Wpis z mikrobloga

Filozof wzgardzony

Błażej Pascal był z pewnością ciekawą postacią. Genialny młodzieniec, wyjątkowo uzdolniony matematycznie, przez pierwszą część życia bawił się kalkulatorami i rtęcią tylko po to, by pewnej nocy doznać objawienia i uznać swój dotychczasowy przedmiot za czczy i bezwartościowy. To jednak nie przeszkodziło mu w zaprojektowaniu omnibusu pod koniec życia, które nie trwało zanadto długo, zmarł bowiem w wieku 39 lat, przeżywszy życie swe w chorobie, cierpieniu i modlitwie. Mimo płodności jego geniuszu, największe przedsięwzięcie Błażeja nie znalazło finału. Po planowanej wielkiej apologii chrześcijaństwa pozostał jedynie zbiór notatek, które dziś znane są pod mianem Myśli Pascala. W świecie naukowym Pascala zna się i docenia, ilekroć przeprowadza się pomiary ciśnienia, jednak kiedy przychodzi do filozofii, Pascal staje się jedynie przypisem do nowożytności. Ktoś złośliwy może rzec: „zapewne na nic więcej nie zasłużył, porzucając rozum dla zabobonu”. Ja na to mogę tylko odpowiedzieć: „mógłbyś najwyżej pomagać przy karmieniu go, bo tylko tego jesteś godzien w swoim zacietrzewieniu”.

Jeśli dziś Pascala w filozofii się wspomina, to w zasadzie jedynie ze względu na (nie)sławny zakład (o nim niżej). Wyjaśniać tę wzgardę można różnorako. Co by nie mówić o treści Myśli, są one tym, czym są – luźnymi zapiskami, często niezwykle zdawkowymi, a to nie jest forma, która uznawana jest odpowiednią dla poważnej myśli filozoficznej. Jeśli z kolei mówić o treści, to Pascal nie daje się wygodnie umieścić w istniejących podziałach. Zbyt „irracjonalny” i za mało skrupulatny dla analityków; zbyt krytyczny wobec teologii naturalnej dla chrześcijańskiego mainstreamu, tak katolickiego, jak i protestanckiego; zbyt rozsądny i zbyt znający się na rzeczach, które przywołuje dla kontynentalistów (wyzłośliwiam się). W perspektywie historycznej z kolei Pascal jest dość odległy zarówno od Kartezjusza, jak i od empirystów. Egzystencjaliści i Kierkegaard zeń czerpali, ale niezwykle wybiórczo, odgryzając pojedyncze kawałki, resztę ignorując. Ostał się za to zakład, który racjonaliści z YouTube „debunkują”, wierzący przywołują bezkrytycznie, akademicy rozrysowują na kolejnych macierzach, zaś prawie nikt nie przeczytał oryginalnej treści, umieszczając ją w kontekście całego przedsięwzięcia apologetycznego (i ja również winien tego byłem). Jest to o tyle smutne, że zakład to w zasadzie pojedynczy fragment z całego zbioru Myśli. I to fragment, który nie wydaje się szczególnie istotny dla samego Pascala.

Osobiście uważam jednak, że Pascal ma do zaoferowania znacznie więcej. Myśli dotychczas czytałem czterokrotnie i za każdą lekturą podziw mój jest coraz większy. Jedną z rzeczy, które odkryłem, jest znaczna liczba podobieństw między Pascalem, a Jamesem i Wittgensteinem (a kto czytał moje wpisy, wie lub domyśla się mojej dla nich sympatii). O ile James explicite wskazał na Pascala jako źródło inspiracji w swoim The Will to Believe i o ile na temat pokrewieństwa między Ludwigiem a Jamesem powstała nawet niezła książka, to relacja na linii Pascal – Wittgenstein wydaje się przeoczona. Wskazuje się na pluralizm i antyteoretyczne nastawienie Wittgensteina i Jamesa – Pascal już tam był:

Czemu miałbym raczej dzielić moją moralność na czworo niż na sześcioro? czemu miałbym ujmować cnotę w czterech, dwóch, jednym punkcie? dlaczego w abstine i sustine raczej niż iść za naturą, lub też pełnić swoje osobiste sprawy bez niczyjej krzywdy, jak Platon, lub co insze? — Ależ, powiecie, w ten sposób zamyka się wszystko w jednym słowie. — Tak, ale to jest bezużyteczne, o ile się nie objaśni; a kiedy się chce objaśnić, z chwilą gdy się otworzy tę formułę, która zawiera wszystkie inne, wychodzą z niej one w pierwotnym bezładzie, którego chcieliście uniknąć. Tak więc, kiedy są wszystkie zamknięte w jednej, są w niej ukryte i bezużyteczne niby w kufrze, ukazują się zaś jedynie w swoim przyrodzonym bezładzie. Natura ustanowiła je wszystkie, nie mieszcząc jednej w drugiej.


