Wpis z mikrobloga

Powstała cała masa książek o cierpieniu żołnierzy i cywilów w Powstaniu Warszawskim. Ale chyba nikt nie napisał jeszcze takiej, która traktuje o strasznym losie zwierząt. To też były OFIARY tej walki, choć główny nurt badań historycznych zdaje się zbywać je milczeniem.

"Głód był niesamowity. (...) zauważyłem kota na Zgoda 4, który się błąkał. Z kolegą, (...), zasadziliśmy się na kota i złapaliśmy. (...) Ponieważ w czasie okupacji chowaliśmy króliki, to mieliśmy wprawę, jak oprawiać kota. (...) Wszyscy się nabijali, że kota... Ale jak potem zaczęliśmy smażyć kota na gęsim smalcu, to wtedy było pełno amatorów" - Jan Sosnowski, ps. „Stefan”.

"Koty często 'szły jako króliki' – z pewnością smakowały inaczej i nie każdy był chętny, żeby jeść kocie mięso. Głód jednak nie wybierał: (…) przechodziłam Marszałkowską przez podwórko i zapachniał cudowny zapach, do tej pory pamiętam, a to był duszony kot" - wspomina Stanisława Tuczyńska, ps. „Inka”.

"Psów po Warszawie błąkało się sporo. Kiedy przyprowadziłem psa, zapytałem, kto z obecnych jest rzeźnikiem. Zgłosił się 'Dolar' ze straży Philipsa. Zobaczywszy psa, wycofał swoją zgodę. Ale w końcu zdecydował się oprawić zabitego przez kogo innego psa. Więc spytałem: a jak ja go zabiję? Mięso było wyśmienite. Początkowo psiego mięsa nie chciało jeść sześć osób, ale później jedli wszyscy" - Józef Gradowski, strażak.

"We wrześniu do naszej kamienicy przyszli jacyś ni to powstańcy, ni to policjanci, raczej ci drudzy, tyłowi, bo choć z rozpylaczami na szyjach, to bez bitewnego kurzu i znoju na mundurach i twarzach. Przynieśli jakieś mięso, niewielkie, obdarte ze skóry zwierzę. Poprosili sąsiadkę, żeby przyrządzić ucztę, bo złapali i ubili królika. Sąsiadka poprosiła, żeby zostawili jej kosteczki dla jej głodującego pieska – jamniczka. Popatrzyli dziwnie, ale natychmiast skwapliwie się zgodzili. Kilka dni później wydało się, że nie królika ubili, tylko tego jamniczka właśnie" - Krystyna Narożna, sanitariuszka.

Ludzie musieli pilnować swoich czworonożnych przyjaciół, by ci nie skończyli na talerzu sąsiada. Jedzono też m.in. gołębie i konie.

Nikt też nigdy nie policzył - bo to pewnie nawet niemożliwe - ile zwierząt zginęło w bombardowaniach, zostało zmiażdżonych w walących się kamienicach, umierało pod ostrzałem, czy spłonęło w pożarach.

Nie rozumiem egzaltacji Powstaniem Warszawskim, kultu tej hekatomby. W jej wyniku potraciliśmy wielu wspaniałych ludzi, którzy mogliby jeszcze zrobić wiele dobrego dla Polski - gdyby tylko nie wysłano ich do walki, której nie mogli wygrać.

A za każdym razem, jak stoję pod Pomnikiem Małego Powstańca na Starym Mieście, to zwyczajnie szlag mnie trafia.


Cytaty z powstańczych wspomnień wziąłem z:

http://warszawa.wyborcza.pl/warszawa/1,34862,16409730,Zupka_plujka_z_wkladka_z_psa__Co_jeszcze_jedli_powstancy_.html

http://www.kociesprawy.pl/magazyn/czytelnia_artykuly_w_kocich_sprawach/koty_i_ludzie/koty_powstanczej_warszawy_tekst_ania_dabrowska/koty_powstanczej_warszawy_caly_tekst/

https://www.newsweek.pl/wiedza/historia/ciemna-strona-powstania-co-przemilcza-narodowa-legenda/xt9mset

#antykapitalizm #powstaniewarszawskie #historia #neuropa #4konserwy #komunizm #socjalizm #redpill #libertarianizm #zwierzeta #akap #korwin #wojnaidei
źródło: comment_269IfIl4hhP8gU3wuSY9qPamed1GcLJg.jpg
  • 2