Aktywne Wpisy
bloody560 +12
Potrzebuję listy mocnych horrorów. Problem w tym, że większość już znam. Proszę o niedodawanie żadnych o duchach, lalkach, klaunach ani "ambitnych" tytułów. Film niekoniecznie musi być bardzo straszny, ale powinien mieć klimat, ciekawą fabułę i wciągnąć. Ze slasherów, które mi się podobały, to:
- Droga bez powrotu
- Hostel
- Dom woskowych ciał
- Koszmar minionego lata
- Droga bez powrotu
- Hostel
- Dom woskowych ciał
- Koszmar minionego lata
krucjan +33
Pamiętacie jak z rok temu sobie na zawale wrzucałem filmiki z anakonda z rapackiego i potem próbowałem zjeść dwa kebaby z chili and grill, oczywiście nie udało mi się i tam gadałem we filmie, że moje marzenie to zjeść takie dwa kebaby chociaż, bo na rapackiego są dużo większe i nawet nie próbuje do nich podejść?
To dzisiaj sobie zjadłem 3 anakondy na raz tak o i poszedłem sobie do pracy xD
Fascynujące, że rok temu dwie były dla mnie czymś nie do pomyślenia dzisiaj 3 są czymś normalnym.
Ciekawe
To dzisiaj sobie zjadłem 3 anakondy na raz tak o i poszedłem sobie do pracy xD
Fascynujące, że rok temu dwie były dla mnie czymś nie do pomyślenia dzisiaj 3 są czymś normalnym.
Ciekawe
Nie leczyłem tego, przeszło w wakacje. Budziłem się rano i nie potrafiłem odróżnić snu od życia. Stres wywołany szkołą, wizją że jestem gorszy bo matka na marnej emeryturze ojciec popija, co drugi dzień n------y. Powiem wam że odbija się to na bani strasznie.
Nie będę tutaj przytaczał wszystkich moich schiz, ale to był dramat. Poszedłem na studia i zacząłem się ogarniać, praca w wakacje, więcej kasy, pierwszy samochód. Ojciec zaczął się leczyć ( już jest spoko ). I tak minęło 6-7 lat. Ja mam rodzinę, dziecko, normalną atrakcyjną żonę która mnie nie doi. Niby wszystko a problem powrócił.
Miasto 20k, jedna / dwie firmy. Niby w praca biurowa, nie urobię się, ale płaca średnia. Wiem że stać mnie na więcej, ale tracę motywację. Była obietnica podwyżki, to nagle kryzys ( po co się starać i latać jak zjeb przez 2 lata i usłyszeć że g---o z tego ? ) Znam 2 języki. Średnia wieku w firmie 40 +, ludzie z psychiką pokomunistyczną, dramat.
Czuję że się nie rozwijam, że tracę życie. Zwłaszcza że parę razy w życiu widziałem jakie życie jest ulotne, śmierć najbliższej osoby w rodzinie i wypadek dobrego kumpla. Mówi się że drowie najważniejsze a o resztę wystarczy zawalczyć - to prawda, tylko trzeba mieć siłe by walczyć.
Praca 8-9 h, dom, dziecko, rachunki, nieprzespane noce. Żałuję ze mając dużo czasu parę lat temu nie wiedziałem co chce w życiu robić. Marnowałem czas na gry ( zbyt wiele czasu, bo traktowanie gry jako rozrywkę 2 h dziennie jest ok ). Byłem leniem.
Od 2 tygodniu działam, próbuję się zmuszać do nauki w dziedzinie która mnie nie męczy. Wiem że nie dostanę pracy w mieście. Najbliżej 40-50 km w jedną stronę od miejsca zamieszkania. Ale czy to taka bariera? Czy warto odpuścić bo będzie trudno ? Myślę że nie. Tutaj nikt nie gwarantuje mi stałej pracy, firma stabilna, ale co dzisiaj jest stabilne.
Codziennie coś czytam, próbuję praktykować dziedzinę. Robię notatki daily, co zrobić, chociaż godzinę dziennie żeby to szło do przodu. Przez mój analityczny umysł i ciągłe myślenie czasem ciężko. Ciągły brak czasu, praca, dom, nauka.
Gdy dochodzi chandra zaczyna się kolejna analiza. Po co to? Pieniądze są motywacją, ale czy będę szczęśliwszy ?
Widzicie ludzi którzy podróżują, mają jedną może dwie walizki. Są szczęśliwi ( przynajmniej na takich wyglądają ). Dlaczego ciągłe myślenie że jestem wykorzystywany przez system doprowadza do tego że nie ma się chęci na nic. Nie cieszymy się małymi rzeczami, cieszymy się tym co inni napędzają i chcemy tego co inni. Dostajemy to i jesteśmy szczęśliwi przez 2-3 dni później emocje opadają.
Praca marzeń, to taka praca która sprawia przyjemność i jesteśmy w niej dobrzy. Wtedy pieniądze przychodzą same. Ktoś nas docenia, rozwiązujemy problemy innych i jesteśmy szczęśliwi.
#depresja
@NiewzruszonaMasa:
Raczej nie.
Poziom "szczęścia" nie jest zależy od bieżących wydarzeń w życiu. W dużo większym stopniu zależy od nastawienia wewnętrznego no i niestety od
Jestem pogodnym stoikiem, mam zerowy poziom neurotyczności, a jedyne negatywne uczucie jakie odczuwałem OD LAT to "lekkie zniechęcenie".
Ale wiem że nie zależy to od tego co w życiu mi się przydarza albo co robię. To kwestia osobowa, może wrodzona, a na pewno zbudowana we wczesnym dzieciństwie za sprawą rodziny.
I poniekąd wieloletnim świadomym samorozwojem w tym polu. Czyli rozbrajaniem wewnętrznych złych przeżyć i trenowaniem siebie do czerpania radości