Wpis z mikrobloga

#perfumyptasznika #perfumy 21 / 50

Jovoy La Liturgie des Heures (2011)

Kilka dni temu uświadomiłem sobie, że na tagu nie pojawiło się jeszcze nic, co w jakikolwiek sposób nawiązywałoby do tematów bliskich @fryco i jego tagu - #zapachsutanny. Chyba najwyższa pora to zmienić, bo w zanadrzu mam co najmniej trzy kościelno-kadzidlane zapachy do opisania (ten omawiany dziś kosztuje około pięćset złotych - za tyle mielibyście dwa i pół zestawu tych dwóch pozostałych ( ͡° ͜ʖ ͡°)). Na pierwszy ogień leci bez żadnej wątpliwości najpiękniejszy i najbardziej majestatyczny z nich – Liturgie des Heures od Jovoy.
Nie będę ukrywał – nie miałem szczególnej styczności z perfumami tej marki. Ale kiedy już się udało z nią zetknąć i poznać trójcę Remember Me, Psychedelique i Liturgie des Heures, nabrałem przekonania, że to prawdopodobnie jedne z najlepszych pod względem jakości perfum. Zdecydowanie przodują też w rankingu takiej szeroko pojętej „niszowości” – a przynajmniej z marek, które poznałem. Mam na myśli to, że gdybym miał bez wahania laikowi pokazać, czym są dla mnie perfumy niszowe, pokazałbym jej właśnie tę poznaną trójkę. Pierwszy z nich to herbaciano-cytrusowe mleko z dodatkiem wanilii, drugi to wręcz "potrawka" z paczuli, która pachnie tutaj jak czekolada, koniak, whisky, mokra, zimna piwnica i szlachetne drewno w jednym Liturgie des Heures to doświadczenie podobnego rodzaju, ale skojarzenia oscylują tylko wokół jednego: katedry.
I tak, to katedra jest tym słowem, które najlepiej oddaje ciężki klimat tego zapachu. Nie kościół, nie plebania, nie sutanna. Mamy tutaj nuty zielone oraz cyprys, którego akurat łatwo można skojarzyć z Encre Noire i Encre Noire Extreme. Zapach z czasem zyskuje jednak więcej głębi i mocy, bo wjeżdżają coraz to cięższe nuty – labdanum, mirra, olibanum oraz kadzidło frankońskie. Każdy kolejny składnik dubluje balsamiczność i „kościelność” każdego następnego składnika i dodaje jej mroku. Bo trzeba zaznaczyć: w najmniejszym stopniu nie ma tutaj miejsca na jakiekolwiek pozytywne odczucia czy optymizm, to nie jest fajna, pozytywna emanacja wiary – wręcz przeciwnie. „Liturgia Godzin” jest posępna, pełna żałości, ale przy tym piękna i majestatyczna. To jest chyba też jeden z nielicznych zapachów, które kojarzą mi się… ze strachem i niepokojem. Ale nie ma w tym nic złego – dla mnie to piękne, że perfumy mogą wywoływać tak skrajne odczucia. Nie ma innej możliwości, LdH ma u mnie dyszkę.

Ocena zapachu: 10 / 10
Trwałość: 8 / 10
Projekcja: 6 / 10

Cena: 480-560 zł
Fragrantica
Parfumo
ptasznik1000 - #perfumyptasznika #perfumy 21 / 50

Jovoy La Liturgie des Heures (20...

źródło: comment_1597229913MBBoxeBuXqZsyJXbYF3uZ1.jpg

Pobierz
  • 8
via Wykop Mobilny (Android)
  • 2
@ptasznik1000: Dałbym dwa plusy, gdybym mógł () Czekam na pozostałe recenzje.

@acetone:
Casbah jest tak mocno kadzidlany, że aż cytrusowy. Bardzo przyjemny zapach na lato, tylko trzeba go umiejętnie stosować. Jak dla mnie jest mniej kościelny, niż opisywany tutaj Jovoy.