Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Wrzucam jeszcze raz, trochę poczyściłem z bluzgów i innych nieodpowiednich rzeczy.

W październiku skończę 28 lat. Czuję się jak wrak człowieka. Na palcach jednej ręki w ciągu roku można policzyć ranki w których obudziłem się bez stanów lękowych, wypoczęty i zadowolony. Moje życie wygląda tak, że wstaję o 5 rano, idę do pracy w której przeplatam właściwą robotę z bezsensownym przeglądaniem internetu (oczywiście nie zawalając zleconych zadań, pracuję jako programista (dość przeciętny swoją drogą), te 5k do ręki jest). Około 16:30 wracam do domu, jem obiad i dalej przeglądam internety bo dojazd wysysa siły życiowe ze mnie i na nic innego nie mam ochoty (zresztą podczas dojazdów aktywują się we mnie różne przemyślenia, niekoniecznie pozytywne). I tylko przychodzę z nadzieją aby nikt mi w domu nie zawracał głowy o cokolwiek by mu pomóc/zrobić, albo po prostu gadać o tzw. dupiemaryni. Potem idę spać i tak w kółko.

Nie mam ochoty wychodzić gdziekolwiek z domu w celach innych niż do pracy, mnie trzeba wręcz do tego zmuszać bo nie mam ochoty informować domowników (zwłaszcza ojca), że wychodzę bo najzwyczajniej w świecie boję się ojca który będzie zadawać pytania typu "o której wrócisz, z kim idziesz, gdzie będziecie siedzieć" - czuję się tak jakbym się musiał tłumaczyć przed urzędem skarbowym z przekrętów, niby nic złego, ale tego typu pytania podkopują moją samoocenę. Plus mój ojciec to taki typ człowieka, że jednego dnia gdy mu coś powiesz to potrafi być na Ciebie i cały świat przez tydzień obrażony, wyzywać od najgorszych, idiotów, debili, że ma głupiego syna, a następnego dnia spytać "no co tam, jak Ci idzie", a ja sobie myślę wtedy - "człowieku, najpierw bluzgasz na mnie, wyzywasz od najgorszych, a potem się pytasz jak mi idzie?".

W towarzystwie źle się czuję wśród osób, które się bawią, są szczęśliwe, że mogą spędzić ze sobą czas, nawet jeśli są to osoby które znam przez wiele lat. Czuję się przy nich jak piąte koło u wozu, któremu trzeba ciągle pomagać bo nie wie co się dzieje wokół niego. Tak było na moim ostatnim urlopie jak pojechałem w środek Polski zobaczyć się ze znajomymi, których na codzień widuję tylko w internecie a znam ich kilka lat i tak staramy się regularnie raz do roku się zobaczyć. Byłem nawet agresywny w stosunku do nich. Przykładowo, byliśmy w kinie na filmie, jak film się skończył to próbowałem wyjść na zewnątrz nie tymi drzwiami co trzeba (zawróciła mnie obsługa kina), jeden z kolegów jak przyheheszkował z mojego nieogaru to na niego wrzasnąłem coś w stylu "TAK K...A WIEM ŻE NIE OGARNIAM ŻYCIA NIE MUSISZ MI TEGO MÓWIĆ!!!!". Następnie mijaliśmy urząd skarbowy i też wrzasnąłem do nich "PATRZCIE K....A P.......E MNIE ŻE OSZUKUJĘ NA PODATKACH NIECH MNIE K...A ZAMKNĄ!!!" - przez resztę dnia byłem wręcz flakiem na którego nic nie działa. Mój nastrój będąc na tym urlopie wręcz pikował - jednego dnia byłem flakiem nie do życia, co żadne impulsy nie mogły go ruszyć, a drugiego było stabilnie. Ogólnie rzecz biorąc nie wypocząłem. W takich sytuacjach za każdym razem jestem w szoku, że OMG ludzie potrafią się cieszyć sobą i dobrze bawić, nie jest to uczucie normalne dla mnie. Miewałem nawet wewnętrzne bóle tyłka o to, że ktoś śmie ze sobą coś zrobić, np. koleżanka z w/w grupy co zaczęła chodzić na siłownię bo wierzy, że poprawi swój wygląd, a co za tym idzie samoocenę też.

