Wpis z mikrobloga

Czerwone kabrio mknęło drogą 94 od San Diego do Tecate. Co prawda ludzie Christopha mieli parę mil straty, ale benzyna powoli się kończyła i nie było innego wyjścia niż zatankować. Rio miał jeszcze na podorędziu kilka magazynków do Colta, ale nawet tutaj, na terenie USA strzelanina na autostradzie, nie była mile widziana i wolał tego uniknąć. Minęli kolejny słupek, a znak wielki wskazywał upragnione źródło paliwa, które miało ukazać się za pół mili. Nadzieja w tym, że nikt akurat nie będzie stał przy dystrybutorze. Zakneblowana Arabelle nie wydawała z siebie ani odgłosu, gdyż została pobita przez Christopha. Rio nie był pewien czy wszystko z nią w porządku, ale miał nadzieję, że ludzie Pedro pomogą mu. Na szczęście co jakiś czas dawała oznaki życia, ale wolał jej nie odkneblowywać, aby nie zadawała niepotrzebnych pytań. W Tijuanie wszystko jej wyjaśni, wierzył w to całym sobą. Zjechał na stację, nikogo nie było przy dystrybutorze, wyłączył silnik i tak szybko jak tylko potrafił, zatankował do pełna. Odjechał bez płacenia. Wiedział, że na stacji są kamery, ale nie obchodziło go to ani trochę, w Meksyku nie będzie ścigany. Mijały kolejne mile, a auta poszukiwawcze nie doganiały go. Wierzył, że zjechali na tę samą stację. Za godzinę mieli być w Tecate, a stamtąd już niedaleko do Tijuany.

*

- I co teraz robimy?
- Musimy pożyczyć jakieś auto.
- Tutaj? Na tym zadupiu?
- Nos mi podpowiada, że powinniśmy iść...tam!

Caster zawahał się przez chwilę i ruszył we wskazanym przez siebie kierunku, a Baxter poszedł za nim. Był lekko skołowany podróżą, ale bywało gorzej. Upał dawał się we znaki, było jeszcze gorzej niż w San Francisco. Teraz pozostało tylko dogonić Arabelle. Mijani autochtoni nie zachwycali gościnnością, patrzyli na przybyszów jak na dziwadła i poniekąd mieli rację. Baxterowi nie było łatwo to znieść, był przyzwyczajony do poklasku. Zza rogu wyłonił się salon samochodowy.

- Przecież nie wypożyczą nam auta, nie mam pieniędzy. - zaprotestował Baxter
- Pieniądze to nasz ostatni problem, chodź.

Przekroczyli próg budynku, przy biurku siedział dobrze ubrany Meksykanin, po którym widać było, że ostatniego klienta miał 2 tygodnie temu.

- Witamy, chcemy wypożyczyć auto, najlepiej to najszybsze. - zaczął Caster
- No pewnie, na ile? - facet nie był zbyt przejęty swoją rolą
- Jeszcze dziś zwrócimy jak dobrze pójdzie.
- Pięćset peso i rzucam wam kluczyki.

Baxter spojrzał wymownie na Castera.

- Wie pan co jest taka sprawa... - wyjął z kieszeni coś papierowego - Jesteśmy z policji stanu Kalifornia, ścigamy przestępcę, który planuje dokonać zamachu na tutejszy bank...
- Ach, pan nadkomisarz...ale wie pan, tutaj wasze prawo nie obowiązuje.
- To jest WASZ człowiek, więc robimy wam przysługę i to za darmo!
- Nooo chyba, że tak...Mam nadzieję, że wróci do mnie całe. - facet podrapał się po głowie, jego mina była nietęga, oddał kluczyki i papiery Casterowi
- I to mi się podoba, nie ma czasu do stracenia. Jeszcze dziś je odstawimy.

Willie zajrzał do dokumentów, rzeczonym autem okazał się Ford Focus III RS. Prawdziwa perełka, aż niemożliwe, że takie cudo stoi w podrzędnym salonie w Meksyku. Może to dzięki niewielkiej odległości od granicy? Może znudzony facet w rzeczywistości jest fanem takich aut. Nie miało to znaczenia, szybko wsiedli do auta i opuścili parking.

- Gdzie teraz? - Baxter nie był pewny tego co się wydarzyło
- Jak to gdzie? Do Tijuany, do Pedro.
- A co z...?
- Skorzystam z protokołu bezpieczeństwa 712. - odpowiedział znużony Caster, włączył radio i obrał kurs na drogę numer 2

*

Wjeżdżali już do Tecate, które mieli objechać i skierować się w stronę Tijuany. Rio miał wrażenie, że po przekroczeniu granicy zrobiło się goręcej, choć powinien czuć się pewniej, Pedro był coraz bliżej. Gdy mijali La Hacienda, Arabelle znów się obudziła i tym razem zaczęła wierzgać się i krzyczeć przez knebel licząc na to, że zostanie uwolniona. Widać poznała Rio i zaczęła wierzgać w jego stronę. Spanikowany wyjął Colta spod siedzenia i przyłożył jej do skroni, drugą dłonią kierując auto. Arabelle szybko się uspokoiła, a w jej oczach było przerażenie.

- Wybacz skarbie, ale tak musi być. Jak będziemy u Pedra, to wszystko ci wyjaśnię, na razie się nie wierzgaj.

Kobieta próbowała coś powiedzieć, ale knebel był przyklejony plastrem.

Opuścili Tecate, uwagę Rio zwrócił zielony Focus, który jechał za nimi, miał poczucie, że jedzie za nimi. Wrzucił szósty bieg i docisnął pedał gazu.

***

- To oni! Poznajesz? - Baxter wyrywał się z wrażenia, z głośnika wtórował mu Santana.
- Poznaję. - Caster starał się utrzymywać w sobie chłód
- Czemu nie przyspieszasz?
- Nie martw się, wszystko będzie dobrze. - podkręcił gałkę głośności w górę

#lisienierymowanie #opowiadanie
  • 1