Wpis z mikrobloga

Wczoraj pogoda nad Bolonią była wybitnie niewłoska. Pora obiadowa zaskoczyła ścianą deszczu i gradem wielkości piłeczek do ping ponga. Murawa na Stadio Renato Dall'Ara była nasiąknięta jak gąbka, a rozważniejsi kibice zaopatrzyli się w foliowe pelerynki. Przypuszczam, że w obliczu powyższych okoliczności Dariusz Szpakowski rozpoczął transmisję wspomnieniem "słynnego meczu na wodzie", Mundialu 74`, "nieodżałowanego trenera tysiąclecia", który przytomnie zauważał, że piłka jest okrągła a bramki są dokładnie dwie. Potem płynnie (płynnie, łapiecie? xD) przeszedłby do historii spotkań z Hiszpanami, joga bonita, Diego Maradona, Włodek Lubański, wąs Jerzego Engela, AJAJAJ I NIESTETY BRAMKA DLA HISZPANII.

Bramek było znacznie więcej, taktyczny geniusz Michniewicza został rozpracowany, a polska drużyna w obliczu kryzysowej sytuacji okazała się kompletnie bezradna - nie trzeba było fatygować się na stadion, żeby to dostrzec. Po niesamowicie intensywnym spotkaniu z gospodarzami, tym razem atomsfera oddawała klimat rodzinnego pikniku - piwko, spokój, zabawa, ale też rubaszni wujkowie i wymuszone uśmiechy przykrywające szczerą nienawiść.

Według oficjalnych danych na stadionie było nieco ponad trzy tysiące widzów. Szacuję, że liczba ta propocjonalnie dzieliła się na trzy grupy - Polaków, Hiszpanów oraz neutralnych obserwatorów, czyli w zdecydowanej większości po prostu Włochów. Organizatorzy nie silili się tym razem na segregowanie poszczególnych grup, tak więc wszystkie nacje siedziały zgodnie ramię w ramię.

Przybysze z połwyspu iberyjskiego bawili się z pewnością świetnie - wynik doskonały, nie zagrożony ani przez moment, toteż uśmiechy na ich twarzach zupełnie nie mogły dziwić. Brak też tu było jakichś negatywnych emocji w kierunku Polaków, choć okrzyki "Ole!" w końcowym fragmencie pojedynku, gdy biało-czerwoni bezradnie biegali za wymienianą przez przeciwnika piłką, odzwierciedlają ichnie poczucie siły.

Nastroje Polaków były lustrzanym odbiciem sytuacji na boisku. Zaczęliśmy pewnie, głośnym dopingiem, sześć zdobytych dotychczas punktów umacniały naszą pewność siebie. Skończyło się to bardzo szybko, dominacja przeciwnika była bezdyskusyjna, a pierwszy gol ostatecznie rozwiał złudzenie, że i tym razem jakoś to będzie. Młodzi piłkarze muszą zrozumieć, że przychylność polskiego kibica wymaga ciągłego wysiłku - entuzjazm zgasł, razem z nim doping, a już koło trzydziestej minuty najbardziej wymagający obserwatorzy zaczęli formułować jednoznacznie negatywne recenzje. ("Bielik ty #!$%@?")
Nie brakło naszego regionalnego folkloru - odzieży patriotycznej, emblematów krajowych drużyn (np. Pogoń Lębork), zaskoczył mnie też szalik reprezentacji z logotypami Telekomunikacji Polskiej.

Włosi, mimo że równolegle ich drużyna rozgrywała swój mecz w nieodległym Regio Emilia, również pojawili się na trybunach w Bolonii. Można było odczuć, że sobotnia porażka nadal ich troszeczkę boli. ( ͡° ͜ʖ ͡°) Niektórzy okazywali jawną niechęć, przekręcali nazwiska Polaków wyczytywanych przez spikera - peSKA (chodziło o Pestkę), wieteSKA, gumeSKA, he he he. Totalnie rozwalił mnie Dżepetto, który uporczywie polską przyśpiewkę "Polskaaa, Białoooo Czerwoooniii" przekręcał na "Polskaaaa, na na Czernobyl". (???) Dociekanie, czy uważa katastrofę w Czarnobylu za zabawną i dlaczego kojarzy ją z Polską spełzło na niczym - wedle moich obserwacji wielu Włochów sądzi, że jedynym istniejącym językiem jest włoski, a pozostała część świata albo się go uczy, albo porozumiewa plemiennymi dialektami z pogranicza języka migowego i dźwięków dżungli.

Po meczu piłkarze dosłownie na moment podeszli parę kroków stronę kibiców - jakże kontrastowało to z celebracją sprzed trzech dni.

Teraz pora na San Marino i ostatni mecz jaki obejrzę tu na żywo - Anglia vs. Chorwacja. Liczyłem na coś ciekawego, bo Angole zawsze przybywają w dużej, głośnej grupie, a i drużynę mają na papierze całkiem niezłą. Ale po dwóch przegranych meczach zapowiada się typowy mecz o honor, czyli straszne nudy. Z ciekawostek - tym samym pociągiem z Bolonii do Rimini przybył duet Borek + Kołtoń. ( ͡° ͜ʖ ͡°) Widok to ciekawy, Borek ma prawie ze dwa metry wzrostu, przypakowany, ciemne okulary, opalenizna i koszulka na ramiączkach, w takim wakacyjnym wydaniu aparycją najbliżej mu do Johnnego Bravo. xD Przy nim Roko wygląda na straszną sierotę. ( ͡° ͜ʖ ͡°)

#mecz #pilkanozna #euro #u21 #gruparatowaniapoziomu
kumba - Wczoraj pogoda nad Bolonią była wybitnie niewłoska. Pora obiadowa zaskoczyła ...

źródło: comment_znNwiVMZR5jpzORTwGjIcJFrGv1Bzdlu.jpg

Pobierz
  • 2
  • Odpowiedz
@kumba: Roko nawet będąc sam na swoich live-ach wyglada na sierotę. No sympatyczny gość ale jego styl bycia i aparycja mówią jedno-sierota. Jego materiały omijam. Gada od rzeczy typek
  • Odpowiedz