostaną całkowity priorytet kosztem ligi. Sam bym tak zrobił, bo są bardzo istotne, jak co roku. Na pewno będę przyglądał się temu, jak Vuković ze sztabem przygotowali drużynę do sezonu i jak zamierzają zarządzać meczami co trzy dni w najbliższym czasie. Liczę na postęp w porównaniu do zeszłego sezonu, czego mamy prawo oczekiwać.

#kimbalegia #legia
  • 3
@Kimbaloula: Wieteska MUSI odejść, to jest nasze najsłabsze ogniwo. Co mecz babole. Zawali nam jakiś ważny mecz w eliminacjach. Skład jest świetny, boki obrony latają aż miło ale ten Wieteska mi nie daje spać
@Kimbaloula: Jest maly problem z odpuszczaniem ligi: mamy tylko 30 meczow w sezonie. Jak dla mnie majac w miare szeroka kadre i mozliwosc zrobienia 5 zmian powinnismy dac rade nie stracic zbyt duzo na starcie.

Sam mecz do zapomnienia, chociaz wkurzaja mnie glosy, ze to tylko GKS itd. Juz nie raz przy tego typu sytuacjach mielismy mecz-horror, a nawet udalo sie odpasc z Pucharu, wiec nie deprecjonujmy tego.
@miki4ever: Ale eliminacje też są krótsze, więc nie ma potrzeby odpuszczania 8 meczów, a maksymalnie 5. Myślę zresztą, że tych dwóch pierwszych nie ma za bardzo jak odpuścić, bo brakuje zawodników do rotacji, a przeciwnicy w eliminacjach jeszcze nie są aż tak wymagający. Dopiero wrzesień powinien być okresem, kiedy warto będzie to zrobić.