Wittgenstein w On Certainty zwraca uwagę na rolę tradycji, odziedziczonego tła, obrazu świata. Z kolei w Dociekaniach wiele miejsca poświęca praktyce oraz „tresurze”, a w Remarks on the Philosophy of Psychology pisze o pierwotności instynktu względem rozumowania. Z kolei 300 lat wcześniej Pascal napisał:

Nie trzeba bowiem zapoznawać siebie samych: jesteśmy tyleż automatem, co duchem: stąd pochodzi, że dowodzenie nie jest jedynym narzędziem przekonywania. Jak mało jest rzeczy dowiedzionych! Dowody przekonywają jedynie rozum; najsilniejsze i najbardziej skuteczne dowody tworzy zwyczaj; on urabia automat, który pociąga za sobą ducha bez jego wiedzy. Kto wykazał, że jutro będzie dzień i że pomrzemy? a cóż jest, w cobyśmy powszechniej wierzyli? Zwyczaj tedy przekonywa nas o tym; on to czyni tylu chrześcijan, on czyni Turków, pogan, rzemiosła, żołnierzy, etc. […]


Ktoś jednakże może nie podzielać moich wittgensteinowskich sympatii. To nie szkodzi. Sceptycyzm? Nihilizm epistemologiczny? Pascalowi nie był obcy, zresztą sformułował chyba najpiękniejszy jego wyraz we fragmencie o dwóch nieskończonościach:

[…] Kto się zważy w ten sposób, przestraszy się samym sobą, i, czując się zawieszony w masie jaką natura mu dala między tymi dwiema otchłaniami, Nieskończonością i Nicością, zadrży na widok własnych cudów; i sądzę, iż, mieniąc ciekawość swoją w podziw, bardziej będzie skłonny przyglądać się im w milczeniu, niż zarozumiale dociekać ich tajemnicy.

Ostatecznie bowiem, czymże jest człowiek w przyrodzie? Nicością wobec nieskończoności, wszystkim wobec nicości, pośrodkiem między niczym a wszystkim. Jest nieskończenie oddalony od rozumienia ostateczności; cel rzeczy i ich początki są dlań na zawsze ukryte w nieprzeniknionej tajemnicy; zarówno niezdolny jest dojrzeć nicości z której go wyrwano, jak nieskończoności w której go utopiono. […]


Jeśli komuś do smaku z heglowskim dialektycznym trio, u Pascala znajdzie jego prototyp we fragmencie o czczości mniemań gminu. Jeżeli ktoś rozkoszuje się w egzystencjonalnych mękach, Pascal również będzie mu dobrym towarzyszem, może nawet lepszym niż pewien zezowaty Francuz z fajką. Filozofia polityczna? Na to Pascal oferuje rozważania o tyranii i sprawiedliwości, które mogą zaskakiwać trzeźwością sądu i niejakim pesymizmem, a które kontrastują z gorącym potępieniem przemocy i własności prywatnej. Ci zaś, co preferują bardziej przyziemną mądrość dnia powszedniego, znajda jej pod dostatkiem w rozsianych tu i ówdzie krótkich fragmentach, często bez związku z fragmentami sąsiednimi. Ogólnie rzecz ujmując, Pascal jest dla każdego, o ile tylko wykażemy chęci i brak uprzedzeń; o ile dopuścimy do myśli, że ktoś żarliwie religijny i pozornie antyrozumowy może mieć coś ciekawego do powiedzenia. Kiedy zaś już przeczytamy, i to przeczytamy w skupieniu, okaże się, że nawet sam zakład zawiera więcej niż wszystkie filmiki, w których się go obala i debaty, w których się go przytacza. Nawet jeżeli zignorujemy resztę książki, okaże się, że w samym tylko fragmencie poświęconym zakładowi Pascal przewidział znaczną część zarzutów, które dziś kieruje się przeciw niemu, fragment ten bowiem ma formę dialogu.

Już na samym początku staje się jasne, że Pascalowi nie chodzi bynajmniej o obronę racjonalności wiary chrześcijańskiej. W istocie większa część Myśli sprowadza się do pokazania tego, że nie ma w tej wierze nic racjonalnego (przynajmniej dla pewnego znaczenia tego słowa); sam hazard ciężko czasem określić racjonalnym, prawda? W samym tylko fragmencie 233, który zawiera treść zakładu, Pascal pisze:

