Wpis z mikrobloga

Po prostu nudzi mi się już ta przegrywowa forma życia. Czyli ciągle piwnica, komputer i praca, która jeszcze zabiera mi tyle czasu. W sumie to nie doświadcza się życia w sposób prawdziwy, ciągle się ucieka przed czymś nowym, odważnym. Nie wiem czy ja nawet byłbym w stanie żyć po normicku, jestem chyba zbyt miękki na coś innego w życiu niż ciągła piwnica.

Wszelkie potencjalne nowe, wyzwania, społeczne rzeczy (jak np spytanie się o urlop dobrodzieja) powodują u mnie kołatania serca. Trzeba się do tego przyznać. Jestem jednostką bardzo cieniutką i słabiutką. I zarówno fizycznie (wyciskam tylko 40 kg na klatę) i psychicznie też. Nie pamiętam, żebym w życiu komuś się postawił, czy komuś coś np rozkazał.. Nie ma co ukrywać.. Nawet nie jest to użalanie, ale fakt.. Egzystuję jako miękka pałka w tym świecie dla twardych ludzi. I kompletnie nie wiem co dalej.

Ciągłe tkwię w tym samym miejscu. Tułam się od jednej gównopracy do drugiej i zazwyczaj po pół roku pracy już nie mam do niej motywacji, bo zwyczajnie, nawet nie wydaje kasy na te wszystkie normickie rzeczy.. Żyję skromnie, nie mam nawet auta, więc będę celował w niepełny etat, a jak nie będzie, to zapewne znowu zrobię se bezrobocie i znowu moja historia zatoczy koło...

Trzeba to jasno powiedzieć, dotknąłem ściany i muru. Tylko jak to obejść. Można powiedzieć "wyjdź do ludzi" lub "staraj się być bardziej pewny siebie". Owszem przydałoby się realizować te założenia, tylko jest taki mały problem, że mam już 27 lvl, więc miałem już w swoim życiu tyle sytuacji, żeby się otworzyć. I co? Nigdy się nie otworzyłem, bo zwyczajnie nie umiem przebić tej blokady. To właśnie między innymi serie niezliczonych porażek w sferze międzyludzkiej komunikacji (ciągła małomówność, nie możność wyduszenia z siebie słowa, skąpa mimika, nie umiejętność wyrażania emocji, ciągłe spięcie), wyprowadziły mnie w miejsce w którym jestem. Podejrzewam, że gdybym nie był aż tak przesadnie cichy i zamknięty w sobie, moje życie miałoby jakiś tam koloryt. Bo teraz go w ogóle nie ma.

Zastanawiam się czy w ogóle jest dla mnie jeszcze jakaś szansa. Bo mam świadomość, że te rzekome "najlepsze młode lata" po prostu przegrałem i przesiedziałem przed komputerem. Nie wiem na ile zaważyła na tym moja taka ala autystyczno/aspergerowska natura a na ile przegrałem przez brak odwagi, lenistwo, nerwicę i brak męskiego wzorca w życiu. Na razie podjąłem mały krok, żeby uspokoić nieco stres i na kołatania serce byłem u rodzinnego po betabloker bibloc. Tak myślę też, że warto byłoby się zdiagnozować i iść do psychiatry, może są jakieś leki na fobię społeczną.

#przegryw #depresja #fobiaspoleczna #samotnosc #psychologia
  • 19
  • Odpowiedz
@mieszkamzmamusia: Od siedzenia na kompie można nauczyć się dużo sposobów na zarobienie kasy, możesz zacząć robić oprawy graficzne, to nieco prostsze od programowania ale poważania u różowych i tak nie zrobisz choćbyś miał mieszkanie furę i komórę. Co najwyżej madki będą na Ciebie leciały.
  • Odpowiedz
@mieszkamzmamusia Oprócz psychiatry można też spróbować stoicyzmu jako filozofii życia. Nie naprawi to za nas wszystkich problemów (tak samo leki), ale pozwoli spojrzeć na pewne rzeczy inaczej, co może znacznie zredukować cierpienie. No i praktykowanie stoicyzmu jest darmowe :)
  • Odpowiedz
@Cebulak_jpg Od niedawna zainteresowałem się stoicyzmem, więc nie jestem jakimś ekspertem w tym temacie. Jest sporo źródeł darmowych i płatnych na ten temat.

Stoicyzm ma sporo wspólnego z terapią poznawczo-behawioralną (CBT). Główną osią obu jest twierdzenie, że negatywne emocje są odpowiedzią nie na wydarzenia, które pojawiają się w naszym życiu, ale na to, jak te wydarzenia interpretujemy. A to jak interpretujemy wydarzenia, możemy zmienić, więc możemy też zmienić nasze emocje. Nie chodzi
  • Odpowiedz