Wpis z mikrobloga

Obejrzałem cały sezon i mogę w końcu wydać swoją opinie. Chcę zaznaczyć przy tym, że nie jestem fanem uniwersum stworzonego przez Andrzeja Sapkowskiego, ani też nie przepadam za jego osobą, więc nie mam żadnego sentymentu do jego twórczości i nie traktuje tej adaptacji osobiście, jak wielu tutaj. Więc nie będę pisał o tym, że spłycili opowiadania, że zaangażowali aktorów niepodobnych do książkowych pierwowzorów, czy że klimat jest za mało słowiański, bo widzę, że na tym opiera się większa część krytyki wykopków. Mnie te elementy obchodzą tyle co zeszłoroczny śnieg, więc odpowiem sobie w tej mini-recenzji tylko na jedno podstawowe pytanie: czy serial The Witcher jako samodzielny twór, jest dla mnie - wieloletniego i fanatycznego entuzjasty fantastyki - fajną rozrywką?

Co zawsze rzuca się w oczy jako pierwsze w każdej próbie ekranizacji fantastyki to oczywiście efekty specjalne. Te zaś w The Witcher zwyczajnie dają radę. Oczywiście, zdarzają się zgrzyty (sylwan czy złoty smok), ale w ogólnym rozrachunku, większość CGI wygląda po prostu przyjemnie i klimatycznie. To co najbardziej w moim odczuciu dostarcza fajnych wrażeń wizualnych, to plenery - bardzo podobało mi się to co w finalnym odcinku zrobiono z ruinami zamku w Ogrodzieńcu.

Jeżeli chodzi o głównych bohaterów, to miałem trochę większy problem. Wydaje mi się, że twórcy nie mieli trochę pomysłu na przedstawienie tych postaci i szczerze mówiąc, Geralt, który dostał najmniej backstory, prawdopodobnie za sprawą czującego postać aktora, był jednak tą postacią, którą dało się polubić i zainteresować jej losem. Jeżeli zaś chodzi o Yennefer czy Ciri… Ta pierwsza była irytująca, a ta druga nijaka. I nie mówię tego w kontekście słabej gry aktorskiej, bo ta była w porządku, ale po prostu wydaje mi się, że wina tutaj zaistniała już na etapie pisania tych ról.
Z drugoplanowych ról, zapamiętałem najlepiej Eista, mimo słabo rozbudowanego wątku i bycia postacią tła, ten aktor zwyczajnie miał w sobie na tyle charyzmy, by przyjemnie się go oglądało na ekranie. Jego przeciwieństwem zaś była postać Calanthe - nie pamiętam książek, ale czy ta postać faktycznie była tak irytująca? Niby poważna głowa państwa, która przechwala się okrucieństwem i robi sobie żarty z emisariuszy obcego państwa? Z jednej strony serial starał się pokazać państwo Cintry jako ofiarę, a jednocześnie królowa Calanthe w wielu momentach pasowała bardziej do roli rzezimieszka niż kogoś uciśnionego. Jej los w ogóle nie wywoływał współczucia. Podobnie słabe wrażenie wywarł na mnie “główny zły” pierwszego sezonu, czyli Cahir - generyczny mroczny charakter, o którym można powiedzieć tylko tyle, że jest zły i mroczny bo jest zły i mroczny.

Trochę pozostając przy wątku aktorskim, ale i przechodząc dalej. Dlaczego tak świetnie czujący postać aktor, który grał Jaskra, stał się niemal tylko wątkiem komicznym? Z jednej strony twórcy starają się nam wcisnąć brudny, niejednoznaczny świat, a z drugiej niszczą immersję tandetnym humorem i przeokropną muzyką barda, która w ogóle nie stara się nawet udawać klimatu fantasy - aktor ma świetny głos, ale repertuar, który mu zaserwowano brzmi jak pop. Zdecydowanie lepiej od jego ballad wypada muzyka ambientowa w tle.

Kolejne problemy w oglądaniu sprawiły mi kostiumy. Ktoś kto za nie odpowiada się nie popisał. Wiele z nich sprawiało dla mnie wrażenie sztucznych, żywcem wyjętych z desek teatralnych. Raziły bajkowością, która przywodziła na myśl amerykańskie parki rozrywki imitujące średniowieczne klimaty. Kolejny raz - nie pasowały do ponurego tonu opowieści, który starano się sprzedać innymi elementami tego tworu.

Bolał mnie jeszcze jeden aspekt wizualny. Mianowicie chodzi o rasy występujące w serialu… I nie chodzi mi tu o kolor skóry aktorów, kompletnie mnie to bowiem nie raziło. Raziło mnie za to na przykład to, że elfy to po prostu ludzie z ostrymi uszami, krasnoludy to karły, a driady to ludzie z dredami. Ludzie od castingu nawet nie postarali się o to by zatrudnić charakterystycznych aktorów do takich ról. Władca Pierścieni pokazał jak zrobić to dobrze, tam patrząc na androgenicznych, delikatnych aktorów od razu widać było, że grana przez nich postać jest elfem, a krasnoludy miały swoje charakterystyczne cechy, które nie ograniczały się do niskiego wzrostu, tak jak w tym serialu. Co do tych driad - czy gdyby w dialogach nie padło stwierdzenie, że to driady, to w ogóle ktoś by na to wpadł? Dla mnie równie dobrze mogłyby być jakimiś dzikimi amazonkami, albo barbarzynkami.

Jeżeli chodzi o fabułę i pogmatwanie linii czasowej - wcale mi to nie przeszkadzało. Nawet odczułem pewną przyjemność w układaniu tych puzzli i zazębianiu poszczególnych elementów. Oczywiście, czasem wychodziło chaotycznie, ale nie wpłynęło źle na ogólny odbiór serialu.

Podsumowując, serial The Witcher nie jest serialem wybitnym, nie jest nawet bardzo dobry, ma jednak w sobie rzeczy, które mogą się podobać. Nie ma podjazdu do tuzów gatunku, pokroju Gry o Tron (przynajmniej pierwszych 4 sezonów), to z pewnością. Jest to rzecz, którą można obejrzeć, ale do której raczej wracać się nie będzie i jeżeli ktoś nie jest fanem marki, to też raczej szybko o serialu zapomni. Moja ocena to jakieś 6/10

#thewitcher #wiedzmin #fantastyka #netflix #seriale #recenzja
  • 8
  • Odpowiedz
@xandra: To prawda. Dlatego ja sam postanowiłem wrzucić swoje wysrywy, bo w przeciwieństwie do najgłośniejszej na tym tagu części wykopu, nie jaram się tą marką i wydaje mi się, że mało tu takich - oderwanych od sentymentów - opinii. ( ͡° ͜ʖ ͡°)
  • Odpowiedz
@Pivoo: No to może mi się coś pomyliło xd

@khaes: Nie XD.
Ogólnie akurat wygląd driad nie jest jakiś strasznie odbiegający od pierwowzoru i można im wybaczyć, chociaż wg. mnie dobór aktorów jest hit or miss.
  • Odpowiedz