[…] Któż potępi tedy chrześcijan, iż nie mogą uzasadnić swoich wierzeń, skoro sami głoszą, iż wyznają religię której nie mogą uzasadnić? Oświadczają, przedstawiając ją światu, że to jest głupstwo, stultitiam; a wy się później skarżycie, że jej nie udowadniają! Gdyby jej dowodzili, nie dotrzymywaliby słowa: przez to iż zbywa im dowodów, nie zbywa im sensu. […] Zbadajmyż ten punkt i powiedzmy: „Bóg jest, albo go niema.“ Ale na którą stronę się przechylimy? Rozum nie może tu nic określić: nieskończony chaos nas oddziela. Na krańcu tego nieskończonego oddalenia rozgrywa się partia, w której wypadnie cetno czy licho. Na co stawiacie? Wedle rozumu, nie możecie ani na to, ani na to; wedle rozumu nie możecie bronić żadnego z dwu. […]


Dalej głos sceptyczny proponuje przyjęcie postawy agnostycznej, Pascal jednak, podobnie jak James, zwraca uwagę, że gra nam się narzuca:

[…] — Nie, ale będę im zarzucał, iż uczynili nie ten wybór, ale w ogóle wybór; mimo bowiem że ten co stawia na jedną stronę i ten co na drugą popełniają jednaki błąd, obaj popełniają błąd: trafnym jest nie zakładać się w ogóle.

— Tak, ale trzeba się zakładać; to nie jest rzecz dobrej woli, zmuszony jesteś. Cóż tedy wybierzesz? Zastanów się. […]

Często zarzuca się Pascalowi, że nie uwzględnił w zakładzie faktu, że na świecie istnieje cała masa innych religii. Błąd, bowiem tu i tam w Myślach Pascal jasno daje do zrozumienia, że podobne argumenty krążyły w jego czasach. Dlatego też sporo miejsca poświęca on uzasadnieniu wyższości wiary chrześcijańskiej nad resztą. Mało tego, nie trzeba czytać wszystkiego, bo już w samym zakładzie Pascal pisze:

[…] Ale tu chodzi o wieczność życia i szczęścia, a skoro tak jest, to gdyby zachodziła nieskończona mnogość przypadków, z których jeden tylko byłby za tobą, i tak jeszcze miałbyś rację postawić jedno, aby wygrać dwa; a działałbyś nierozsądnie, gdybyś, będąc zniewolony grać, wzdragał się stawić jedno życie przeciw trzem, w grze, w której, w nieskończoności przypadków, jeden jest za tobą, gdyby było do wygrania nieskończone trwanie życia nieskończenie szczęśliwego. Ale tutaj jest nieskończoność życia nieskończenie szczęśliwego do wygrania, jedna szansa wygranej przeciw skończonej ilości szans straty, i to co stawiasz jest skończone. […]


Kiedy indziej wskazuje się na to, że Pascal rzekomo zakłada, iż można skłonić się do wiary samą decyzją, co wszak jest niemożliwe. A jednak:

[…] — Tak; ale ja mam ręce związane, a usta nieme: zmuszają mnie do zakładania się, a nie mam swobody; nie chcą mi sfolgować, a jestem stworzony w taki sposób, że nie umiem wierzyć. Cóż mam tedy uczynić?

— To prawda. Ale dowiedz się bodaj, że twoja niemoc wiary, skoro rozum skłania cię do niej, a mimo to nie jesteś do niej zdolny, pochodzi jedynie z winy twoich namiętności. […]


W jednym z dalszych fragmentów Pascal wprost przyznaje za Augustynem, że wiara jest darem od Boga. Uważa jednak, że czynności zewnętrzne, nawet jeśli początkowo puste, są konieczne:

Aby uzyskać coś od Boga, trzeba aby zewnętrzność połączyła się z wewnętrznym; to znaczy trzeba uklęknąć, modlić się ustami, etc., iżby człowiek pyszny, który nie chciał się poddać Bogu, poddał się teraz stworzeniu. Oczekiwać od tej zewnętrzności pomocy, jest zabobonem; nie chcieć jej dodać do wewnętrznego czucia — pychą.


Pascal przyznaje, że nie możemy wierzyć z wyboru. Zakłada on coś zupełnie różnego od tego, co mu się zarzuca – zakłada, że nie otrzymamy wiary bez wyboru pewnego sposobu życia. I wbrew kolejnemu z częstych zarzutów, Pascal nie ignoruje poświęcenia, jakiego wymaga proponowana przezeń droga. Twierdzi natomiast, że to, co mielibyśmy poświęcić, wcale nie jest tak cenne, jak nam się wydaje:

[…] Owóż, cóż ci grozi przez to że obierzesz tę drogę? Będziesz wierny, uczciwy, pokorny, wdzięczny, dobroczynny, przyjacielski, szczery, prawdomówny. To prawda, nie będziesz opływał w zatrute uciechy, chwałę, rozkosze; ale czyż nie będziesz miał innych? Powiadam ci, zyskasz jeszcze w tym życiu; za każdym krokiem jaki uczynisz na tej drodze, ujrzysz tyle pewności zysku i taką nicość tego co ryzykujesz, iż w końcu poznasz, że założyłeś się o rzecz pewną, nieskończoną, za którą nie dałeś nic. […]


