Wpis z mikrobloga

Volesus Excelus Gwardius

Wojna. Wojna nigdy się nie zmienia. Zawsze brutalna. Zawsze zabierająca życie. Tak to widzi większość galaktyki. Jednak na pewnej planecie zrodziło się uwielbienie wojny. Tak ogromny kult wojny, że swoją planetę nazwali na jej cześć. Hymn tej planety, to starożytny hymn do boga Wojny.
Gdybym mówił językami mieczy i włóczni, a wojny bym nie miał, stałbym się jak stal zardzewiała albo ostrze stępione. Wojna honorowa jest, Wojna to zjednoczenie, Wojna nie osądza, Wojna zbawia. Więc walcz wojowniku, bo Mortemagri czeka.
Mimo, że plemiona zmieniły się w rodziny, mimo, że technologia posunęła się do przodu, mimo kontaktów z innymi cywilizacjami, na Bellorum dalej panuje uwielbienie wojny. Każdy musi odbyć przymusową służbę do której jest powołany wraz z ukończeniem osiemnastego roku życia. Płeć, pochodzenie, status, nic przed tym nie ochroni. Część w armii zostaje, część nigdy nie wraca. Ale są też tacy, którzy zapisują się do armii przed tym wiekiem. I takim człowiekiem był Volesus. Kiedy przyszedł do baraków ludzie nie wierzyli, że ma zaledwie piętnaście lat. W przeciwieństwie do reszty społeczeństwa, Volesus wychował się w najgorszym możliwym miejscu, czyli dolnych dokach stolicy w dodatku jako sierota. Przez co, mimo że był młodszy o trzy lata od każdego nowego rekruta, bił innych na głowę, zarówno podczas ćwiczeń fizycznych jak i umysłowych. Mimo kontrowersji wywołanych jego wiekiem, przełożeni powierzyli mu przywództwo nad oddziałem rekrutów i po roku ciężkich treningów, zostali wysłani do wojny z Naturpro.

---

Ogromny huk uderzył uszy rekrutów i poczuli jak tracą grunt pod nogami, a raczej podest, bo znajdowali się w latającym transportowcu . Na pokładzie szybko wybuchła panika, która równie szybko została stłamszona.
- Wdech, wydech, pamiętajcie o treningu, wdech, wydech – ryknął Volesus – Damy rade dolecieć?
- Nie da rady, musimy skakać – odpowiedział pilot zakładając spadochron.
- Zbiórka w punkcie gamma, skakać w parach, b--ń przygotujecie w powietrzu – rzucił szybko Volesus – Wzajemnie się osłaniajcie, jest nas nieparzysta liczba, więc skocze sam. Ruchy, ruchy.
Kiedy ostatnia para skakała, w maszynę uderzyła kolejna rakieta, ogłuszając młodego lidera drużyny i zabijając dwójkę rekrutów.

---

Volesus z wielką niechęcią podniósł się i rozejrzał po okolicy. Zdziwiony, zamiast mokradeł ujrzał górzysty las pokryty śniegiem, żadnego rozbitego statku, oznak bitwy czy ciał.
- W końcu się obudziłeś – usłyszał głos zza swoich pleców. Młody Gwardius odwrócił się i ujrzał dumnego wojownika, w zwykłej zbroi szeregowego, z kapturem na głowie – Wstawaj i walcz. Masz oddział do uratowania.
- Daj mi spokój, nic nie zdziałam, daj mi odpocząć.
- Nie.
- Kim ty w ogóle jesteś? I gdzie my jesteśmy.
- Jestem tobą, tylko lepszym. A znajdujemy się polu bitwy.
- Na polu bitwy? – zapytał Volesus, ale nagle ucichł kiedy ujrzał olbrzymiego wilka.
- Kim będziesz? Jakim człowiekiem się okażesz? Wybierzesz mnie, czyli Ideał – powiedział Ideał podnosząc włócznie – Czy go, czyli Pierwotność. To nie jest łatwy wybór Volesusie i nie jest to jednorazowy. Ta bitwa będzie toczona każdego dnia. Nie ważne czy wybierzesz go, czy mnie. Twój wybór będzie miał konsekwencje.
- Poddaj się mojej władzy Volesusie – warknęła Pierwotność - Ochronię cie przed światem, przy mnie nie będziesz miał zmartwień. Będziesz miał w rękach swoje życie. A przy nim czeka cie tylko obowiązek i cierpienie.
- Tfu, jak zwykle kłamliwa menda – splunął Ideał i ruszył na ogromnego wilka. Uderzyli w siebie z impetem, jeden zatopił włócznie głęboko w ciele, a drugi zatopił swoje kły w barku. Jednak wilk był silniejszy od wojownika i rzucił nim o pobliskie drzewo.
- No to teraz wiem kogo wybrać – skwitował Volesus wstając.
- Sam widzisz – odparł wilk – Ze mną przeżyjesz.
- Ideał umarł. Niech żyje Ideał – rzucił dumnie Gwardius i rzucił się na Pierwotność.

---

Zgromadzeni w celi rekruci byli wystraszeni, zaraz po wylądowaniu zostali pojmani i wtrąceni do aresztu. Wrogowie zaś nie czekali, ale zaczęli zadawać pytania odnośnie planów bitewnych. Początkowo napotkali opory, ale jak zaczęli odcinać palce młodym żołnierzom szybko się dowiedzieli tego co się chcieli dowiedzieć.
- Nie traćcie wiary rodacy – usłyszeli więźniowie głos z pobliskiego dachu budynku. Zanim spojrzeli kto to powiedział, pobliscy strażnicy padli trupem – Dlaczego spytacie? Bo przybyłem – powiedział dumnie wyprostowany Volesus.

#lacunafabularniestarwars
  • 2
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach