Wpis z mikrobloga

RÓŻOWA ROBI ZMIANĘ

Po długich bojach dostałam pracę i zaczynam od czerwca. Odstawiam leki antydepresyjne i czuję tylko delikatne efekty uboczne. Góra prania dalej obecna, ale pozbyłam się mnóstwa ubrań z szafy i w końcu nie mam problemu, w co się ubrać. Umiem stać na głowie bez ściany - sukces z treningów z ostatniego miesiąca. Niestety mój anioł stróż wciąż bije swoją głową o ścianę...

Przez ostatni miesiąc nie ruszyłam z miejsca z samooceną. Wygląda na to, że różowe nie mogą wychodzić z inicjatywą do niebieskich, bo są wtedy desperatkami. Przez miesiąc pisałam do świetnego kolegi z pracy. Nie jestem księżniczką i takiej nie udaję, a w rozmowach staram się być sobą. Na żywo kolega był świetny, ale poza pracą ma swój świat, nie ma dziewczyny i nie potrzebuje jej. Nie napisał tego wprost. Wystarczyło, że zawsze tylko odpisywał. Niby nic, ale czuję się po tym miesiącu jak śmieć. Niby mam jakąś wartość, ale człowiek nawet nie próbował mnie poznać. Zawsze odpisywał, ale nie dopytywał o mnie. Zdarzało się rozmawiać pół nocy, ale zawsze z mojej inicjatywy, a on ma po prostu nocny tryb życia. Nie jest zainteresowany.

W jednym związku toksyczna byłam ja - chłopak do końca nie zdawał sobie z tego sprawy, sama się połapałam. Nie potrafił się mną interesować w stopniu, którego potrzebowałam. Nigdy go nie zdradziłam, ale wciąż szukałam zainteresowania u innych. On był we mnie tak bardzo zakochany, że na wszystko mi pozwalał - w ten sposób wynagradzał mi swój brak pewności siebie. Wszystkie kłótnie wygrywałam nawet wtedy, gdy nie miałam racji. Wytykałam mu każdy błąd, a ja według niego byłam ideałem. Pod koniec związku zauważyłam, że nie potrafię przesiedzieć z nim spokojnie 5 minut, żeby nie zacząć na nim wyładowywać agresji. Żałuję każdej chwili, kiedy sprawiałam mu ból swoim zachowaniem.

W innym byłam ofiarą. Nie chciałam powtórzyć wcześniejszych błędów i pozwoliłam mu przekroczyć granice, które długo w sobie wypracowywałam. Samoocena legła w gruzach, bo ufałam, że on chce dla mnie tak samo dobrze, jak ja dla niego. Bałam się odebrać telefon czy wyżalić z czegokolwiek, bo mogłam znowu usłyszeć, jak bardzo się na mnie zawiódł. Chowałam swoje notatki z przemyśleniami, żeby ich nie znalazł i znowu nie krytykował, że to jest niepotrzebne i bez sensu. Nie mogłam z nim dzielić swoich pasji, ale musiałam być z nim w każdej chwili, kiedy on zajmował się swoimi. Studiowaliśmy razem - nie nadążał z materiałem i zaniedbywałam siebie, żeby mu pomóc. Często rozmawialiśmy o problemach i nie godziłam się na rolę "tej złej", bo widziałam, że w wielu kwestiach mnie nie szanuje, ale te rozmowy nigdzie nie prowadziły. Za każde złe słowo wypowiedziane przeciw niemu w kłótni przepraszałam - nawet wtedy, kiedy kłótnię wywołał on. Pod koniec związku nie było innych kłótni. On przepraszać nie chciał. Miał gdzieś moje potrzeby i zdrowie. Gdyby nie przyjaciółki, nie wyszłabym z tego.

Wiem, że w dobie koronawirusa o nowe znajomości jest ciężko. Po powyższych relacjach i jeszcze wielu innych wiem, czego oczekuję od przyszłego partnera. Przede wszystkim brak zainteresowania cholernie boli i nie chcę tego więcej przeżywać. Prawie wszystkie moje związki były nietrafione, bo do zakochania z mojej strony wystarczyło, że ktoś okazał mi zainteresowanie, a jeśli trafiałam na kogoś, wobec kogo warto było wykonać pierwszy krok, zawsze trafiałam na ścianę. Nie uwierzę, że żaden z nich nie był tego warty. Jestem szarą myszką zawsze we friendzonie lub w związkach z ludżmi, z którymi nic mnie nie łączy. Jakiś fatal error...

Jestem szarą myszką i do tej pory wychodziłam z inicjatywą. Szarym myszkom nie wolno z inicjatywą. Muszę z tym skończyć, bo to mnie zniszczy. Muszę zbudować sobie pewność siebie od nowa.

Dzięki Wykop po północy

#rozowepaski #windofchange
  • 10
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@Rycerzanka
Te powtórzenie "jestem szarom myszkom" trzy razy, jedno obok drugiego powinno wyskakiwać przy wpisaniu w Google "Jak subtelnie wzbudzić zainteresowanie ze strony wykopków?"
( ͡º ͜ʖ͡º)
  • Odpowiedz
Na żywo kolega był świetny, ale poza pracą ma swój świat, nie ma dziewczyny i nie potrzebuje jej. Nie napisał tego wprost. Wystarczyło, że zawsze tylko odpisywał. Niby nic, ale czuję się po tym miesiącu jak śmieć. Niby mam jakąś wartość, ale człowiek nawet nie próbował mnie poznać. Zawsze odpisywał, ale nie dopytywał o mnie. Zdarzało się rozmawiać pół nocy, ale zawsze z mojej inicjatywy, a on ma po prostu nocny tryb
  • Odpowiedz