Całość kończy dość zadowolony z siebie:

— „Och, to co mówisz, porywa mnie, zachwyca, etc. etc.“


Mniemam, że to wystarczy do pokazania, że u Pascala dzieje się znacznie więcej, niż na ogół to się przedstawia. Uprzedzając wątpliwości – to, że pewne zarzuty chybiają celu, nie oznacza, że niemożliwym jest go trafić. Warto jednak wiedzieć, gdzie cel leży i jaki jest jego kształt zamiast walić po omacku w nadziei, że któryś z ciosów trafi. Poza tym moją intencją nie jest promocja zakładu, ale całości Myśli, w których zakład ginie pośród rzeczy znacznie ciekawszych, a to wszystko w towarzystwie niezwykle zgrabnych metafor i bezpretensjonalnej elokwencji – nie bez powodu Pascala wskazuje się jako jednego z mistrzów prozy francuskiej. Na koniec chciałbym wymienić jeszcze dwie zalety czytania Pascala. Pierwsza idzie: biorąc po uwagę, iż większość kwestii autor jedynie naszkicował, Myśli oferują doskonałą pożywkę dla własnych rozmyślań, co wymaga wysiłku i czasu, lecz przy tym niesie nagrodę nieporównywalnie większą niż bierne przyswajanie myśli cudzej. Drugą zaś najlepiej wyraził Wittgenstein, mówiąc o Jamesie: „that is what makes him a good philosopher; he was a real human being”.
W notatkach Pascala, parafrazując jego samego, „spodziewamy się znaleźć autora, a znajdujemy człowieka”, który zasługuje na daleko więcej niż tylko wypełnienie miejsca między Kartezjuszem a Lockiem w podręczniku do historii filozofii.

#nowyonanizm #filozofia
  • 10
  • Odpowiedz
@Turysta_Onanista To ja się przyznam że pierwszy raz sięgnąłem po Myśli właśnie dzięki Twojej rekomendacji w jakimś komentarzu. Wtedy przeczytałem pierwszą część tego dzieła a drugą teologiczną zaniedbałem. W poniedziałek otwierają biblioteki więc trzeba będzie skorzystać i jak pan Onanista nakazał podejść do tego z większym skupieniem :)
  • Odpowiedz
@alchemikxd: Nie ma co ukrywać, momentami może być nudno i lektura może być mozolna, nie wszystko też jest tej samej jakości. Wątki teologiczne Pascal jednak miesza z innymi, a poza tym osobiście uważam, że w przypadku takich książek nie jest ważne, czy dziennie przeczytamy stronę czy dwadzieścia - to nie czelendź. Rzeczy wartościowe zaś rzadko przychodzą łatwo.
  • Odpowiedz
@Turysta_Onanista: "Myśli" czytałem z 4 lata temu, chyba muszę wrócić żeby poczuć spowrotem ten klimat. A co byś polecił na początku Wittgensteina (albo o Wittgensteinie) i Jamesa? Tylko po polsku, proooszę ...
  • Odpowiedz
@Werdandi: Czytałem Na szczytach kilka lat temu, będąc w liceum jeszcze. Innych dzieł nie znam. Pascal mimo ciagot do aforyzmów i proroczego tonu mimo wszystko mierzy się z szeroką problematyką, od epistemologii po etykę, jak i ma konkretnych adwersarzy. No i egzystencjalne wątki Myśli uważam za tę mniej ciekawą część.

@Dawidk01:

Co do Jamesa, na pewno w języku polskim można dostać: Prawo do wiary, Pragmatyzm, Eseje
  • Odpowiedz
@Turysta_Onanista: ok, dzięki wielkie, bo już dawno miałem się za nich zabrać, ale nie wiedziałem z której strony ugryźć. Traktat Wittgensteina odstrasza do dalszych lektur więc tak właśnie wpadłem na pomysł, że może coś o nim by było lepsze, a James mi się kojarzył z psychologiem, i nie miałem pojęcia od czego zacząć, żeby się nie nadziać na tematy, które mi nie podejdą. Spróbuję "Pragmatyzm" albo "Doświadczenia".
  • Odpowiedz
@Dawidk01: Cóż, Traktat jest piękny w sposób, w jaki piękny jest ośnieżony szczyt na tle czystego nieba, ale mróz nie jest dla każdego. I tak uważam Traktat za prostszy od pism późniejszych. A James był również psychologiem, jednak psychologiem u zarania tej dziedziny, więc jeżeli to współczesna psychologia w jakiś sposób cię odrzuca, to raczej nie ma obaw.
  • Odpowiedz