Wpis z mikrobloga

#godelpoleca #muzyka #mirkoelektronika #footwork

#dekadawmuzyce - podsumowanie ostatnich 10 lat w muzyce.

Albumy.

#12
DJ Rashad - Double Cup (2013)

Gatunki: footwork, ghettotech, juke
RIYL: DJ Earl, Machinedrum, Traxman, Gotham city, nietoperze, syropy, chodzenie w okularach po zmroku [2]

słowo na Niedzielę...

podobno (w co głęboko wierzę) nie ma przypadków.
tak też nie bez przyczyny DJ Rashad ląduje na tagu siódmego dnia tygodnia.
bo przy całym "swaggerskim" impecie, w rytm którego rozbujany jest Double Cup, nie potrafię oprzeć się wrażeniu, że obcuję z czymś biorącym na swoje barki sakralną refleksyjność (może Rashad wyczuwał, że jest już jedną nogą na tamtym świecie?).
dostrzegam w nim świadectwo tego, że duchowość wróciła tam gdzie pierwotnie była potrzebna. tam gdzie miała rozświetlać ponurą beznadzieję uciśnionych, odrzuconych i stłumionych pod butem hierarchii.
footwork, juke i ghettoteh - czyli gatunkowe testamenty spisane na wspomnianym albumie, będące soundtrackiem dla wchłanianych przez wielkomiejskie legendy, egocentrycznych obrzędów wyciszania opresyjności wielkich metropolii.
te umyślnie schowane pod płaszczykiem "miejskiego szamanizmu", mroczne zakamarki trzeźwiejącej codzienności, nie oferują upragnionego rozgrzeszenia, tylko ciągną się niczym moralne rozterki, aż do kolejnego zachodu słońca.

DJ Rashad repetycyjnie zgniata i upycha do jednej dilerki świat hip-hopu, techno, trapu i powykręcanych breaków, serwując niespotykaną wcześniej kombinacje hedonistycznie prężącej się muzyki tanecznej, będącą remedium na duchowego kaca jej wyznawców. ze wszystkich graczy tworzących w podobnej estetyce, tylko Rashadowi udało się utrzymać równie wysokie stężenie na tak długiej przestrzeni, bezustannie podkręcając parkietową duchotę. nie wiem czy jest druga płyta tej dekady, która pozostając całkowicie wierna "ortodoksyjnym ideałom" środowiska, z którego się wywodzi, potrafiła w tak przebojowym tonie pogodzić wzorcowe skoncentrowanie na samej melodyjności. melodie trzymające się narkotycznie unerwionych beatów, jakimś cudem wytrzymują zawrotność tempa, w którym bezustannie powielają się ich lustrzane odbicia. a nam nie pozostaje nic innego, jak na tym lustrze posypać kolejną ścieżkę tej mieszanki i zrobić z nią to, co należy...

znajdzie się wielu takich, nawet wśród "popularnych" artystów, którzy w gospelowym podejściu do kwestii wiary znajdą odpowiedzi na nurtujące ich pytania. żyjąc w przekonaniu, że bezgraniczne uwielbienie i śpiewane podzięki kierowane do stwórcy, wynagrodzą im życiowe niedostatki. w kontrze do takiego sakramentalizmu, rzuciłbym właśnie sporą część footworku wypuszczonego na świat w tej dekadzie, będącego duchowym spadkobiercą detroitowskiego techno. gospelowa dziękczynność zupełnie nie interesowała śp. DJ Rashada, a bluźnierczy charakter footworku popycha nas, jako słuchaczy, bardziej do rozważań, co należałoby zrobić gdy już się wybudzimy i oprzytomniejemy z repetycyjnych konturów Double Cup. zjazd środków może okazać się brutalny w konsekwencjach, bo możliwe, że jedyną możliwą drogą zostanie podzielenie losu Tylera Durena, przystawiając sobie dla odmiany pistolet do skroni, wymownie pociągając za spust.

KurtGodel - #godelpoleca #muzyka #mirkoelektronika #footwork

#dekadawmuzyce - pods...