Wpis z mikrobloga

W poprzednim wpisie (tutaj) opisywałem co czułem po psychodramach, które pozwoliły mi przyjrzeć się temu dlaczego temat wyprowadzki budzi ogromny lęk, powoduje stres.
Na kolejnej sesji terapeutycznej, zauważyłem że podczas pierwszej psychodramy (ja vs toksyczna matka) jestem w stanie:
- znacznie łatwiej mówić o planach wyprowadzki
- odeprzeć ataki słowne w postaci "wyciągania asa z rękawa" (czyli teksty typu "jak ty to sobie wyobrażasz" lub "przecież Ty nie dasz rady" czy "i ty chcesz mnie zostawić?")
- dostrzec elementy manipulacji i gry na emocjach
- zachować spokój i być asertywnym
W trakcie tej, pierwszej, psychodramy czułem strach, jednak był to czynnik mobilizujący a nie paraliżujący jak poprzednio. Terapeutka zauważyła, że tym razem wcielając się w rolę matki, czuła że nie ma nade mną przewagi.

Z drugiej strony, podczas kolejnej psychodramy (ja vs wspierający rodzic) terapeutka była mamą normalną, takiej jakiej nie miałem - wykazywała zrozumienie, popierała plany na życie, oferowała wsparcie i ewentualną pomoc. Tu zauważyłem coś niepokojącego, czułem się dziwnie obco, bo dla mnie taka normalność jest nowa, tzn. wiem jak poruszać się w świecie ciągłego krytykowania i obrzucania łajnem, ale dopiero uczę się poruszać wśród normalności. Zasmakowałem tej normalności od terapeuty wcielającego się w rolę wspierającego rodzica i czułem się kompletnie zagubiony, jak dziecko we mgle. Bardzo rzadko doświadczałem akceptacji, zrozumienia, wsparcia i jeszcze nie dociera do mnie, czemu tak nieswojo czułem się podczas drugiej psychodramy.
Dążę ku nowej normalności, choć boję się bo jest to dla mnie nieznany obszar.

Powtórzę się: pamiętajcie, że uczęszczanie na terapię by rozwiązać swoje problemy, konsultacje u psychiatry - to jest dojrzałe, mądre zachowanie i nie dajcie sobie wmówić, że jest inaczej.
Tym razem dodam tagi dla zasięgu, polecam również tag autorski @nicari
#psychodrama #psychoterapia
  • 2