Aktywne Wpisy
Batonoski +126
#przegryw miałem tego nie robić, żeby nie czuć paraliżującego cringe'u ale w końcu jestem masochistą i atencjuszem, a to zobowiązuje
#pokazmorde
#pokazmorde
yourgrandma +38
#wykopoweprzeboje
Zdecydowaliście, że następną kategorią będzie muzyka symfoniczna. Tradycyjnie podawajcie w komentarzach swoje propozycje na utwory do konkursu.
WAŻNA PROŚBA:
Jak chcecie wstawić kilka utworów to błagam nie w postaci listy (nawet z linkami) tylko jako pojedyncze komentarze.
WAŻNA PROŚBA NR 2:
Zdecydowaliście, że następną kategorią będzie muzyka symfoniczna. Tradycyjnie podawajcie w komentarzach swoje propozycje na utwory do konkursu.
WAŻNA PROŚBA:
Jak chcecie wstawić kilka utworów to błagam nie w postaci listy (nawet z linkami) tylko jako pojedyncze komentarze.
WAŻNA PROŚBA NR 2:
tl:dr podjąłem dużo wysiłku i starań, ale nie potrafię uspokoić umysłu i czuję, że samobójstwo jest kwestią czasu, a nie tylko wyobrażeniem.
Sylwetka mojej osoby
24 lata, kończę prawo, odludek społeczny, kiedyś bardzo nieśmiały, teraz troszeczkę mniej, ale za to totalnie nie umiem w kontakty międzyludzkie. Brak wiary w siebie (w cokolwiek), brak chęci do życia, ogromny ból psychiczny, którego nie potrafię się pozbyć. Nie mam ochoty już żyć i wczoraj/dzisiaj poczułem realnie chęć przygotowania się do samobójstwa, które oczywiście na razie nie nastąpi no bo... mama będzie smutna (czy ja właśnie żałuję, że mam dobrą matkę?)
Mój mózg mnie nienawidzi. Chociaż nie wiem czy "mnie" czy "siebie", bo czym jestem w oderwaniu od tego mózgu. Przeczytałem kiedyś, bodajże w "Potęga teraźniejszości", że nie jesteśmy swoimi myślami. To stwierdzenie ulżyło mi w jakimś stopniu, tak jak większość self-help'owych twierdzeń, kiedy jestem "w górce" emocjonalnej. Wiecie, chwilowy przypływ nadziei, minimalna chęć działania, która przy odrobinie samodyscypliny przeradza się w czyn. Ale tak się nie da żyć. Nie da się żyć w ciągłej walce z myślami.
Wczoraj słuchałem podcastu z udziałem Elona Musk'a. Jest to człowiek, którego całym sercem podziwiam i fajnie, że są tacy ludzie jak on. W tym podcasie powiedział, że ciągle w jego głowie pojawią się myśli jak coś tworzyć, ulepszać, polepszać... A mnie uderzyło, że w mojej głowie myśli jakie przechodzą to śmierć, beznadzieja, "co ty robisz ze swoim życiem", "ale z ciebie gówno", "już nic z ciebie nie będzie". Literalnie to są takie myśli. Nie ma w nich miejsca na jakiś entuzjazm, ekscytację. Kiedyś kolega stwierdził na imprezie (to chyba była jedna z 4 na jakich byłem w ciągu mojego 24-letniego życia), że nie umiem się bawić. No coś w tym jest. I jest mi z tym źle, to nie jest tak, że ja chcę nie umieć się bawić, heh.
Moja interakcja z ludźmi jest żałosna. Nie mam znajomych zbytnio i nie umiem zawierać znajomości. Mam wrażenie, że z nikim nie będę w stanie się dogadać, bo w sumie ja jestem takim dekadentem. Najchętniej bym gadał albo próbował dojść do wniosku po cholerę jest to życie, co jest celem (tak, wiem, każdy ma swój własny - szkoda, #!$%@?, że ja nie potrafię go mieć). Ja jestem smutnym człowiekiem i nie potrafię wskrzesić entuzjazmu - tak cholernie mnie to boli. Wieczny pesymizm, którego nie potrafię się pozbyć. Nie pomogły modlitwy (gdy byłem wierzący) - nie pomaga mój własny wysiłek. Nic. Nic, nic, nic, nic.
Wystawiałem się na różnorakie ekspozycje. Czułem się totalnie niesamodzielny - wyjechałem za granicę i dałem radę przetrwać. Czułem, że nigdy nie będę mieć odwagi zagadać do randomowej osoby - skomplementowałem kasjerkę (tak, wiem, żenujące i w ogóle - moim celem było udowodnienie sobie, że potrafię). Kiedy doszedłem do wniosku, że sam sobie nie poradzę - zgłosiłem się na terapię. Miałem 3 różne. Żałuję, że opuściłem pierwszą, ale nie stać mnie było na 800 zł/miesiąc (wszystkie pieniądze zaoszczędzone za granicą już rozpieprzyłem na tabletki i terapie). Terapeuta uznał, że tylko kontakt 2 razy w tygodniu jest dla mnie szansą. Druga terapia - meh, nic specjalnego. Trzecia - babka jest okej, ale czuję, że to nie to, czuję, że nic się nie zmienia.. Ani na gorsze, ani na lepsze... Niestety, w #lublin nie ma już zbytnio większego wyboru. Chodziłem na siłownię (dalej chodzę), poszedłem do pracy (bo miałem wyrzuty, że nie pracuję - teraz, że pracuję), chodziłem na kursy językowe, starałem się dokonywać rzeczy, które wprowadzają mnie w dyskomfort. I nic się nie zmienia, wieczny smutek i coraz większa chęć zrobienia out'u z tego świata.
Fajnie z siebie wyrzucić to. Osobom, które się mierzą z problemami psychicznymi z całego serca życzę powodzenia i trzymam kciuki. Sobie już raczej dużych szans nie daję, z roku na rok jest coraz gorzej, MIMO, że podejmuję większe wyzwania (oczywiście według moich granic). Chciałbym po prostu, żeby moje myśli tak mnie nie gnoiły. Nie musi być pozytywnie, ale żeby było nieco lepiej. Żebym potrafił znaleźć osoby, z którymi się dogadam, które po prostu są miłe i nie plują jadem na lewo i prawo. Kogoś, z kim można pójść na piwo i nawet niekoniecznie gadać. Po prostu posiedzieć w towarzystwie bez tego uczucia skrępowania.
Trzymajcie się.
#depresja #psychologia #smierc #feels
@szancik:
Grzybki powinny wejść na antydepresantach (nie bierz natomiast mdma/ectasy/pix bo narażasz się na zespół serotoninowy).
Nie chce mówić że to mogła by być forma lekarstwa ale jak brak Ci już pomysłów to psychodeliki(grzyby i lsd) mogą coś w Tobie zmienić albo pokazać sposób myślenia którego teraz sobie nie jesteś wstanie wyobrazić. Jeżeli miałbyś się w
Polecam kanal Alpha Male Strategies i StephIsCold, pomoga naprostowac zycie
moim zdaniem warto żebyś się wybrał do specjalisty, od tego oni
Też jestem z tamtych stron
I też brakuje mi kogoś z kim mogłabym pogadać, nawet nie często, ale żebym wiedziała, że mogę
Moim zdaniem powinieneś spróbować autohipnozy,
Komentarz usunięty przez autora