Wpis z mikrobloga

Dzień 5.
Ilość matchów jak epidemia koronowirusa: Stała. Nowe wpadają, inne znikają w tym ciekawe przypadki (ale o nich kiedy indziej). Poznałem nowe zjawisko zwane - ghosting: ignorowanie wiadomości. Być może, się szykuje randka, chyba że mnie też ghostuje. Zagrałem otwarte karty, zaproponowałem spotkanie po kilku wiadomościach bo czekanie na 1 wiadomość kolejnych godzin stwierdziłem że nie ma sensu.

Zauważyłem, że coraz więcej czasu tam siedzę. Przeżywam smutek i szczęście na przemian jakbym był na wzburzonym morzu. Raz tonąc. Raz widząc przebijające się światło. "Prawo, lewo, zobacz więcej" - klikam jak robot. Spoglądam na insta. Podziwiam zdjęcia - Egipt, Grecja jakieś góry. Opis. Lubi Pieski. Wygląd. Ok. Klikam w prawo. Pudło. Trudno może ta kolejna. Następna.

Jak w grach turowych masz syndrom kolejny tury. Tylko zamiast klepsydry masz serduszko albo krzyżyk.

Tinder uzależnia jak hazard. Grasz na jednorękim bandycie i czekasz na 3 ułożone koło siebie poziomo diamenty. SCORE. Wjedża zielony napis. MATCH. Czujesz chwilowy skok endorfin. Przestajesz o sobie myśleć jak gównie gówna za które siebie uważałeś. Nie patrzysz już na swoje krzywe zęby, zakola, okulary. Znikają jak za pstryknięciem palców. A potem przychodzi kolejna złota myśl. KOLEJNA MOŻE BYĆ LEPSZA. Może z tą nie wyjdzie, może nie odpisze. Lewy licznik wskazuje że jest jeszcze 30 osób które Cię też polubiły. Kto wie, może będzie ta następna, kolejna z którą będziesz żył długo i szczęśliwie. Nawet się nie dostrzeżesz, kiedy co legło oczy otworzysz, zapalisz papierosa i już zaczynasz szukać swoją lubę. Mażesz kciukiem prawo w lewo. Pusto. Gasisz papierosa. Nalewasz sobie kawy i starasz się prowadzić dalej swoje normalne życie.

#tinder #wychodzimyzprzegrywu
  • 3