Wpis z mikrobloga

66/100 #100perfum #perfumy

Yves Saint Laurent M7 Oud Absolu (2011, EdT)

Zanim wszedłem w niszę, uwielbiałem poznawać zapachy z lat 80' i przełomu lat 90'-00'. Marka Yves Saint Laurent to była moja kopalnia dobrych perfum. Opium, Kouros, Rive Gauche Pour Homme i M7 to prawdziwe arcydzieła sztuki perfumeryjnej, które z siłą atomu weszły do popkultury i po dziś dzień mimo wielu lat na karku stoją na sklepowych półkach, choć w już nieco zmienionej formie. Każdy z nich był na swój sposób kontrowersyjny. Opium to orient pełną gębą, garściami czerpał ze sztuki arabskiej. Kouros - "zapach eleganckiego żula, który noc spędził w szalecie". Rive Gauche - to już nawet coś więcej, niż tylko zapach. Dalej mam niesamowity sentyment do każdego z tych zapachów, była to moja pierwsza styczność z czymś niecodziennym w popularnych zaapchach. Z całej gamy YSL największe wrażenie zrobił na mnie jednak bohater dzisiejszego wpisu pachniał zupełnie inaczej niż wszystko, co dotychczas poznałem. Perfumy w popularnej sztuce europejskiej z reguły można traktować jako "booster świeżości". Jeden psik i mamy efekt odświeżenia, jakbyśmy dopiero co wyszli spod prysznica. Za tym zapachem stało dwóch legendarnych perfumiarzy - Alberto Morillas i Jacques Cavalier. Takie połączenie musiało zrodzić coś niecodziennego. Tak też się stało. Ciężka, oleista woń drewna agarowego i bursztynu, z delikatnie świeżą wetywerią i rozmarynem. Jakie musiało być zdziwienie Europejczyków w 2002 roku, kiedy YSL wypuścił go na rynek...

Oryginalny M7 przestał być produkowany już dawno temu, na jego miejsce został stworzony zapach dziś opisywany - klon, który moim zdaniem nieco ustępuje pola oryginałowi pod względem parametrów. W momencie premiery zebrał tyle samo opinii skrajnie dobrych, co i skrajnie złych. Jedni go uwielbiali, inni wprost nienawidzili. Przyczyna była prosta.
W tamtym momencie nie było praktycznie żadnego podobnego i równie popularnego zapachu. Takie połączenie składników było popularne, ale w zupełnie innym krańcu świata, a dokładniej - w krajach arabskich. Minęło kilka lat, M7 zyskał tytuł legendy jako jedyny "arabski śmierduch", który przedostał się do europejskiego mainstreamu.

Dziś opiszę jednak zapach - klon, który wydany był również przez YSL. Skład zmienił się dość poważnie, jednak zapach jest prawie identyczny, a nawet pod kilkoma względami lepszy. Bursztyn został zastąpion paczulą, co nadaje mu jeszcze bardziej mrocznego charakteru, wetywerię i rozmaryn zastąpiono mirrą, która podbija orientalny klimat, a bergamotka i piżmo - francuskim labdanum, więc niesty otwarcie straciło mocno na świeżości.
Otwarcie jest dziwno-wytrawno-agarowe. Dostajemy głównie oud z paczulą i labdanum, gdzie oud dominuje całą kompozycję i całość kręci się wokół niego. W późniejszej fazie czuć już nieco mniej oudu, a więcej paczuli, dochodzi jeszcze mirra. Ogólnie zapach jest dość liniowy, niewiele zmienia się w czasie.
Trwałość to dobre 8h na skórze przy umiarkowanej projekcji. Parametry złe nie są, ale jego protoplasta miał moc powerhouse'ów z lat 80', więc tym byłem nieco rozczarowany.

Z bólem serca muszę stwierdzić, że dziś YSL wypuszcza popłuczyny. Stare, popularne zapachy są rozwodnione, nie mają już swojego pierwotnego pazura, a nowe zapachy marki to już nieśmieszny żart skierowany w stronę klientów. YSL Y to słodko-syntetyczny zapach mający podobać się jak największej ilości osób, wyprodukowany za jak najniższą cenę. Nie ma zupełnie nic nowego do zaoferowania, a co najgorsze - w przeciwieństwie do starszych perfum marki - nie ma charakteru. Przyładowo - żeby nosić takiego Kourosa trzeba mieć 50cm w bicepsie, albo prącie długości oszczepu olimpijskiego.
M7 to zapach dla faceta lubiącego dominować otoczenie, bo zapach budzi respekt u innych. Jest wytrawny, mroczny, ciężki. Do jego stworzenia użyto bardzo dobrej jakości składników, nie jest tak syntetyczny, jak większość nowyc wypustów marki.

Wczoraj miałem przyjemność porozmawiać z jednym z głównych "niszowców" na naszym tagu. Zasugerował on, że najpopularniejszy zapach byłby taki, po którym kobiety same zdejmowałyby majtki. W pełni się z nim zgadzam w tej kwestii. Dla mnie jednak dobre perfumy to takie, z którymi się identyfikuje, które sprawiają mi radość i przyjemność z ich noszenia. Nie muszą się podobać nikomu innemu.

Typ: oriental woody
Zapach: 8.5/10
Trwałość: 8/10
Projekcja: 6/10
Oryginalność: 10/10
Popularność: 1/10
Komplementy: 3/10
Podobne zapachy: YSL M7
Cena: 220zł za 80ml

tl;dr

KaraczenMasta - 66/100 #100perfum #perfumy

Yves Saint Laurent M7 Oud Absolu (2011,...

źródło: comment_oiuPQFJTSVBhmjR2eTU8Rs18JkSv5ve8.jpg

Pobierz
  • 9
via Wykop Mobilny (Android)
  • 1
@KaraczenMasta: pamietam moje dziwienie,polaczone z zaskoczeniem podsycane przyjemnoscia kiedy pierwszy raz poczulem M7. To chyba jedyny zapach,ktory wypadal bardzo indywidualnie(inaczej pachnial) przy roznej pogodzie i temperaturze.