Wpis z mikrobloga

Proszem państwa. Moi mili. Drodzy panie i drogie panowie! Gospodarzami dzisiejszych walk są wszystkim znani, mistrzowie walki w oktagonie, ćwiczący Czeskie Tu Dżitsu w formie rozpiździel, niezrównani i niezwyciężeni, no chyba, że przez siebie. PAT I MAT. Udostępnili własnoręcznie zrobioną farmę betonu, gdzie co roku przychodzą na zbiory. Akurat beton wykoszony, arena przygotowana. ZAPRASZAMY na ćwierćfinały/2!
1)
Jako pierwsi na ubitym betonie staną do walki. Znany każdemu posiadacz umiejętności poszarzania kont. Usunius Kontus! Oraz Niezłomny zjadacz chleba, lecz niestety pokiereszowany po ostatniej walce – Volesus Slantus!
Mina Volesusa mówi, że pojedynek nie pójdzie gładko, niestety czujne oko Usuniusa zauważyło, że przeciwnik ma osłabiony chwyt na sztandarze. Poprzednie uderzenie trójzębem dobrze sie nie wygoiło i niestety zdecydowanie przeszkadza Niezłomnemu. Ktoś by powiedział, że to niesprawiedliwe, że powinien być czas na odpoczynek, lecz to właśnie z niesprawiedliwością walczy Kontus. Taktyka na wymęczenie i juz w połowie rundy widać było, że kondycja Volesusa jest w mizernym stanie, potykał się, sztandar był zbyt ciężki, jedynie siłą woli parł naprzód. Atakował. Potęzne uderzenia trzaskały o beton, Pat i Mat już zastanawiali się czym to połatają, lecz nieuniknione nadeszło pod koniec rundy. Usunius zastosował miraż i w zamglonych ze zmęczenia oczach Slantusa ukazał się jako zielonka, nieruchomy cel. Cios sztandarem i niestety broń utknęła w pułapce, nie czekając dłużej Usuwacz Kont wylądował na kregosłupie wojownika i rozbił go w drobny mak. Usunius Kontus wygrywa, Volesus pada martwy.

2)
Na arenę pełną kurzu krzemowego i gruzu z betonu wkroczył uzbrojony w Keka Keksimus Maximus, przy wielkich wiwatach widowni, widać znany na całym autystycznym świecie. Jego przeciwnikiem jest tym razem zaskoczenie tego turnieju, bo niby przegryw, a jednak walkę poprzednią wygrał – Patryk z Lasu!
Widocznie pragnienie atencji przywiodło tutaj Patryka, gdyż dzielnie ruszył naprzód. Widział dzidę bojową w akcji. Przed walką przestudiował dokładnie jej budowę i wie, że dzida bojowa składa się z przeddzidzia dzidy bojowej, śróddzidzia dzidy bojowej i zadzidzia dzidy bojowej. Znalazł również rysunki konstukcyjne poprzednich wersji tej broni, w których dowiedział się, że przeddzidzie dzidy bojowej składa się z przedprzeddzidzia dzidy bojowej, śródprzeddzidzia dzidy bojowej i zaprzeddzidzia dzidy bojowej, podobnie jak śróddzi... dobra darujmy sobie. Ważnym jest to, że Patryk nie mogąc dogonić nabijającego się z niego Keksimusa stwierdził, ze więcej nie walczy i wyszedł z areny. Pewnie wróci, ale tym razem wygrał Keksimus Maximus!