Jedna z osób z mojej paczki zwróciła mi uwagę, że paradoksalnie te moje zjazdy nastrojów zaczęły się od momentu jak zmieniłem pracę. Tzn. w poprzedniej pracy byłem wręcz zmuszony do kontaktu z ludźmi, z racji stanowiska i specyfiki firmy (support IT, gdzie trzeba szkolić pracowników, tłumaczyć ludziom to i owo - podobno szło mi to dobrze, załatwiać różne sprawy przez telefon i osobiście, mimo iż ta praca mnie irytowała właśnie przez ciągły kontakt z ludźmi którzy zawracali gitarę co chwilę i nie szło na niczym się skupić, a następnie jako programista chodzić na różne spotkania i się wypowiadać na różne sprawy), gdzie w aktualnej firmie odzywamy się do siebie raczej tylko wtedy gdy jest jakiś grubszy problem do rozwiązania lub na herbatce w kuchni. Paradoksalnie ten święty spokój, którego pragnąłem mógł mnie zgubić.

W ostatnich dniach nie wytrzymałem i powiedziałem wprost ojcu co myślę o tym jaką atmosferę w domu wprowadza, jak odnosi się do mamy - głównie chodzi o to, że non stop drze ryja na mamę gdy chrapie - teksty w stylu "BABO GŁUPIA CICHO BĄDŹ" - jego reakcja była taka, że miał ten swój głupi uśmieszek na twarzy i ze spokojem powiedział, że mam się iść leczyć, znaleźć jakiegoś psychologa bo pomocy potrzebuję, że mi źle w pracy pewnie idzie i dlatego mi odbija. Po tym wszystkim trzasnąłem drzwiami.

Powiedziałem ojcu, że byłem oglądać mieszkanie bo chciałbym wynająć na rok co najmniej (nie mówiłem mu, że w celu aby odpocząć psychicznie od niego). Ten na wieść o tym wręcz eksplodował, mówił, że jestem debilem skoro chcę cytując "obcemu wkładać co miesiąc 2000 zł za kawalerkę w d..ę", że mam jeszcze kasę pozbierać i kupić normalnie mieszkanie, nawet na kredyt "bo to będzie twoje". Następnie gdy byłem w pracy albo oglądać kolejne mieszkanie to wyżywał się na mojej mamie, mówiąc teksty typu "ty chcesz zaj...ć kurę znoszącą złote jaja", "on ma tu już nie wracać, łóżko się wypi......, "syn debil", "inne dzieci robią swoim rodzicom prezenty na rocznicę ślubu, a ten nic" - mama się wręcz popłakała. Rzecz jasna tydzień chodził obrażony, nie odzywał się, po tygodniu się spytał jak mi idzie z mieszkaniem to mu normalnie odpowiedziałem, on tylko skwitował o dziwo normalnym tonem "nie pakuj się w wynajem, nie pchaj w d.... obcemu 2000 zł co miesiąc, znajdź sobie jakieś mieszkanie, ja Ci z remontem, ze wszystkim pomogę, tylko nie wynajmuj".

Czuję, że żaden psychoterapeuta w mojej sytuacji nie pomoże, po co mi seria wizyt, która mnie podniesie na duchu, skoro wystarczy, że wrócę do domu i od razu cały czar pryska. Zresztą nie zdziwiłoby mnie to, jakby psychoterapeuta powiedział, że mam się odciąć od rodzinnego domu by terapia zadziałała.

