Wpis z mikrobloga

@ElCidX: to jest Łucznik, model "walizkowy", czysta zgroza i przekleństwo każdej krawcowej, w dodatku w dość zdezelowanym stanie, tyle, że z dorobionym stołem. Ta maszyna (model, w sensie) owszem szyje, ale żeby szyła, należy ją wyregulować. Regulacja zaś to czysta mission ipossible, nawet jeśli się to uda, to po zmianie czegokolwiek (nici, szyty materiał, faza księżyca, faza menstruacyjna krawcowej), regulacja idzie w diabły i trzeba zaczynać od początku. Pętelkowanie, głównie
  • Odpowiedz
@HorribileDictu: te walizkowe nie były dobre. I to nie chodzi tylko o te dwie, z którymi ja miałem nieprzyjemności, bo to by mogła być kwestia pecha. O tych maszynach zgadałem się przed laty z zawodową krawcową (matka koleżanki, bywałem u niej w domu, a że matka widziała we mnie przyszłego zięcia, to rozmawiała ile mogła), oj nie miała o tych maszynach dobrego zdania :)
  • Odpowiedz
@ElCidX: Teraz, jak już mi czerwień z oczu zeszła, widzę pewne różnice. Ja mówiłem o popularnym walizkowym Łuczniku 451, ta twoja to jest Łucznik 466, starszy model, jednakże znacznie mniej awaryjny. Nawet na szybko szukając jakichś informacji o tym modelu znalazłem taką perełkę na jakimś krawieckim forum:

widzę wybór padł na ŁUCZNIK 451. trochę szkoda bo ŁUCZNIK 466 to naprawde dobra maszyna na początek. wg. mnie lepsza od ŁUCZNIKA 451.
  • Odpowiedz