3)
Morderczy wzrok Quesara Al-Azida wszedł na arenę tuż przed posiadaczem tego wzroku, dobrze, że nikogo przed nim nie było bo pewnie by padł od tej żądzy mordu. Przeciwnikiem asasyna będzie Andrzej. Mag Andrzej, również dorabiający jako chorąży jednostki opancerzonej, już bez błotnika, bo takiego drugiego nie znaleźli.
Walka zapowiadała się interesująco, zawiedziony poprzednim pojedynkiem asasyn ruszył zwinnie naprzód. Kule ognia lecące w jego kierunku były na niego zdecydowanie zbyt wolne i omijał je z łatwością. Gdy zbliżył się na odległość rzutu sztyletem musiał gwałtownie się zatrzymać, bo Andrzej nie wiadomo skąd wyciągnął #!$%@? wielki miecz (zwany KWS lub BFS). Andrzej tylko na to czekał, zadziwiająco szybkie pchnięcie wąsacza pozbawiło czucia w lewej ręce hamującego asasyna. Rana wyglądała okropnie, jeden z mieczy poleciał na podłogę. Ale co to dla Asasyna, gdybyście tyle Haszu używali co Quesar to też byście nic nie poczuli. Zignorował piekielny ból w lewej ręce i precyzyjnym rzutem wypuścił wyciągnięte zza pasa sztylety, pierwszy o milimetry chybił szyję Andrzeja, drugi wbił się w obojczyk. Na szczęście dla chorążego ostrze nie trafiło w żadne ważne miejsce. Ale było bardzo uciążliwe. Wymiana ognia, ciosów i rzutów trwała aż do końca rundy. Gdy wybił gong obaj zatrzymali się i ustawili się w przepisowej odległości od siebie. Obaj otrzymali kosy Pata i Mata i nastąpiła tzw. Runda „Nagłej śmierci”. Pierwszy trafiony kosą przegrywa. Asasyn miał to utrudnione, z racji niemocy w lewej ręce, zaś Andrzej posługiwał się kosą z łatwością. Andrzej poczuł szacunek dla asasyna i w momencie kiedy szyja przeciwnika była odsłonięta i głowa zapewne odleciałaby jak kopnięta kapusta, ten tylko musnął go lekko i został ogłoszony zwycięzcą. Obaj ciężko ranni. Wygrywa Andrzej!

4)
Kolejni przeciwnicy są już na arenie. Tym razem ostrożnym krokiem weszła zasłonięta potężną tarko-tarczą Babcia Jadzia i wyposażony w „Lagę na Lewego” Pazdaniusz.
Tak ja większość przewidziała, pojedynek był raczej wyczekiwaniem na błąd przeciwnika i atakami próbującymi ten błąd wymusić. Ani Babcia ani Pazdaniusz nie chcieli za bardzo ryzykować. Tym bardziej, że beton był już mocno pokiereszowany (A podobno miał być bardzo wytrzymały i dobrej jakości – jednak sąsiadom nie można ufać). Kilka uderzeń dzidy w tarkę. Kabel od prodidża nie robił wrażenia na łysinie Pazdaniusza, był on zbyt młody, żeby pamiętać w ogóle co to jest prodidż. I tak minął wieczór i poranek, walka czwarta. Znana z poprzedniej walki „Nagła Śmierć” poszła w ruch. Laga i prodidż i tarka zostały odłożone, a kosy poszły w dłoń. Pazdaniusz ucieszył się słysząc kosa, jakież było jego zdziwienie gdy zamiast zwinnego noża dostał jakieś cholerstwo zakrzywione na długim kiju. Dla Babci kosa to nie pierwszyzna i już po chwili Pazdaniusz z przeciętą łydką leżał na betonie. Wygrywa Babcia Jadzia.

5)
Pakiet Ultraminus wzbudzał strach samym swoim wyglądem. Po przejściach z gladiatorem oscypkowym wyglądał tragicznie, ale widać nie chciał się poddać. Naprzeciw niego staje Inigo Montoya, pełen sił i ten lepszy z dwóch wojowników jednego trenera.
"WITAJ. NAZYWAM SIĘ INIGO MONTOYA. GOTUJ SIĘ NA ŚMIERĆ!" – zabrzmiało i Inigo Montoya ruszył naprzód. Czuł zbliżające się zwycięstwo, gdyż Ultraminus po spotkaniu ze słoikiem nie poruszał się już tak sprawnie jak wcześniej. Sześciopalczasta szpada zaczęła śpiewać tango. To z lewej to z prawej to z góry. Pakiet bronił się jak mógł. Na szczęście jego tarcza idealnie się do tego nadawała, nie była zbyt ciężka, ale szpada odbijała się od niej z łoskotem. W którymś momencie jeden z palców szpady przebił się przez niezwykłą obronę Ultraminusa i zadał mu kolejną ranę. Nie wiadomo jak on jeszcze trzymał się na nogach. Jednak jego chwyt na korbaczu był pewny. Nagle jak się nie zamachnie i JEEEEB z laserk.. znaczy korbaczem. Inigo musiał parować łańcuch swoją szpadą, na jego nieszczęście palce zaczepiły się o niego i rozpędzona kolczasta kula wydarła mu broń z ręki. Formalnością było już uderzenie ostrym kolcem w skroń zrozpaczonego Montoi, który padł nieprzytomny na beton. Wygrał Pakiet Ultraminus!