Od życia obecnie oczekuję świętego spokoju. Nie chcę mieć partnerki, zresztą z moim stanem psychicznym, samooceną i nieogarem życiowym to żadna nie będzie chciała na mnie spojrzeć. Jakiekolwiek pozytywne emocje nie istnieją u mnie, pozostaje mi tylko patrzeć jak powoli znajomi z którymi mam kontakt się wykruszają bo znajdują sobie partnerów i wolą z nimi spędzić czas albo po prostu mają dość siedzenia przed kompem i ograniczają nerdzenie. Nawet grać na kompie mi się nie chce by się odciąć od codzienności. Jeśli będzie tak, że stracę pracę to jestem w czarnej d.... bo nawet prawa jazdy nie mam by pójść tymczasowo do byle jakiej roboty aby mieć kasę na przeżycie. Do jazdy autem się nie nadaję, jak robiłem prawko gdy większość na 18-stki robiła to bardzo mocno się stresowałem, denerwowałem by wszystkie manewry perfekcyjnie robić co mnie zgubiło, bo trzeba jednocześnie uważać czy ktoś Ci na drogę nie wjedzie albo Ty kogoś nie zabijesz - jazda samochodem sprawia mi zero frajdy, a teraz widzę, że bardzo by mi życie auto ułatwiło. Żeby było śmieszniej to oglądając jakieś tam memy z Initial D to miałem ochotę by wrócić do prawka, kilka osób też mnie do tego namawia, ale potem przypominam sobie jak wyglądały moje egzaminy i jazdy i stwierdziłem, że lepiej nie. Do roboty fizycznej się nie nadaję bo jestem najzwyczajniej w świecie słaby fizycznie z beznadziejną kondycją mimo zgubienia blisko 20 kg w ciągu ostatnich 3 lat - moje ciało nie wie co to intensywny wysiłek fizyczny i traktuje każdy dłuższy spacer jako zagrożenie.

#przegryw #zalesie #feels #depresja

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: Eugeniusz_Zua
Dodatek wspierany przez: Wyjazdy dla młodzieży
  • 15
  • Odpowiedz
OP: @Eugeniusz_Zua: w tej branży (i mieście w którym pracuję) da się więcej, ale tyle mi akurat wystarcza, zresztą kasa nie jest tylko ważna, a np. szefostwo czy da się z nimi dogadać, czy nie robią dziwnych problemów z czapy gdy coś się chce albo jak praca jest organizowana

Ten komentarz został dodany przez osobę dodającą wpis (OP)
Zaakceptował: Eugeniusz_Zua
  • Odpowiedz
PlujacaPantera: Może zainteresuj się tematem psychodelików? Po paru sesjach z grzybami i LSD czuję się O WIELE bardziej otwarty na ludzi i towarzyski (a minęło od ostatniego razu około 12 miesięcy), w ogóle jakoś więcej chęci do życia mam.
Zrób oczywiście TONĘ researchu zanim się zdecydujesz bo to nie są rurki z kremem i można sobie kuku zrobić.
PS. Wiem, że w Polsce jest to nielegalne - nie namawiam do łamania
  • Odpowiedz
@AnonimoweMirkoWyznania:

Może zainteresuj się tematem psychodelików? Po paru sesjach z grzybami i LSD czuję się O WIELE bardziej otwarty na ludzi i towarzyski (a minęło od ostatniego razu około 12 miesięcy), w ogóle jakoś więcej chęci do życia mam.


Wykop radzi ( ͡°( ͡° ͜ʖ( ͡° ͜ʖ ͡°)ʖ ͡°) ͡°)
  • Odpowiedz
OP: > PlujacaPantera: Może zainteresuj się tematem psychodelików? Po paru sesjach z grzybami i LSD czuję się O WIELE bardziej otwarty na ludzi i towarzyski (a minęło od ostatniego razu około 12 miesięcy), w ogóle jakoś więcej chęci do życia mam.

Zrób oczywiście TONĘ researchu zanim się zdecydujesz bo to nie są rurki z kremem i można sobie kuku zrobić.

PS. Wiem, że w Polsce jest to nielegalne - nie namawiam
AnonimoweMirkoWyznania - OP: > PlujacaPantera: Może zainteresuj się tematem psychodel...

źródło: comment_e7Qqa8epLOalqz8Unaqc2EQIeIwDRcZ2.jpg

Pobierz
  • Odpowiedz