6)
Olimp "Ketamina" Paker przed walką dołożył dodatkowe obciążenie do swoich toporów, gdyż były zbyt lekkie na, jak to powiedział, konkretną już serię. A’Drabalah wyszedł na niego ze swoją wierną halabardą.
Bronie drzewcowe, długie i niebezpieczne. Obaj walczący doskonale zdawali sobie sprawę z tego jak groźne one potrafią być. Kolejne ataki praktycznie utrzymywały przeciwnika na dystans niż miały by go zranić. Gdy w pewnym momencie Paker zauważył lukę w obronie Halabardzisty czy tam dnika i ruszył na niego próbując wykonać taki sam manewr jak w poprzedniej walce. Na nieszczęście dla A’Drabalaha, beton na którym stał ukruszył się i poleciał on do wyrwy. Paker tylko na to czekał, usiadł na nim i zaczął dusić swoim dwuręcznym toporem. Nie wyglądało to dobrze, lecz A’Drabalah miał broń ostateczną, prawie tak groźną jak patyk z kupą, mianowicie PATYK Z LASU. Mieć taki kijek to jak wygrać z rakiem, ale na szczęście wystarczyło to również, żeby wygrać z Olimpem. Kłujące pchnięcie w oko, resztkami sił, zwolniło duszący uchwyt i Halabarda zadzwoniła na potylicy Ketaminy. Zwycięża A’Drabalah.

7)
Przedostatnia walka wieczoru. Boski Skarpettini, zawczasu przygotowany makaron miał zawinięty jak lasso, kontra Bigus Dikus, bez c.
Boski wiedział już, że musi unikać potężnej i ukrwionej „maczugi” Bigusa. Zręcznie unikał kolejnych szarż. A ataki pytongiem były bolesne zwłaszcza na betonie. Z tego powodu Dikus musiał zmienić taktykę i zamiast sobą to zaczął miotać odłamkami betonu. Robił to z taką łatwością jakby to były piłki tenisowe, ale Skarpettini szybko przekonał się, że mogą one być śmiertelnie niebezpieczne, gdy jeden z odłamków wytrącił mu dzidę z ręki. Nim zdążył po nią sięgnąć już Bigus na niego szarżował, zignorowawszy upuszczoną broń wyskoczył on i przeleciał nad przeciwnikiem, jednocześnie wypuszczając pętlę swojego lassa, która zwinnie wylądowała na szyi przeciwnika. Boski zaparł się mocno, szarpnięcie jakie poczuł o mało nie wyrwało mu rąk ze stawów, ale utrzymał. Nie po to ćwiczył zapasy, żeby teraz nie utrzymać chwytu za szyję. To był koniec walki dla Bigusa Dikusa bez c. Padł nieprzytomny na wylewkę i przegrał. Zwyciężył Boski Skarpettini.

8)
Ostatnia walka i poznamy ostatniego ćwierćfinalistę. Bigus Dickus z c. A naprzeciw niego Ondus Nossimus.
Obaj pełni sił, poprzednie walki nie sprawiły im trudności. Topory Bigusa z c w nazwisku kręciły ósemki, Ondus celował ze swojej lancy w sam środek torsu przeciwnika. Ruszyli na siebie, pierwsze uderzenie topora, aby zbić z celu lancę, drugie, aby pozbawić głowy biegnącego. Chybione! Została tylko szrama na policzku, na szczęście nie trafiło nosa. Dickus zwinnie obrócił się na pięcie i napięcie wzrosło momentalnie, topory są o wiele sprawniejszą bronią niż długa lanca i w zwarciu mają dominującą przewagę. Nossimus robił co mógł, żeby odeprzeć szaleńczy atak przeciwnika. Cios za ciosem, uderzenie za uderzeniem. Pot mieszał się z krwią na policzku i rana piekła nieprzyjemnie, kolejny topór ześlizgnął się po lancy i płazem uderzył go w hełm. Oszołomiło to Nossimusa. W odruchu rzucił się w tył i zaczął biec. Uratowało go to przed dobijającym ciosem. Bigus Dickus odzyskał równowagę i puścił się za posiadaczem najcenniejszego nosa w tym pomieszczeniu. Już widział jego plecy, już miał ich sięgać, gdy nagle Nossimus wbił lancę w podłoże i jak skoczek o tyczce wybił się w powietrze, gdy z wielkim impetem wracał wprost na zaskoczonego przeciwnika miał już gotowy ostry kawał betonu w dłoni. Potężne uderzenie zmiotło Bigusa Dickusa z planszy, za którą leżał bez czucia. Zwyciężył Ondus Nossimus!


Karta postaci i opis półfinałów będzie później!

#gladiatorzyautystycznie
Queltas - Proszem państwa. Moi mili. Drodzy panie i drogie panowie! Gospodarzami dzis...

źródło: comment_OuWIWIgn4L17IZcmblY7Zpd94smRgVcz.jpg

Pobierz
  • 3